Z nieba do piekła i z powrotem

Maciek Petryszyn
To był szalony rok dla poznańskiego Lecha. Najpierw mistrzostwo kraju, później słabe występy w Ekstraklasie, aż wreszcie nieoczekiwany awans do 1/16 Ligi Europejskiej. Ufff, działo się.

Początek roku 2010 nie był zbyt miły dla Kolejorza. Strata ośmiu oczek do liderującej Wisły Kraków, może i nie była specjalnie wielka, jednakże doświadczenie i wahająca się forma poznańskich piłkarzy nie zachęcały do optymizmu. Atmosfery w zespole nie poprawiała także sprawa Hernana Rengifo, który opuścił Bułgarską i przeniósł się na Cypr w niezbyt miłych okolicznościach. W trakcie zimowego okienka transferowego doszło do transferu, który miał później wielki wpływ na grę zespołu prowadzonego wówczas przez Jacka Zielińskiego. Oczywiście chodzi tu o Siergieja Kriwca, który okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, ale nie uprzedzajmy faktów.

Na starcie rundy wiosennej Lech pokonał mającą mocarstwowe aspiracje Polonię Warszawa i z każdą kolejną kolejką poznańska lokomotywa nabierała rozpędu. Kolejorz wygrywał kolejne spotkania, a na swojej drodze pokonywał takie zespoły jak stołeczna Legia, czy chorzowski Ruch. W efekcie tego przed przedostatnią kolejką ośmiopunktowa wcześniej strata stopniała do zaledwie jednego oczka. W 29. serii spotkań Lech jechał do Chorzowa, by podjąć miejscowy Ruch, natomiast Wisła mierzyła się w derbowym spotkaniu z Cracovią. Losy obu spotkań rozstrzygnęły się około godziny 18:30. W Chorzowie w doliczonym czasie gry Lech, a dokładniej... Kriwiec zdobył bramkę, która dała Kolejorzowi zwycięstwo 2:1. Natomiast w Krakowie... No właśnie, Kraków. Tam dopiero działy się ciekawe rzeczy. Wisła wygrywała 1:0 i wydawało się, że pewnie utrzyma pozycję lidera, jednakże gdy nadeszła 90. minuta Biała Gwiazda straciła bramkę i w efekcie pierwsze miejsce. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że bramkę dla Pasów zdobył Mariusz Jop, czyli... stoper Wisły. W 30. kolejce Lech pewnie pokonał Zagłębie 2:0 i piłkarze Zielińskiego nie musieli nawet sprawdzać rezultatu Krakowian by cieszyć się z "majstra". Powrót tytułu do Poznania po 17 latach stał się faktem.

Latem zespół opuścił najlepszy strzelec ligi Robert Lewandowski, który wreszcie dopiął swego i przeniósł się do Borussii Dortmund. I wtedy zaczął się problem - brak napastnika na miarę mistrza Polski. Sprowadzono Artura Wichniarka, sprowadzono Joela Tschibambę, jednakże obaj okazali się transferowymi niewypałami przez wielkie "W'. Ten pierwszy nie doczekał na Bułgarskiej nawet zimy. Godny następca popularnego "Lewego" trafił do Polski dopiero później. Tak, Artjoms Rudnevs okazał się godnym następcą króla strzelców Ekstraklasy, o czym później miano przekonać się w całej Europie.

Po rozpaczliwych bojach z Interem Baku i Spartą Praga ponownie opuściliśmy elitarną Ligę Mistrzów zanim ta jeszcze się zaczęła. Jakoby na otarcie łez pozostał nam start w drugorzędnej Lidze Europejskiej. W losowaniu fazy grupowej Lech trafił najgorzej jak mógł. Zestaw Juventus, Manchester City oraz Red Bull Salzburg sprawił, że większość polskich kibiców i dziennikarzy widziało już Kolejorza na samym dnie tabeli z dwucyfrową liczbą po stronie straconych bramek. Humoru kibicom nie poprawiała także dyspozycja ich ulubieńców w Ekstraklasie. Lech tracił głupio bramki, przegrywał ważne spotkania i w efekcie tego swego czasu znajdował się nawet w strefie spadkowej.

A co w Europie? Wydawało się, że Polskę w Lidze Europejskiej reprezentuje inny Lech. Zawodnicy, którzy po krajowych boiskach nie biegali, tylko po prostu się snuli, dostawali jakby nowej energii. Już sam początek i remis 3:3 ze słynnym Juventusem pokazał, że Kolejorz może ostro zamieszać. I tak było. Dość powiedzieć, że podopieczni Zielińskiego zostali pokonani tylko raz, przez naszpikowany gwiazdami Manchester City, jednakże potem odgryźli im się pokonując ich na Bułgarskiej 3:1. Jednakże wtedy Zielińskiego w Poznaniu już nie było. Pomimo dzielnej postawie w rozgrywkach międzynarodowych, szkoleniowiec musiał zapłacić wielką cenę za fatalne wyniki w kraju. Jego zastępcą został Jose Mari Bakero, który kilka tygodni wcześniej pożegnał się z posadą szkoleniowca stołecznej Polonii. Wejście Hiszpan miał niezłe, bo to właśnie on zasiadał na ławce szkoleniowej, gdy Lech zadziwiał całą Europę i strzelał trzy gole zespołowi z Manchesteru. Ostatecznie Lech wyszedł z grupy wyprzedzając w tabeli Starą Damę.

Co w Ekstraklasie? Tam dopiero 11. pozycja i stara 11 punktów do liderującej Jagiellonii Białystok. Wydaje się, że tym razem Lech nie będzie w stanie dogonić lidera, jednakże kto wie. Przecież na początku roku też nikt nie sądził, że Kolejorz przegoni Wisłę, a jak było, każdy pamięta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24