Hit na remis, kolejna wpadka Lecha
Niewątpliwym hitem minionej serii gier był pojedynek Wisły ze Śląskiem. Kibice ostrzyli sobie zęby szczególnie na pojedynki snajperów (Brożek – Paixao) i rozgrywających (Stilić – Mila). Jednak piłkarzom nie udało się rozstrzygnąć kto jest lepszy ani na płaszczyźnie zespołowej, ani na indywidualnej. Spotkanie zakończyło się bowiem remisem 1:1, a obaj napastnicy zaliczyli po jednym trafieniu. Pojedynek „dziesiątek” również pozostał nierozstrzygnięty – ani Stilić, ani Mila nie wpisali się do protokołu meczowego, ale za to obaj trafili w słupek (ten sam!) po rzucie wolnym, wykonywanym zresztą z podobnego miejsca. Obie drużyny mogą więc uznać wynik za sprawiedliwy, choć nieco bardziej zadowolony jest zapewne Śląsk. W końcu wrocławianie przywieźli z trudnego punkt, który na zakończenie rundy jesiennej daje im drugie miejsce. W meczach z wielką trójką naszej ligi prezentowali się bardzo korzystnie, choć żadnego z tych meczów nie wygrali. Porażka 3:4 na Łazienkowskiej i remisy z Wisłą i Lechem to rezultaty, które wstydu nie przynoszą i pozwalają z optymizmem oczekiwać na dalszą część sezonu.
Szybkie objęcie prowadzenia, a następnie rozluźnienie – tak pokrótce gra Lech Macieja Skorży. Za jego kadencji lechici aż sześć razy (licząc Puchar Polski) strzelali bramkę jako pierwsi i dawali się dogonić rywalom. Dwa razy udało się poznaniakom ponownie odwrócić losy meczu (z Zawiszą i Jagiellonią), ale aż czterokrotnie niedoszłe zwycięstwo zamieniało się w remis. Nietrudno policzyć, że w ten sposób Lechowi uciekło już osiem punktów, a więc gdyby nie brak koncentracji, dziś byłby on liderem. W piątkowy wieczór wszystko potoczyło się według dobrze znanego scenariusza: bramka Kędziory z 5. minuty dała Lechowi prowadzenie, ale potem lepsze wrażenie sprawiało Podbeskidzie. Dość powiedzieć, że Górale w pierwszej połowie nie wykorzystali dwóch sytuacji sam na sam, w drugiej odsłonie świetną okazję zmarnował Demjan, a sędzia nie zauważył faulu Kędziory w polu karnym. Lech odgryzał się, ale niemrawo, i w końcówce został skarcony przez Śpiączkę. Kolejorz po raz kolejny traci więc głupio punkty, Podbeskidzie natomiast spokojnie rozlokowało się w środkowej części tabeli.
Fatalna Lechia, Kapustka ratuje Cracovię
W trzech ostatnich spotkaniach Górnik Łęczna zdobył tylko jeden punkt i zaledwie raz trafiał do siatki rywala. Piast z kolei wrócił na zwycięską ścieżkę: najpierw w Pucharze Polski rozbił Bełchatów aż 5:0, a następnie wywiózł trzy punkty z Bielska-Białej, zwyciężając 4:2. Faworyta upatrywano więc raczej w gliwiczanach, jednak w piątkowym meczu byli oni w stanie zaledwie zremisować. Piast zresztą może cieszyć się z tego rezultatu, bowiem to Górnik stworzył więcej dobrych okazji bramkowych – gdyby nie fatalna skuteczność, sam Fiodor Cernych mógłby zanotować hat-tricka. Ostatecznie jednak żadna z drużyn nie trafiła do siatki i obie doliczyły do swojego konta po jednym oczku. Dla łęcznian był to już czwarty z rzędu mecz bez zwycięstwa, gliwiczanie po serii dwóch ligowych porażek zanotowali zwycięstwo oraz remis i wspięli się na 9. miejsce w tabeli.
Umiarkowanych emocji dostarczył również mecz Cracovii z Bełchatowem. Żeby zobaczyć ciekawy fragment spotkania, trzeba było poczekać do 85. minuty. Wtedy to w polu karnym Mateusz Żytko sfaulował Bartosza Ślusarskiego i sędzia bez wahania wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Adrian Mójta i pewnie pokonał Krzysztofa Pilarza. Co ciekawe, był to dopiero pierwszy celny strzał bełchatowian w tym spotkaniu. Wydawało się, że ta bramka rozstrzygnie losy meczu, ale to nie był koniec emocji. Już w doliczonym czasie gry rezerwowy Bartosz Kapustka skierował piłkę do siatki i zapewnił Pasom jeden punkt, który pozwolił im awansować na 11. miejsce w tabeli.
-„Jeżeli chodzi o punkty, to rzeczywiście Korona zdobywa ich ostatnio więcej niż my. Ale czy oni grają dobrze w piłkę? Gdyby ktoś to dokładnie przeanalizował i skupił się tylko na tym aspekcie, to mógłby mieć inne spostrzeżenia” – wypalił przed meczem Lechia-Korona trener gospodarzy, Tomasz Unton. Niestety tymi słowami strzelił sobie w stopę, bowiem goście z Kielc zagrali o klasę lepiej od jego podopiecznych i zasłużenie wygrali 2:1. Szkoleniowiec gdańszczan nie wyciągnął jednak wniosków ze swojej niefortunnej wypowiedzi i po meczu dodał, że ma pomysł na drużynę, ale brakuje mu wykonawców, co biorąc pod uwagę szerokość kadry Lechii w porównaniu chociażby do ekip Wisły czy Śląska, zabrzmiało komicznie. Pozostanie Untona na stanowisku trenera Lechii w kolejnej rundzie było by cudem, ale z każdym kolejnym meczem przybliża się on do zwolnienia jeszcze w tym roku. Zaledwie 5 punktów w 6 meczach, beznadziejna gra i niezrozumiałe wypowiedzi z pewnością nie przybliżają go do nowego kontraktu.
Wtopa Legii, Jagiellonia rozbita w Chorzowie
Dla Jagiellonii niedzielny mecz z Ruchem był prawdziwym testem – białostoczanie musieli się powiem podnieść po zaskakującej domowej porażce z Bełchatowem, radząc sobie na dodatek bez Macieja Gajosa i Michała Pazdana. Swoje do zrobienia mieli również chorzowianie, którzy nie wygrali od 16 sierpnia i przed meczem tracili do czternastej w tabeli Korony aż 9 oczek. Na prowadzenie w 19. minucie wyszli podopieczni Michała Probierza, ale potem oglądaliśmy już prawdziwy koncert Niebieskich, którzy strzelili aż 5 goli, czyli więcej, niż w siedmiu poprzednich spotkaniach. Jagę stać było jeszcze tylko na trafienie Tuszyńskiego i ostatecznie Ruch zwyciężył 5:2. Waldemar Fornalik wreszcie miał powód do uśmiechu, bowiem wcześniej odniósł on trzy porażki i zakopał się z Ruchem w strefie spadkowej. Powody do niepokoju ma za to Michał Probierz – o ile domową porażkę z Bełchatowem można było jeszcze zrozumieć, o tyle ciężko wytłumaczyć łomot od 15. drużyny ligi. Z pewnością białostoczanom przyda się przerwa na mecze reprezentacji.
Po porażce z Cracovią właściciel Zawiszy, Radosław Osuch, nie pozostawił na swoich zawodnikach suchej nitki, nazywając ich „pseudopiłkarzami” i grożąc poważnymi konsekwencjami w razie braku postępów w kolejnych meczach. Presja na zawodnikach Mariusza Rumaka w spotkaniu z Górnikiem Zabrze była więc spora i jakby tego było mało, już w 6. minucie Bartosz Iwan wyprowadził zabrzan na prowadzenie. Jednak jeszcze w pierwszej połowie do wyrównania doprowadził Kamil Drygas i to gospodarze prowadzili grę w dalszej części meczu. Cóż jednak z tego, skoro w 74. minucie Roman Gergel pokonał Andrzeja Witana i Zawisza po raz dwunasty w sezonie schodził z boiska pokonany? Sytuacja zawodników Mariusza Rumaka, mimo momentów naprawdę niezłej gry, wygląda katastrofalnie – strata 10 punktów do ostatniego bezpiecznego miejsca z pewnością nie napawa bydgoskich kibiców optymizmem.
Po dziewiątym z rzędu zwycięstwie na międzynarodowej arenie i zapewnieniu sobie awansu do 1/16 Ligi Europy, Legia jechała do Szczecina, by wykorzystać potknięcia Lecha, Wisły, Śląska oraz Jagiellonii i umocnić się na pozycji lidera. Tradycyjnie już Henning Berg zamieszał nieco składem, chociaż w porównaniu do meczu z Ruchem Chorzów, zmiany były kosmetyczne. Tym większe mogło być zaskoczenie kibiców, kiedy po pierwszej odsłonie Pogoń prowadziła 2:0. Najpierw nieuwagę stołecznej defensywy wykorzystał Murawski, a następnie po koszmarnym błędzie Astiza piłkę do bramki skierował Frączczak. W drugiej połowie legioniści przebudzili się i od początku rzucili się na bramkę Janukiewicza, zmuszając szczecinian do rozpaczliwej niekiedy obrony. Golkipera Pogoni udało się jednak pokonać tylko raz, dlatego w końcówce spotkania mistrzom Polski puściły nerwy i doszło do przepychanek, za które posypały się żółte kartki. Pogoń wytrwała oblężenie i zainkasowała trzy oczka, dzięki czemu zrównała się w tabeli z Lechem, natomiast Legia kończy rundę jesienną ze skromną, jednopunktową przewagą nad drugim Śląskiem.
Wyniki 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Piast Gliwice 0:0 Górnik Łęczna
- Lech Poznań 1:1 Podbeskidzie Bielsko-Biała
- Lechia Gdańsk 1:2 Korona Kielce
- GKS Bełchatów 1:1 Cracovia
- Wisła Kraków 1:1 Śląsk Wrocław
- Ruch Chorzów 5:2 Jagiellonia Białystok
- Zawisza Bydgoszcz 1:2 Górnik Zabrze
- Pogoń Szczecin 2:1 Legia Warszawa
Statystyki 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 22
- Średnia goli na mecz – 2,75
- Zwycięstwa gospodarzy – 2
- Remisy – 4
- Zwycięstwa gości – 2
- Żółte/czerwone kartki – 35/2
- Liczba widzów – ok. 57 tys.
- Średnia frekwencja – ok. 7,1 tys.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?