Zawisza raził nieskutecznością, ale pokonał Lecha Rypin i gra dalej w Pucharze Polski

Piotr Kruza, Piotr Sobański
Zawisza awansował do 1/16 finału Pucharu Polski
Zawisza awansował do 1/16 finału Pucharu Polski Krzysztof Wiosna
W meczu 1. rundy Pucharu Polski Zawisza Bydgoszcz pokonał na boisku w Rypinie miejscowego Lecha 2:0, po golach Pawła Abbotta i Jakuba Wójcickiego i awansował do dalszych gier. Beniaminkowi Ekstraklasy zwycięstwo nie przyszło jednak tak łatwo, jak myślano przed meczem.

Bydgoski Zawisza zainaugurował we wtorek rozgrywki Pucharu Polski. Los zetknął niebiesko-czarnych w 1/32 finału z drużyną Lecha Rypin, która przygotowuje się do rozgrywek na szczeblu kujawsko-pomorskiej IV ligi. Ubiegły sezon zespół z Rypina rozpoczął w grupie zachodniej 2. ligi, jednak z przyczyn finansowych musiał wycofać się z rozgrywek.

Ryszard Tarasiewicz nieco pozmieniał wyjściową jedenastkę i dał pograć od pierwszych minut dublerom: Ciechanowskiemu, Kuklisowi oraz Petaszowi. Zmiennicy mieli okazję rozegrać pełne 90 minut i sprawdzić się na tle pozostałych piłkarzy. Kontuzje Herolda Goulona i Igora Lewczuka odniesione w meczu z Jagiellonią nie okazały się aż tak poważne jak na początku sądzono, gdyż obu zawodników zobaczyliśmy w podstawowym składzie.

Piłkarze Zawiszy na boisko wyszli niemal prosto z autokaru, bowiem na Stadion im. Stanisławy Walasiewiczówny w Rypinie dotarli z ok. półgodzinnym opóźnieniem. Na zawodników Tarasiewicza nie wpłynęło to jednak jakoś szczególnie, bowiem od razu próbowali nacierać na niżej notowanego rywala. Przez kilka pierwszych minut bydgoszczanie atakowali głównie lewą stroną boiska, skąd piłki w pole karne posyłali kolejno Dudek, Petasz i Ziajka, jednak żadne z tych dośrodkowań nie stanowiło zagrożenia bramki strzeżonej przez Jakuba Rutkowskiego. Pierwszą groźniejszą akcję goście przeprowadzili w 10. minucie, kiedy piłkę na prawej stronie pola karnego opanował Abbott po czym dośrodkował w kierunku nabiegającego Herolda Goulona. Rosły Francuz nie trafił jednak czysto w futbolówkę.

W 13. minucie pierwszy raz zrobiło się głośniej na trybunach, bowiem w dobrej sytuacji znalazł się zawodnik gospodarzy Paweł Lewandowski, który jednak upadł tuż przed „szesnastką”. Sam piłkarz jak i kibice domagali się faulu, jednak arbiter Wojciech Krztoń pozostał niewzruszony. Zawisza próbował dostać się pod bramkę rywala przez środek boiska, ale tam za każdym razem nadziewał się na solidny mur złożony z piłkarzy Lecha, dlatego przez kolejne minuty na boisku niewiele się działo.

Goście podawali sobie piłkę w środkowej strefie starając się wyciągnąć z własnej połowy miejscowych graczy. Taka gra przyniosła efekt w 32. minucie kiedy z klasyczną kontrą ruszyło trzech piłkarzy „Zetki”. Goulon przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, rozegrał na prawo do Abbotta, a ten miękko wrzucił na głowę Petasza, który w idealnej sytuacji fatalnie jednak przestrzelił. I na tym właściwie można by zakończyć relację z pierwszej połowy, bowiem do końca pierwszych 45 minut obraz gry znacząco się już nie zmienił. Piłkarze Zawiszy nieustannie rozgrywali piłkę w poprzek boiska od czasu do czasu dośrodkowując w pole karne, jednak wszystkie górne piłki były wybijane przez obrońców. Lechici próbowali nieśmiało kontrować, ale młodziutki Artur Kaczyński nie był w stanie poradzić sobie z rosłymi obrońcami. Do przerwy więc bramek nie oglądaliśmy.

W przerwie meczu wśród kibiców rozlosowano piłki, które wręczała klubowa maskotka – miś Leszek. Ten jednak bardziej od nagradzania szczęśliwców zdawał się modlić o bramki, bo czuł, że grozi mu zapadnięcie w długi sen, jeśli obraz gry nie zmieniłby się. Jego modlitwy zostały szybko wysłuchane, chociaż tylko połowicznie, ponieważ bramkę tuż po przerwie strzelili goście. Niektórzy jeszcze nie zorientowali się, że druga połowa już się rozpoczęła (wśród tych osób było chyba również kilku piłkarzy Lecha), a piłkę w siatce po małym zamieszaniu w polu karnym umieścił Paweł Abbott. Ten gol natchnął piłkarzy Zawiszy, którzy z dwoma świeżymi zawodnikami w składzie (w miejsce Gevorgyana i Dudka pojawili się Masłowski i Wójcicki) ruszyli do ataku, chcąc jak najszybciej rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Niestety w futbolu bardziej niż chęci liczy się skuteczność, a tej gościom w tym meczu brakowało. Sam strzelec pierwszej bramki w ciągu kwadransa zmarnował trzy dobre okazje do podwyższenia wyniku. Oprócz niego próbowali także Wójcicki czy Petasz, ale każdy z nich albo fatalnie pudłował albo na posterunku był dobrze dysponowany tego dnia Jakub Rutkowski.

Gracze Lecha pierwszy raz w drugiej połowie w polu karnym gości zameldowali się dopiero po 20 minutach gry, jednak oba dośrodkowania z rzutów wolnych kończyły się w dłoniach Andrzeja Witana. Po drugim Zawisza przeprowadził groźną kontrę, ale Masłowski uderzył wprost w Rutkowskiego. Gra znów zaczęła przypominać tę z końcówki pierwszej połowy. Zawisza próbował strzelić drugiego gola, ale robił to bardzo nieudolnie. W 78. minucie dośrodkowanie z prawej strony zamykał wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Leśniewski, ale uderzył w sam środek bramki. Chwilę później w podobnej sytuacji znalazł się Petasz, ale dla odmiany przestrzelił.

Piłkarze gospodarzy mimo coraz częstszego i głośniejszego dopingu swoich kibiców wyraźnie opadli już z sił i nie wyglądali jakby mieli stworzyć sobie choć jedną sytuację do zdobycia wyrównującej bramki. A jednak w 89. minucie goście sami sprokurowali zagrożenie pod własną bramką. Lewczuk stracił piłkę, do której dopadł Gajkowski, po czym wbiegł z nią w pole karne, gdzie został powalony przez Skrzyńskiego. Sędzia uznał jednak, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami i karnego nie gwizdnął. Na pewno powinien był to uczynić kilkadziesiąt sekund później. Dośrodkowanie z rzutu wolnego niezbyt pewnie wypiąstkował Witan, do piłki dopadł jeden z obrońców Zawiszy, źle zabrał się do jej przyjęcia i futbolówka trafiła go w rękę. Być może sędzia Krztoń był zasłonięty i nie widział tego zagrania. Podczas gdy wściekli gospodarze protestowali, bydgoszczanie ruszyli z kontrą i dobili rywali, a konkretnie płaskim strzałem uczynił to Jakub Wójcicki. Chwilę później Petasz mógł zwiększyć rozmiary zwycięstwa, ale w sytuacji sam na sam z Rutkowskim trafił w słupek. Piłka odbiła się jeszcze od pleców bramkarza Lecha i wyszła na rzut rożny, a po jego wykonaniu sędzia zakończył to spotkanie.

Zawisza zrobił swoje, ale styl w jakim to uczynił pozostawił wiele do życzenia. Najbardziej rażąca była nieporadność w ataku, a jeśli już udało się wypracować dogodną sytuację, piłkarze Tarasiewicza byli nieskuteczni.

W Bydgoskiej drużynie wszyscy są już myślami przy piątkowym wyjazdowym starciu z Widzewem. Przed sztabem szkoleniowym i piłkarzami jeszcze wiele pracy, gdyż forma jaką prezentuje obecnie beniaminek z Bydgoszczy jest daleka od oczekiwań zarówno kibiców, jak i samych zawodników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24