Cud w Zalesiu, czyli Legia wygrała z Barceloną

Paweł Zarzeczny
Paweł Zarzeczny, publicysta
Paweł Zarzeczny, publicysta Polskapresse
No więc było to tak, bociana dziobał szpak. A potem była zmiana i szpak dziobał bociana. A potem były jeszcze dwie takie zmiany - ile razy szpak był dziobany?". Ten wierszyk pamiętam od dzieciństwa, a uzmysławia jedno: nikt tak dokładnie nie wie, kto jest dziobany i jak dużo. Otóż muszę aż wziąć oddech, bo robi się mętlik w głowie.

Kamil Durczok: Bandyta ze stadionu rzucił państwo na deski

Ale do rzeczy. Wyobraźcie sobie 3 maja. Umawiam się z przyjaciółmi na narodowe święto, czyli do gospody w moim Zalesiu (to znaczy chciałbym, żeby było moje). Gra Legia, beznadziejna, z Lechem, tragicznym, ale są to nasze najdzielniejsze jedenastki i brak talentu niczego nie umniejsza. Stół jak to w gospodzie zastawiony suto: śledź, flaki, ogórki, pizza, smalec, flakony i mięsiwa, mecz niezły naprawdę, aż tu nagle podchodzi do mnie właściciel… "Wiesz, Paweł, ja wiem że jest 110. minuta, ale tu dużo ludzi przyszło na Ligę Mistrzów. Na Barcelonę z Realem. I muszę przełączyć...".

Najpierw próbowałem zabić go wzrokiem. Bezskutecznie. Potem, że nie zapłacę (bo na naszym stole był rachunek na kilka stówek, gdy małolaty brały jedno piwo z frytkami na trzech jak w świetlicy). Wreszcie, że spuszczę mu łomot, dałbym radę. No bo druga część dogrywki, w perspektywie karne, a on chce mi pokazywać Guardiolę! I nawet nie wie, że ten Bakero z Lecha, naszego, posyłał go na Ramblas po piwo i dziewuchy! Przyjaciel zasępił się i zniknął, dźwigając kolejne porcje podwójnych frytek, aż się pojawił i rzekł tak: "Słuchajcie, jest demokracja. Kto chce oglądać Legię z Lechem, a kto Barcelonę z Realem?".

No więc wstałem, żeby policzyć głosy (a tu już jakaś 113. minuta dogrywki, gdy tamci jeszcze żelują włosy w tej całej Barcelonie), no i patrzę. Kto za Barceloną? Podniosło się kilka rąk w najodleglejszym rzędzie. A kto za Lechem i Legią? Wszyscy!!! Chociaż wiedzieli, że Wawrzyniak to nie Messi, to i tak woleli Wawrzyniaka! No i oglądaliśmy Polaków! Aż do decydującego gola!

3 maja. Dawno nie widziałem tak pięknego przejawu patriotyzmu. To tak, jakby ktoś wreszcie dostrzegł, że wolimy Klenczona od Lennona (to znaczy ja wolę na pewno). Że jak się nie nauczymy szanować własnych wartości, to znikniemy - jak mówił Bismarck - nas nie trzeba wynaradawiać, załatwimy się sami, wystarczy władzę nam dać… Widzę to po ostatnich doprawdy żenujących akcjach rządu, że problemem są kibice. Czy wiecie, że ten wróg publiczny numer 1 "Staruch" to student Akademii Sztuk Pięknych, autor przepięknych kartoniad upamiętniających na przykład Powstanie Warszawskie?

Czy wy nie zdajecie sobie sprawy, że ci chłopcy w kapturach nie są bandytami, tylko samodzielnie myślącą grupą, zorganizowaną jak kiedyś Solidarność - oddolnie, nie odgórnie - że są patriotami. No tak, ktoś wyłamał krzesełko - ale czy Wałęsa nie przeskakiwał też przez płot? Przecież według was powinien zgłosić się najpierw do biura przepustek w stoczni.

Nie ma chyba lepszego przykładu jak Daniel Cohn-Bendit, który niegdyś rozpoczął rewoltę w Paryżu. Władze, żeby go zohydzić, pisały, że jest niemieckim Żydem, na co studenci wznieśli transparenty: "Wszyscy jesteśmy niemieckimi Żydami!". Dziś Daniel jest posłem europarlamentu.

Jezu, przecież cała nasza niby-elita wywindowała się na strajkach, protestach, wysadzaniu pomników, a dziś przeszkadza jej jeden młodzieńczy pomruk buntu. Pomruk, bo ci młodzi ludzie, jestem pewien, ze stadionów wyjdą na ulice. I zmiotą was, zadepczą, krawaciarze, bo granica wolności nie jest na Morzu Śródziemnym, a bunt pokolenia to nie tylko Kair, Trypolis, niedawno Paryż.

Ja to obserwuję z naprawdę dużym podziwem dla młodych, że jeszcze potrafią się opanować. I nie napluć na waszą - władcy, do jesieni chyba już tylko - ofertę pracy w Niemczech jako najlepszą perspektywę.

Tak, będę brutalny, ale Adolf Hitler też gwarantował pracę, dach, wyżywienie i roboty w Niemczech. Dziś są oferty dla kobiet w sektorze turystyki (czyli ścielenie łóżek) i budowlanka (czyli noszenie cegieł). W Szczecinie, jak donosi mi siostra, nabór jest już w gimnazjach, żeby dzieci szły do niemieckich zawodówek i wyszkoliły się w najprostszych zawodach. Pamiętacie "Polskie drogi"? Kurasia? Był szklarzem. Też potrzebny zawód. Ale czy szczyt marzeń? Pokolenia?

Z młodych Polaków robi się bandziorów, gdy to posłowie kradną, kupczą i wpychają sobie biały proszek do nosa. Zamyka się stadiony. Co do Legii - zamierzam pozwać wojewodę Kozłowskiego do sądu, bo kupiłem karnet za dwa tysiące i ani myślę nie oglądać meczu, bo ktoś gdzieś narozrabiał (zwłaszcza że nie narozrabiał), notabene dzięki temu dowiedziałem się w ogóle o istnieniu tego gościa. Zaś wojewoda Florek z Poznania zamknął stadion Lecha, najładniejszy w Polsce. Otóż ja znam innego Florka, gangstera (wg policji), kierowcę "Pershinga", który, zamiast stadiony zamykać, to zorganizował klub piłkarski, mistrza Polski juniorów, robi mecze, strzyże murawę, gotuje herbatę dla dzieci, to jest Florek!

Boże (bo już raz wezwałem Jezusa nadaremno), dlaczego zwykli ludzie więcej mają miłości do sportu, więcej patriotyzmu, więcej pasji niż wy, których podwiozą czarnymi beemkami na plac Defilad i wepniecie sobie biało-czerwone kotyliony!?

W Polsce nikt sobie nie zdaje sprawy, że obserwujemy na żywo bunt pokolenia, pokolenia, które nie chce już zmywać talerzy ani ściągać majtek na rozkaz. I które ma aspiracje. I nie cieszy się z zastrzelenia bin Ladena, który prawdopodobnie wcale nie istniał. Zresztą i tu Ameryka nie robi nic nowego - słynnego wodza Siuksów Siedzącego Byka (Tatanka Yotanka) obwozili po cyrkach Europy, oto wzór demokracji, jak nie kijem, to pałką!

No nic, trochę się zagrzałem, ale jak mawiał Lyndon B. Johnson, jak komuś za gorąco, to niech wyjdzie z kuchni... (a miał na myśli ten prezydent masakry w Wietnamie, kolejny przykład amerykańskiej demokracji, wówczas napalmem).

No dobra, ale są powody do optymizmu, mianowicie: jadę się odchudzać, co przy obecnej polityce nie będzie zbyt skomplikowane. Do tego bez kobiet i... bez żalu, gdyż - jak już ktoś wyznał w "Szwejku" - "bezczelne są te k... i zuchwałe!". Prawdopodobnie przeżyję, a wtedy wyskoczę jak mój kumpel na urlop do Kambodży. Jest tam bowiem tak, jak każdy lubi najbardziej. Tanio, cieplutko i wilgotno.

A co do tego zwycięstwa Legii z Barceloną w Zalesiu (jakieś 6:1) muszę się przyznać, że kiedyś i ja grałem na Camp Nou, razem z księdzem Zapolskim (dziś proboszcz u Boromeusza na Powązkach) i nie strzeliłem karnego, jednak paraliżuje ta atmosfera). No i potem ten słynny zespół przyjeżdża do Warszawy, a ja mam akurat rodzinny obiad. No i kuzyni chcą się pochwalić, że synek, siedmioletni, był na meczu z klasą.

- Powiedz, Konradku, wujkowi, fajnie było?
- Tak, super, wujku!
- A co śpiewałeś?
- To co wszyscy. Barcelona, Barcelona, stara k... pier...!

No więc u nas w Zalesiu też Barceloną nikt sobie głowy nie zawraca.

Paweł Zarzeczny jest publicystą Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24