Aleksander Komor (Górnik): Muszę wymagać od siebie coraz więcej

Karol Kurzępa
Wychowanek Widoku Lublin przeszedł do klubu z Łęcznej z trzecioligowego Motoru Lublin
Wychowanek Widoku Lublin przeszedł do klubu z Łęcznej z trzecioligowego Motoru Lublin Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Aleksander Komor we wrześniu zadebiutował w Górniku Łęczna i zbierał pozytywne recenzje za swoje występy. Dzięki temu, kariera 22-letniemu lublinianina nabrała rozpędu.

Zagrałeś w czterech meczach z rzędu w pierwszym składzie i byłeś chwalony przez trenera.
Cieszę się z moich minut na boisku, ale też nie mogę się zadowalać tymi występami. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i każdego dnia muszę sobie stawiać nowe cele oraz wymagać od siebie coraz więcej, by iść do przodu. Choć na pewno spełnienie marzenia z dzieciństwa, żeby zagrać w Ekstraklasie to bardzo fajna sprawa.

Czujesz się już etatowym zawodnikiem pierwszego składu?
Na pewno nie. Nie mam żadnego abonamentu na grę w wyjściowej jedenastce z urzędu. Wiem, że muszę na każdym treningu walczyć o to, żeby w meczu znaleźć się na murawie.

Ciężko było przestawić się ze środka defensywy na prawą stronę obrony?
Myślałem, że będzie ciężej. Dostałem od trenera Rybarskiego konkretne zadania, które chciałem zrealizować i wydaje mi się, że było w porządku.

Byłeś przygotowywany do gry na prawej stronie przez dłuższy czas, czy była to dla ciebie nagła zmiana?
Dowiedziałem się o tym z dnia na dzień. Trener wziął mnie na rozmowę i postawił przed faktem dokonanym, że będę grał jako prawy obrońca.

Prawy obrońca kojarzy się z innymi warunkami fizycznymi niż twoje. Jakie są dla ciebie najtrudniejsze elementy gry na tej pozycji?
Jest zdecydowanie więcej zwrotów niż na środku defensywy. By je wykonywać, muszę często być bardzo nisko na nogach. Ponadto, boczni pomocnicy rywali są bardziej mobilni i trzeba być bardzo skoncentrowanym na ich pilnowaniu.

Z racji tego, że jesteś nowicjuszem na tej pozycji, to trener kazał raczej pilnować obrony czy zachęcał do podłączania się do akcji ofensywnych?
Mam przed sobą Grześka Bonina, więc moje zadanie polegało na tym, żeby go zabezpieczać. Dać mu swobodę działania z przodu i zabezpieczać zespół przed ewentualnymi kontrami.

Łatwo się oswoić z otoczką Lotto Ekstraklasy? Rok temu grywałeś, np. w Wólce Pełkińskiej, a teraz przeciwko Lechowi Poznań.
Fakt, różnica jest zdecydowana. Na pewno potrzeba trochę czasu i cierpliwości, ale nie było to takie trudne. Zdaje sobie sprawę, że zrobiłem duży przeskok, ale muszę twardo stąpać po ziemi, bo kroki można też zrobić w drugą stronę. Stawianie sobie coraz wyżej poprzeczki to jedyna droga, której muszę się trzymać.

Adrenalina przed meczem z Lechem musi być dużo większa niż przed starciem z Wólczanką w III lidze.
Na pewno inna jest mobilizacja i sposób przygotowania do tych meczów. Chociaż do każdego spotkania, nawet w niższych klasach rozgrywkowych, trzeba się przygotować na sto procent. Przede wszystkim w Lotto Ekstraklasie analiza zespołów, z którymi będziemy się mierzyć jest dokładniejsza. Można się dowiedzieć więcej na temat rywala i przełożyć te informacje w postawie na boisku. Trener uczula na różne rzeczy, mówi gdzie są dobre, a gdzie słabe strony przeciwnika i to nam pomaga.

Ciężej było się przygotować na mecz pucharowy w Jastrzębiu-Zdroju i on wam wyjątkowo nie wyszedł.
Nie ma co ukrywać, że daliśmy plamy. Musimy to wziąć na klatę. Rzuty karne to loteria, ale takie mecze powinniśmy rozstrzygać w 90 minutach. Jest nam po prostu wstyd. Dodatkowo ja dostałem dwie żółte kartki, więc nie mogę być zadowolony ze swojej postawy. Staram się jednak szukać pozytywów. Po to się robi błędy, żeby się ich potem wystrzegać w kolejnych meczach. Kartki były konsekwencją mojego złego ustawienia. Mam nadzieję, że poprawię ten element, bo przeanalizowałem mecz i więcej się to nie powtórzy.

To był dla ciebie zimny prysznic? Po efektownej wygranej 4:0 w debiucie w Ekstraklasie, przegrywacie potem z trzecioligowcem. Przydało się takie zejście na ziemię?
Nie powiedziałbym, że latałem jakoś szczególnie wysoko po tym meczu z Korona. Ale na pewno nie przystoi przegrać zespołowi z Ekstraklasy z taką drużyną jak GKS Jastrzębie.

Czy fakt, że Górnik rozgrywa mecze na Arenie był dla ciebie ułatwieniem? W końcu jest to dla ciebie znajome środowisko.
Można powiedzieć, że w jakimś stopniu tak. Grałem tutaj dwa lata w Motorze. Byłem obeznany wizualnie, ale boisko jest dla wszystkich takie same.

Do treningów po długiej kontuzji wrócił niedawno Łukasz Mierzejewski, nominalny prawy obrońca. W odwodzie trener ma też Pawła Sasina. Rywalizacja o grę na tej pozycji się zaostrza.
To bardzo dobrze, bo każdy z nas na tym skorzysta. Nie można tego rozpatrywać w negatywnym świetle. Wiemy o tym, że walka o skład trwa cały czas. To trener zdecyduje jak rozwiązać kłopot bogactwa na danej pozycji.

W październiku zaczął się rok akademicki. Ty łączysz grę w Górniku ze studiami.
Tak, jestem studentem trzeciego roku produkcji medialnej na UMCS. Program Indywidualnej Organizacji Studiów umożliwia mi godzenie treningów z uczelnią. IOS sprawia, że muszę mieć tylko 50% frekwencji na zajęciach, więc jakoś sobie radzę. Piłka jest jednak na pierwszym miejscu.

Twój tata grał w przeszłości w Motorze Lublin. Z pewnością ogląda twoje mecze. Otrzymujesz od niego dużo wskazówek?
Sporo rozmawiamy. Oczywiście, ma uwagi dotyczące moich spotkań. Na pewno mogę na niego liczyć i te podpowiedzi są bardzo przydatne.

Jesteś jednym z zawodników, którzy dołączyli do Górnika latem. Do zespołu przybyło wielu nowych zawodników. Jednak wasza komunikacja na boisku wygląda coraz lepiej.
Też tak mi się wydaje. Na wszystko potrzeba czasu. Z meczu na mecz tworzymy lepszy kolektyw. Popełniamy błędy, ale cały czas idziemy do przodu. Atmosfera w zespole jest fajna. Nic tylko trenować i grać jak najwięcej.

Nie wyszedłeś na drugą połowę ostatniego ligowego meczu z Lechem Poznań. Co się stało?
Źle stanąłem, jak skakałem do główki i dawny uraz się odnowił. Nie chciałem ryzykować zdrowia i poprosiłem o zmianę. Następnie odczuwałem ból przez kilka dni i trenowałem indywidualnie. Na szczęście, już wszystko dobrze i od poniedziałku ćwiczę na pełnych obrotach.

Ostatnio Sergiusz Prusak stwierdził, że wasza pozycja w tabeli nie jest adekwatna do gry i zasługujecie na wyższe miejsce w zestawieniu Lotto Ekstraklasy.
Zgadzam się z tą opinią. Nasza gra nie jest zła i dobrze wszystko funkcjonuje na treningach. Brakuje nam dwóch wygranych z rzędu, żebyśmy weszli na właściwe tory. Myślę, że to kwestia czasu. Ligowa tabela jest spłaszczona i kilka zwycięstw sprawi, że można wskoczyć do górnej ósemki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Aleksander Komor (Górnik): Muszę wymagać od siebie coraz więcej - Kurier Lubelski

Wróć na gol24.pl Gol 24