Zwolnienie Piotra Stokowca z Jagiellonii, czyli o co tutaj chodzi? [KOMENTARZ]

Jakub Seweryn
Krótka era Piotra Stokowca w Jagiellonii już za nami. 41-letni szkoleniowiec został zwolniony po ligowej klęsce z Lechem Poznań 1:6, która sprawiła, że dołująca w ostatnich tygodniach Jaga ma już tylko matematyczne szanse na pierwszą ósemkę. Mimo to jednak, zwolnienie byłego trenera Polonii Warszawa wzbudziło w piłkarskiej Polsce spore kontrowersje. Czy słusznie?

Na starcie, powiem wprost – nie lubię zmian trenerskich w trakcie trwania rundy. Nie lubię i tyle. Jeśli nie ma sytuacji nadzwyczajnej w zespole, trener powinien móc spokojnie przepracować co najmniej do końca trwającej rundy. W Jagiellonii żadnego kryzysowego przypadku nie było. Owszem, drużyna przegrała 1:6 z Lechem Poznań, grała od trzech-czterech spotkań na niskim poziomie, przez co nie miała praktycznie już szans na awans do czołowej ósemki, ale czy to powinien być powód tak gwałtownego zakończenia współpracy? Przecież trzeba pamiętać, że prezes Cezary Kulesza i cała Jagiellonia po raz ostatni w trakcie ligowego grania zwolniła swojego trenera w 2008 roku, kiedy jako beniaminek białostoczanie pod wodzą Artura Płatka koszmarną w swoim wykonaniu wiosną (4 punkty w całej rundzie!) pikowali gwałtownie w kierunku strefy spadkowej. Włodarze z Białegostoku wytrzymali napięcie nawet wtedy, gdy piłkarze Tomasza Hajty byli w końcówce rozgrywek pośmiewiskiem na ogólnopolską skalę. Były reprezentant Polski dostał jednak szansę prowadzenia drużyny do końca sezonu i jednocześnie swojej umowy z Jagiellonią, podczas gdy z Piotrem Stokowcem pożegnano się kilkadziesiąt godzin po pierwszym prawdziwym blamażu w tym sezonie.

Nietrudno odnieść wrażenie, że w przypadku Jagiellonii i Stokowca coś jeszcze musiało być na rzeczy. Oprócz tego, że tajemnicą poliszynela jest to, że Stokowiec nigdy nie cieszył się wielkim zaufaniem Cezarego Kuleszy, w kuluarach mówi się przede wszystkim o tym, że współpraca na linii trener-zawodnicy, delikatnie mówiąc, nie układała się od jakiegoś czasu najlepiej. Mimo medialnych wypowiedzi samego szkoleniowca, w których dawał on wyraźnie do zrozumienia, że w drużynie panuje bardzo dobra atmosfera, źródła bliskie klubowi informują o czymś zupełnie przeciwnym. Były już trener Jagi stracił zupełnie posłuch w zespole, do czego przyczyniło się grupa jego niezrozumiałych decyzji. O co dokładnie chodzi? Nie wszystko przedostało i przedostanie się do publicznej wiadomości, ale mówi się, że chodzi chociażby o uparte i irracjonalne stawianie na słabiutkiego w tym sezonie Jakuba Tosika, który przyszedł do Jagiellonii wraz ze Stokowcem z Polonii Warszawa, czy też niezrozumiałą dla wielu rezygnację z usług Tomasza Bandrowskiego (który błyskawicznie został przez Michała Probierza przywrócony do pierwszej drużyny) oraz Filipa Modelskiego.

Pierwsze pogłoski o konflikcie na linii trener-piłkarze pojawiły się za sprawą artykułu dziennika Fakt jeszcze jesienią, ale wówczas zawodnicy wydali oświadczenie, w którym wyśmiali publicznie te zarzuty. W obliczu obecnej sytuacji kto wie, czy i w tamtych plotkach już nie było ziarnka prawdy. Natomiast wiosną w Jagiellonii Stokowiec zraził do siebie nie tylko swoich zawodników, ale też innych pracowników klubu, którzy w prywatnych rozmowach nie ukrywali swojej niechęci do szkoleniowca. Wiele wskazuje na to, że były graczowi Śląska Wrocław, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski czy Polonii Warszawa zabrakło w białostockim klubie zarówno autorytetu, jak i trenerskiego doświadczenia, które pozwoliłoby mu odpowiednio wcześnie zdiagnozować problem i z niego wybrnąć. To doprowadziło ostatecznie do rozkładu ciekawie i ofensywnie grającego jesienią zespołu i jego katastrofalnej postawy w co najmniej trzech ostatnich meczach ligowych. Cóż trudno się temu dziwić, skoro jako trener ekstraklasowej drużyny Stokowiec prowadził przecież tylko w poprzednim sezonie Polonię Warszawa – klub, w którym musiał radzić sobie z różnymi problemami, ale żadnym z nich na pewno nie była ‘trenerska’ presja, z którą na poważnie zetknął się dopiero w stolicy Podlasia. Praca w Białymstoku będzie dla Piotra Stokowca solidnym bagażem doświadczeń, które pomogą w rozwoju warsztatu trenerskiego temu utalentowanemu menedżerowi.

Jeśli to, plus nie najlepsze wyniki drużyny wiosną w Ekstraklasie, dla kogoś wydaje się wciąż zbyt słabą argumentacją dla gwałtownie podjętej decyzji przez zarząd klubu, zostaje jeszcze inna pogłoska, która pojawiała się wraz z niedzielnymi informacjami o tym, że dni Piotra Stokowca w Jagiellonii są policzone (co się potwierdziło już kilkanaście godzin później). Otóż jeszcze w trakcie swojej pracy w Białymstoku 41-letni trener miał zdawać sobie sprawę z obecnej swojej bardzo niepewnej sytuacji w klubie i w sprawie już kolejnych rozgrywek podjąć rozmowy z innym klubem, Cracovią, która najpóźniej po sezonie straci swojego dotychczasowego szkoleniowca, Wojciecha Stawowego. To miało utwierdzić Cezarego Kuleszę i zarząd Jagi w przekonaniu, że współpracę należy zakończyć jak najszybciej. Paradoksalnie, poniedziałkowe zwolnienie Stokowca może jeszcze sprawić, że… obejmie on Cracovię już po rundzie zasadniczej, szczególnie jeśli ta, co jest wielce prawdopodobne, nie znajdzie się w grupie mistrzowskiej. Czy te, na pewno zaskakujące informacje okażą się prawdziwe? Czas pokaże.

Omawiając casus Piotra Stokowca, warto jeszcze nawiązać do tematu zimowych transferów, a raczej jej interpretacji błędnie przekazywanej przez niektóre media. Wcale nie jest tak (a raczej jest tylko półprawdą), że działacze Jagi w przerwie zimowej sprowadzali do klubu zawodników, których sam trener nie chciał. Owszem, ściągnięci za absolutne grosze Portugalczycy, Nuno Henrique i Tiago Targino, nie byli konsultowani z trenerem, ale ich sprowadzenie nie wiązało się z żadnym ryzykiem ani naciskami. Nie było żadnych przeszkód, aby byli oni tylko i wyłącznie wzmocnieniem drugiego zespołu Jagi, występującego w trzeciej lidze, bowiem przykładowo za Henrique Jagiellonia nawet dostawała pieniądze, aby ten mógł spokojnie trenować w dobrych warunkach. Fin Joel Perovuo, Łotysz Roberts Savalnieks i Szwed Sebastian Rajalakso to już zupełnie inna kwestia, ponieważ cała trójka otrzymała pozytywną opinię sztabu szkoleniowego ze Stokowcem na czele. Co ciekawe, Perovuo i Savalnieks musieli przed tym odbyć solidnie kilkutygodniowe testy, aby udowodnić swą przydatność dla drużyny. Inna sytuacja była za to z Rajalakso, który już w kilka dni obozu w Cetniewie przekonał do siebie trenera, który sam publicznie nie ukrywa, że jest fanem skandynawskiego podejścia do piłki. Jak sam Piotr Stokowiec przyznał, wzmocnienia z zagranicy miały dotyczyć tylko zawodników, którzy będą wzmocnieniem podstawowej jedenastki Jagi, a nie będą stanowić tylko zaplecza pierwszego składu. Pod tym względem rzeczywistość dla tych decyzji kadrowych trenera Stokowca okazała się brutalna.

Nie mając w pełni sprawdzonych informacji z klubu i opierając się tylko na mniej lub bardziej prawdopodobnych pogłoskach nie można ostatecznie stwierdzić, czy zmiana szkoleniowca Jagiellonii rzeczywiście była potrzebna. Sam moment zakończenia współpracy na pierwszy rzut oka nie został wybrany najlepiej. To wszystko jednak może być błyskawicznie zweryfikowane, gdy okaże się, że zadziała efekt nowej miotły w postaci Michała Probierza, który jest z pewnością najlepszym kandydatem do tego, żeby wyprowadzić Jagę z tego kryzysu, w jakim się znalazła. Jeśli w ten sposób sezon żółto-czerwonych zostanie uratowany w postaci wywalczenia awansu do finału Pucharu Polski oraz ewentualnie znalezienia się rzutem na taśmę w pierwszej ósemce Ekstraklasy (co zależy jednak w dużej mierze od wyników Lechii i Cracovii), to nikt na decyzję zarządu białostockiego klubu narzekać nie będzie.

To wszystko nie oznacza jednak, że Piotr Stokowiec opuszcza Podlasie jako wielki przegrany. Jeśli były szkoleniowiec Polonii poniósł w Białymstoku porażkę, to raczej jest to skromne 0:1 (choć sam skłaniałbym się w kierunku remisu), a nie huczne 0:3 i potężna fala krytyki, jaka spotkała Tomasza Hajtę. Choć 1:6 w Poznaniu białostoccy kibice na pewno będą pamiętać długo, to jednak będą też zdawać sobie sprawę, że taki wynik pod wodzą Stokowca zdarzył się raz, a Jaga przez długą część sezonu grała przyjemną dla oka piłkę, odnosząc kilka efektownych zwycięstw, jak 6:0 z Ruchem Chorzów czy 5:2 z Wisłą Kraków, a także kwalifikując się do półfinału Pucharu Polski. Jakikolwiek sukces teraz w tych rozgrywkach będzie w dużej mierze wciąż zasługą rudowłosego szkoleniowca, z czego w Białymstoku doskonale zdaje się sprawę.

PS. Wojciech Kowalczyk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" poruszył bardzo ciekawą kwestię na temat relacji trenerów z niektórymi menedżerami. Były reprezentant Polski mówi: „Tajemnicą poliszynela jest, że trenerzy często działają na szkodę klubu. Już tłumaczę: „mam swojego menedżera, jestem skłócony z innym. Co prawda ten inny ma dobrego piłkarza, ale od niego zawodnika nie wezmę”. Obserwując zachowanie niektórych dziennikarzy, można dojść do wniosku, że identycznie jest i w tej grupie zawodowej. Jak bowiem wytłumaczyć dwie zupełnie inne reakcje niektórych w ciągu 10 dni na zwolnienia Michała Probierza z Lechii i Piotra Stokowca z Jagiellonii, gdy w lidze obaj zostawili swoje zespoły w bardzo podobnej sytuacji? Tylko jeden klub, o dziwo, w tej kwestii był krytykowany i to by najmniej nie ten, w którym wiele do powiedzenia ma jeden z bardziej popularnych w Polsce agentów piłkarskich. A może tak zadziałała holenderska magia rodem z pobytu w Polsce Leo Beenhakkera?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24