Andrzej Iwan: Wisła nie może sobie pozwolić, żeby stawać się pośmiewiskiem całej Polski

Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska
Andrzej Iwan, były piłkarz Wisły i komentator piłkarski
Andrzej Iwan, były piłkarz Wisły i komentator piłkarski Ryszard Kotowski
- Trzeba zacząć podejmować odpowiedzialne decyzje. Lepiej trzy razy się zastanowić niż robić kroki szybkie i po prostu głupie - mówi o sytuacji przy ul. Reymonta były piłkarz "Białej Gwiazdy" Andrzej Iwan.

Władze Wisły po wpadce z Oproiescu: nie będzie już więcej testów piłkarzy

Kilka dni temu dość ostro napisał Pan na swoim blogu o Wiśle. Stwierdził Pan, że jedną z rzeczy, którą mogą pocieszać się kibice "Białej Gwiazdy" jest ta, że gorzej już być nie może. Tylko że jak popatrzeć, jak Wisła ostatnio skompromitowała się ściągając na testy Rumuna z "podrasowanym" CV, a następnie 30-letniego amatora, to trudno o optymizm.
To wynika z paniki, jaka wkradła się do Wisły. Odkąd ten klub przejął Bogusław Cupiał, to "Biała Gwiazda" nie była w tak kiepskiej sytuacji ekonomicznej. Teraz ludzie odpowiedzialni za transfery nie bardzo wiedzą, jak w tej nowej rzeczywistości się odnaleźć. Mimo wszystko trochę się temu dziwię, ponieważ uważam, że aż tak dramatycznie w Wiśle nie jest. Oczywiście sytuacja jest zła, ale trudno nawet ją porównywać do tej z np. 1997 roku, kiedy Tele-Fonika przejmowała Wisłę.

Ale nawet wtedy nie sprowadzano zawodników ze sfałszowanym CV czy nauczycieli.
Trzeba w tych sprawach uważać, bo nawet jeśli klub nie ponosi wielkich kosztów takich testów, to uderza to mocno w markę. Wisła nie może sobie pozwolić, żeby stawać się pośmiewiskiem całej Polski. Mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś, kto opanuje sytuację i do takich rzeczy nie będzie już dochodziło.

Wierzy Pan, że Franciszek Smuda dostanie czas i aż trzy okienka transferowe na budowę silnej drużyny? Na razie w kontekście poważnych transferów można mówić chyba jedynie o Stjepanoviciu i Guerrierze.
Dobrze, że ktoś myśli o zapełnieniu luki na lewej obronie, bo na tę pozycję jest ciężko znaleźć dobrego zawodnika. Natomiast jeśli mówimy o trzech okienkach transferowych, to takie podejście trochę mnie martwi. Wygląda to tak, jakby ktoś już na początku próbował się asekurować. Nie wierzę, żeby prezes Cupiał chciał czekać tak długo. Podwaliny pod dobry zespół trzeba robić już teraz. Oczywiście, wszyscy, którzy Wisłę mają w sercu, muszą zdać sobie sprawę, że czeka nas ciężki okres przejściowy, ale już teraz trzeba zacząć z niego wychodzić. Na miejscu Franka Smudy nie liczyłbym na trzy okienka. Chyba, że ma na myśli trzy okienka w... każdym meczu (śmiech).

Na razie sytuacja jest taka, że na trzy tygodnie przed startem sezonu, Wisła ma co najwyżej kilkunastu piłkarzy do gry w ekstraklasie. W dodatku jeszcze łapią kontuzje.
Można zadać pytanie, co się dzieje, że tak młodzi zawodnicy łapią te kontuzje. Może jest trochę tak, że młodym graczom ciężko jest się przestawić na pracę, jaką trener Smuda zaordynował piłkarzom. Wiadomo, że treningi u Franka są wyczerpujące, ale nie ma innej drogi.

Nie odnosi Pan wrażenia, że w Wiśle trochę przespano ostatnie miesiące?
Rzeczywiście, coś w tym jest, że przegapiono kilka okazji. Można było już dawno "zaklepać" sobie kilku zawodników. Może wynikało to z tego, że nie do końca było wiadomo, jak będzie wyglądała sytuacja w klubie. Chyba jest też trochę tak, że każdy liczył, że jak przyjdzie Smuda, to namówi właściciela na poważne transfery. Okazuje się, że to nie takie proste. Teraz to trochę już jest "łapanka".

W poprzednim sezonie Wisła miała ogromne problemy ze strzelaniem bramek. Teraz sytuacja jest już dramatyczna, bo w kadrze został jeden napastnik, Rafał Boguski.
Na razie modlę się, żeby "Boguś" się nie wystrzelał, bo trafia w sparingach jak na zawołanie. Ta sytuacja to dla Wisły "obciach", że wchodzi w okres przygotowawczy z jednym napastnikiem. I to takim, który nie do końca nim jest, bo przecież Rafał najlepiej czuje się, grając tuż za napastnikami.

Biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną Wisły, może nie powinna ona "wyważać otwartych drzwi", tylko sięgnąć po Pawła Brożka, który znów jest wolnym piłkarzem.
Jeśli Paweł byłby gotów przyjąć warunki Wisły, to ja brałbym Brożka. Uważam, że Paweł to ciągle nie jest zgrana karta. On ma dopiero 29 lat. Owszem, nie grał ostatnio za wiele, ale przecież wiemy, co potrafi. Biorąc pod uwagę, jakie Wisła ma alternatywy w ataku, pozyskanie Pawła byłoby chyba mniejszym ryzykiem. O nim nie można powiedzieć, że ma "podrasowane" CV czy jest nauczycielem...

Jaki widzi Pan sposób na jak najszybsze wyjście z impasu?
Przede wszystkim trzeba zacząć podejmować odpowiedzialne decyzje. Lepiej trzy razy się zastanowić niż robić kroki szybkie i po prostu głupie. Mimo wszystko jest jeszcze trochę czasu, żeby poszukać odpowiednich ludzi i ustalić sobie taktykę choćby do końca rundy. Mimo krytyki, wszyscy liczą też na Franka. Co by o nim nie mówić, to on ma bogaty życiorys i jest osobą, która może pomóc wyjść Wiśle z zapaści. Ja, mimo tego wszystkiego, co powiedziałem, liczę, że Wisła się odbije i zaskoczy pozytywnie nas wszystkich już jesienią.

Zobacz koniecznie w Gazecie Krakowskiej: Nowa miłość Artura Szpilki [ZDJĘCIA]

Gazeta Krakowska

Polub nas na Facebooku! Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24