Wołąkiewicz: Było z czego wybierać

/Nasze Miasto
- Gdyby miały decydować tylko i wyłącznie pieniądze, to pewnie wylądowałbym w klubie z Konwiktorskiej. Nie to było jednak najważniejsze - przyznaje Hubert Wołąkiewicz, nowy obrońca Lecha Poznań.

Wołąkiewicz przyznaje, że otrzymał propozycje pracy nie tylko z Poznania. Jak sam twierdzi jego pozyskaniem zainteresowane były również stołeczne zespoły. - Były jakieś sygnały zagraniczne, ale jednak największy ruch był wśród ekip polskich. Oprócz Lecha, chciały mnie pozyskać również oba kluby warszawskie: Polonia i Legia. Było z czego wybierać. Gdyby miały decydować tylko i wyłącznie pieniądze, to pewnie wylądowałbym w klubie z Konwiktorskiej. Nie to było jednak najważniejsze – mówi piłkarz w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Reprezentacyjny obrońca podkreśla, iż przy wyborze klubu wcale nie kierował się pieniędzmi. W przypadku Lecha zadecydowała klasa sportowa oraz możliwość gry na arenie międzynarodowej. - Odebrałem w ostatnim czasie kilka telefonów z Poznania. Stwierdziłem, że to będzie dobry ruch, w końcu zespół jest na topie od kilku lat, gra regularnie w europejskich pucharach, w lidze idzie mu ostatnio gorzej, ale na pewno wróci na właściwe tory. Mam zresztą rodzinę pod Poznaniem, a moja żona pochodzi z Wronek – wyjaśnia Wołąkiewicz na łamach „PS” kulisy swojego przejścia do stolicy Wielkopolski, przy czym zaznacza: - Od razu powiem, że długo czekałem na końcowy ruch Lechii Gdańsk. Tak było właściwie do końca roku. Nie doczekałem się jednak i postanowiłem, że trzeba podjąć decyzję.

W Kolejorzu czeka go ostra rywalizacja o miejsce w składzie z Bartoszem Bosackim i Manuelem Arboledą. Kolejorz ściągnął go właśnie jako alternatywę na środek obrony dla tych dwóch wiekowych już przecież zawodników. - Rywalizacji się nie boję. Jestem ukształtowanym zawodnikiem i na pewno to bardzo fajna sprawa rywalizować z tak dobrymi piłkarzami – stwierdza 26-letni piłkarz.

Wołąkiewicz może być kolejnym graczem, który wpadł w pułapkę prawa Bosmana. Zamiast ligowej rywalizacji wisi nad nim widmo gry w III lidze. W najlepszym wypadku Młoda Ekstraklasa. - Wiem, że przez takie posunięcie automatycznie straciłbym szansę na grę w zespole narodowym. A przecież wkrótce będą powołania i jest cień szansy, że znajdę się w kadrze trenera Smudy. Jestem jednak dobrej myśli – przyznaje piłkarz.

- Czy te pół roku to dla mnie problem? - zastanawia się. - Nie o to chodzi. Jeśli miałbym zostać w Gdańsku, to na pewno nie byłoby tak, że dawałbym z siebie na przykład 20 procent. Grałbym na maksa. Problem jest inny. Wiadomo co dzieje się z zawodnikami, którzy podpisują kontrakty z innymi zespołami pół roku przed zakończeniem umowy z obecnym pracodawcą.

Źródło: Przegląd Sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24