Wygrana i pierwsze miejsce w grupie dla Holandii!

Grzegorz Ignatowski
Reprezentacja Holandii obnażyła wszystkie słabości Chilijczyków, wygrywając 2:0. Absolutnym bohaterem spotkania był Arjen Robben, który był nie do upilnowania dla defensywy zespołu z Ameryki Południowej. Robben nie strzelił gola, ale przez cały mecz apsorbował uwagę kilku obrońców, a oprócz tego zaliczył asystę z gatunku "Palce lizać".

Zarówno Chilijczycy jak i Holendrzy byli przed tym spotkaniem pewni awansu. Jednak obie ekipy zapowiadały, że zamierzają walczyć o pierwsze miejsce w grupie. Pierwsza połowa tego nie pokazała, bowiem piłkarze biegali mniej niż zwykle, a bardziej ostrożne nastawienie podopiecznych trenera Sampaoliego skutecznie ograniczyło pole manewru Arjenowi Robbenowi. W efekcie na pierwszy a w dodatku niecelny strzał w tym spotkaniu musieliśmy czekać aż do 22. minuty.

Z czasem mecz zaczął robić się coraz ciekawszy. Drużyna z Ameryki Południowej nie mogła zabłysnąć swoimi głównymi atutami ze względu na głęboko grającą obronę Holandii, więc próbowała szukać zaskakującego rozwiązania przy stałych fragmentach gry. Najpierw niebezpiecznie było po oryginalnym rozegraniu rzutu wolnego, a później po zaskakującym wznowieniu gry z kornera. W 32. minucie doczekaliśmy się pierwszej kontrowersji. Alexis Sanchez padł na murawę po starciu z Daleyem Blindem i mogło się wydawać, że sędzia za chwilę wskaże na jedenasty metr. Arbiter Bakary Gassama z Gambii nie podyktował rzutu karnego, a powtórki nie rozwiały wątpliwości czy jego decyzja była słuszna.

Od tego momentu obie ekipy zaczęły grać w piłkę. Najpierw po dośrodkowaniu Arjena Robbena niecelnie strzelał De Vrij, później Robben nieznacznie chybił po indywidualnej akcji, a precyzji zabrakło również Gutierrezowi, który niewiele się pomylił uderzając piłkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Po drodze przytrafiła się kolejna kontrowersja. W polu karnym na murawę po raz kolejny upadł Sanchez, tym razem po starciu z Kuytem i sędzia ponownie zdecydował, że nic nie było. Tym razem trzeba przyznać, że jego decyzja była właściwa.

W drugiej połowie żadna z drużyn nie poszła za ciosem i znów byliśmy świadkami pojedynku określanego popularnie jako "mecz walki". Holendrzy skutecznie ograniczali przestrzeń Chilijczyków w ofensywie, a ci z kolei pilnowali, żeby Robben nie dochodził zbyt często do piłki. Najlepszym komentarzem będzie przytoczenie faktu, że na kwadrans przed końcem obie ekipy miały zerową statystykę celnych strzałów. Dopiero strzał zza pola karnego Memphisa Depaya w 76.minucie zmierzał w światło bramki, ale Claudio Bravo zdołał wybić piłkę na rzut rożny.

Holendrzy postanowili nieco inaczej niż zwykle rozegrać rzut rożny, Zamiast dośrodkować piłkę w pole karne, "Pomarańczowi" zdecydowali się na podanie przed pole karne, skąd natychmiast zacentrował Janmaat, a wprowadzony chwilę wcześniej Leroy Fer wykazał się najwyższym sprytem w polu karnym i strzałem głową skierował piłkę do siatki. Warto zauważyć, że Fer mierzy 188 centymetrów wzrostu, czyli o 10 więcej niż najwyżsi obrońcy Chile - Francisco Silva i Gonzalo Jara.

W końcówce meczu Chilijczycy starali się doprowadzić do wyrównania. Najbliżej strzelenia gola był Gary Medel, który niecelnie strzelał głową z bliskiej odległości. Niebezpieczny był też Alexis Sanchez, ale zawodnik Barcelony zamiast szukać strzału po raz kolejny przewrócił się w polu karnym, ale arbiter nawet nie pomyślał o sięgnięciu po gwizdek. Chilijczycy grali coraz odważniej, zupełnie zapominając o obronie, a Robben tylko czekał na taką sytuację. Po jednym z długich podań as Bayernu Monachium popędził z piłkę lewym skrzydłem, po czym dośrodkował ją na piąty metr do Memphisa Depaya, który wślizgiem wpakował futbolówkę do siatki. Ten gol rozstrzygnął losy spotkania, oraz pierwszego miejsca w grupie B.

Chile w 1/8 naprawdopodobniej zmierzy się z Brazylią. Warto wspomnieć, że cztery lata temu właśnie "Canarinhos" pogrzebali mundialowe nadzieje tej drużyny. Jeśli ekipa trenera Sampaoliego zagra z gospodarzem Mundialu podobnie jak z Holandią, to raczej będzie musiała pakować walizki. W grze tego zespołu zabrakło dziś pasji, która cechowała Chilijczyków w poprzednich spotkaniach.

0:2 czyli Chile dziś bez chili. A nawet bez... cojones. Nie tego się spodziewałem. Zupełnie nie − pisał na Twitterze Adam Godlewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24