Czas rozliczeń Inzaghiego - co przyniosła Milanowi półroczna praca "Pippo"? (KOMENTARZ)

Szymon Janczyk
Gdy z początkiem czerwca ogłoszono decyzję władz Milanu dotyczącą osoby, która zastąpi Clarence'a Seedorfa na stanowisku trenera Rossonerich, kibice byli zachwyceni. Następcą Holendra, z którym klub rozstał się w niezbyt przyjaznych okolicznościach, została inna legenda klubu z Mediolaniu - Filippo Inzaghi.

Nadzieje wiązane z Włochem były spore. Po fatalnym sezonie miał przywrócić klub na szczyt, co zresztą sam zapowiadał. Nie od dziś wiadomo, że Pippo był jednym z ulubieńców Silvio Berlusconiego i jego zaufanym człowiekiem, stąd też brakowało obaw o deja vu historii z Seedorfem, który nie chciał działać wspólnie z byłym premierem Włoch. Po kilku miesiącach okazuje się jednak, że ex-lis pola karnego w świecie trenerskim wypada dość słabo. Czego brakuje Pippo i zespołowi Milanu?

Od początku kadencji Inzaghiego wiadome było, że ma swój pomysł na zespół. Chciał stworzyć nowy Milan, który nawiązałby swoją grą do drużyny, w której sam występował. Oczywiście wszystkie decyzje miały być konsultowane z Silvio Berlusconim, który przez swojego przyjaciela dostał możliwość większego wpływu na wygląd zespołu. Pierwsze spotkania wyglądały naprawdę obiecująco, jednak ciężko było wyciągać wnioski po dwóch, czy trzech tygodniach ligowych zmagań. Teraz, po jedenastu kolejkach Serie A można śmiało napisać, że Inzaghi swojego zadania do tej pory nie wypełnia. Wysoka pozycja Rossonerich w tabeli to zasługa nie tyle dobrej postawy piłkarzy z Mediolanu co raczej słabość ich rywali, którzy podobnie jak Milan nie potrafią ustabilizować formy, a zwycięstwa Il Diavolo są raczej zasługą szczęścia. Ok, fart w futbolu odgrywa wielką rolę, ale o wiele bardziej wolałbym oglądać Milan grający efektowną, porywającą piłkę - chyba zresztą jak każdy z nas.

Tymczasem nie ma żadnych atutów, które mogą bronić Milan i świadczyć o postępie zrobionym przez ten zespół. Drużyna stoi dokładnie w tym samym miejscu, w którym była za kadencji Seedorfa, o ile nie można już powiedzieć, że zrobiła krok w tył. Za kadencji Holendra Milan potrafił wygrać 5 spotkań z rzędu, co wcześniej zdarzyło się w 2011 roku. Milan Seedorfa wygrał derby Mediolanu po raz pierwszy od trzech lat. Wreszcie, odwołując się do meczu z Sampdorią, kto po raz pierwszy od 2007 roku poprowadził Rossonerich do ligowego zwycięstwa w Genui? Tak, Seedorf. Nie jestem jego zwolennikiem, ale nie mogę mu odmówić postawienia zespołu na nogi i jego już sprawa w jaki sposób udało mu się tego dokonać.

TrenerMeczePunktyZwycięstwaRemisyPorażki
Inzaghi1117452
Seedorf1117524

Obaj wypadli tak samo, czy aby na pewno? Seedorf przejął zespół w środku sezonu, zespół w rozsypce, który do czasu jego przyjścia miał na koncie 22 punkty wywalczone w 19 spotkaniach. Inzaghi miał natomiast cały okres przygotowawczy do poznania drużyny, a i tak osiągnął identyczny wynik. Warto również spojrzeć na rywali, z którymi obaj panowie się mierzyli. W przypadku "Pippo" są to trzej beniaminkowie (pięć punktów), trzy zespoły z miejsc 15-20 (siedem punktów), Juventus (porażka), Fiorentina (remis), Sampdoria (remis), Hellas (wygrana) i Lazio (wygrana). Seedorf mierzył się z mistrzem kraju i piekielnie mocnym Napoli (zero punktów), czterema zespołami znajdującymi się wówczas w top 6 ligi (siedem punktów), siódmym Lazio (remis), dwunastą Sampdorią (wygrana) i trzema zespołami z miejsc 14-16 (sześć punktów). Najbardziej bolesna u "Pippo" jest z pewnością strata punktów z drużynami z dołu tabeli. Seedorf po przeciętnej "jedenastce", meczem z Fiorentiną rozpoczął wspomnianą już serię pięciu zwycięstw, czym naprawdę sporo zyskał. Pozostałe 12 oczek Rossonerim dostarczyli wówczas Chievo, Genoa, Catania i Livorno. Serię przerwała wówczas stołeczna Roma. Rzymianie pojawiają się również na końcu terminarza najbliższych pięciu gier Milanu Inzaghiego, ale droga, która prowadzi do starcia z Giallorossi nie jest łatwa. Wiadomo już, że "Pippo" nie zgarnie 15 punktów, bo stracił dwa w meczu z Sampdorią, ale dalszy terminarz również nie sprzyja Il Diavolo. Kolejni rywalem Milanu to Inter Mediolan, Udinese, Genoa i Napoli. Już na papierze widać, że ciężko w ogóle myśleć o zdobyciu powyżej dziesięciu oczek...

[img]https://pbs.twimg.com/media/B2JY9qxCQAAOSNc.jpg:large

Gdzie leży główny problem Inzaghiego? Wydaje się, że chodzi o sposób budowania zespołu. "Pippo" bardzo chce tworzyć własny, oryginalny Milan, dlatego porzucił wszystko co zostawił mu Seedorf. Ślepo wierząc w swoją formację (ofensywne, uwielbiane przez "Pippo" i... Berlusconiego 4-3-3) marnuje potencjał zawodników. Dużym problemem w tym ustawieniu jest przede wszystkim brak kreatywnych pomocników. Druga linia to od zawsze najważniejszy punkt każdego zespołu i jej fatalna postawa w przypadku Milanu jest największą bolączką tego zespołu. Gdy ekipa z San Siro traci bramki często można zauważyć brak jakiejkolwiek współpracy pomocników z defensywą. O ile do Nigela de Jonga nie można mieć żadnych zarzutów, to pozostała dwójka (Andrea Poli i Suley Muntari, ulubieńcy "Pippo") wygląda niczym zagubione dzieci we mgle. Żaden z nich nie wie, co naprawdę należy robić na boisku, a chaos, który wprowadzają ma nieodwracalne efekty.

Jak widać na załączonym wyżej obrazku "Pippo" często zmienia skład, jednak te rotacje niewiele wnoszą do gry zespołu, ponieważ wciąż wdrażana jest ta sama błędna taktyka i złe ustawienie. Poza tym warto zauważyć, że "Pippo" wypróbował już szesnastu piłkarzy z pola wystawiając ich od pierwszej minuty, ale tylko 14 z nich uzbierało na koncie powyżej 300 minut, a 15 w tej klasyfikacji Essien rozłożył 229 minut na placu gry na pięć spotkań co w przekroju wszystkich kolejek daje mu 21 minut szansy na pokazanie się trenerowi. Ghańczyk faktycznie jest bez formy, co udowodnił w ostatnim występie, ale co z pozostałą dziewiątką? W kadrze Milanu znajduje się przecież 24 zawodników z pola. Tymczasem Mexes, Saponara, Pazzini, van Ginkel, Niang, Armero i Mastour (nie grał wcale) pojawili się na boisku 11 razy lecz spędzili na nim łącznie 327 minut - średnio jedną połowę na gracza... W sytuacji, gdy zespół zawodzi należy szukać zmian. Jeśli więc "Pippo" uznał na podstawie treningów, że Ci piłkarze nie nadają się do gry, to czemu nadal nie zmienił ustawienia dając im szansę pokazania się na innych pozycjach, często po prostu nominalnych, a nie tych, które on im wypatrzył?

Pomijając już fakt kompletnej bezużyteczności i brnięcia w bagno z klapkami na oczach - czasami warto coś zmienić dla samej zmiany, dla efektu zaskoczenia. Nie używać ciągle tych samych schematów i szablonów, chociaż ciężko w ogóle mówić o jakichś schematach, gdy na boisku panuje taki chaos jaki ma miejsce w szeregach ekipy Inzaghiego. Tego Milanowi również brakuje i inni to widzą. Inni - ale nie Inzaghi. Temat ustawienia jest bardzo ważnym punktem całej tej rozprawy, co właściwie "Pippo" robi nie tak. Inzaghi popełnia jeden, bardzo często popełniany przez niedoświadczonych szkoleniowców błąd. Zamiast dobierać taktykę do piłkarzy, dobiera piłkarzy do taktyki. Czy to jest jakaś różnica? A i owszem, ogromna.

Kadrowo ekipa z Mediolanu to ścisła czołówka ligi, bez krzty ironii. Gdy jednak marnotrawi się to w tak piękny sposób jak robi to "Pippo", zyskujemy obraz zespołu zagubionego, który zupełnie sobie nie radzi. Przechodząc do sedna sprawy. Seedorfowi można zarzucać niepokorność i wiele pozaboiskowych konfliktów, w większości wynikających z własnej winy, ale nie można powiedzieć, że nie potrafił pracować z tą drużyną czego niestety nie potrafi zrobić Inzaghi. Seedorf znakomicie rozszyfrował potencjał do gry w systemie 4-2-3-1 i dało to efekt - cały team funkcjonował naprawdę dobrze i zaczynał już przypominać zdrowy organizm. Oczywiście wpadki się zdarzały, ale drużyna powoli przyzwyczajała się do tego systemu, który do Milanu pasuje jak ulał. W pewnym momencie oczywiste już było, że Holender w drużynie nie zostanie, ale nie oznaczało to, że następca ma nie skorzystać z jego pracy. Tymczasem "Pippo" przejął wyleczonego w 75% pacjenta i sprawdził go do początkowego stanu choroby. Najbardziej boli fakt, że nawet w obliczu fatalnej postawy na boisku nie potrafi podjąć męskiej decyzji i dokonuje bezsensownych roszad. Zmiana wykonawców nic nie da, gdy nie funkcjonuje mechanizm. To jakby zamiast kupić baterie do zegarka, wymieniać zegary. Choćbyśmy kupili najdroższy dostępny na rynku, nic nam to nie da póki nie sprawimy, żeby działał. Będzie ładnie wyglądał na ścianie, ale nie spełni swojego zadania bo nie dowiemy się, która jest godzina. To właśnie od kilku miesięcy praktykuje "Pippo".

Zaczynając od bezsensownego transferu - Giacomo Bonaventura - dobry piłkarzy i z pewnością duże wzmocnienie, jednak w tym momencie wygląda na to, że wyrzucono 7 milionów euro w błoto, bo trener nie potrafi znaleźć dla niego miejsca na boisku. Najdroższy zakup, prawdziwy hit letniego okienka transferowego nie pasuje do koncepcji trenera, bo ten ma już obsadzone skrzydła? Istna parodia. Idźmy dalej, marnowanie Keisuke Hondy (co zabiera miejsce w składzie wspomnianemu wcześniej Bonaventurze), który odkąd sięgam pamięcią grał na pozycji ofensywnego pomocnika, tak zwanej "10", a gdy tylko był rzucany na skrzydła nie istniał. Tak jest również w obecnym Milanie. Japończyk strzelił co prawda sześć bramek (najlepszy rezultat w drużynie) i zaliczył kilka asyst, ale to naprawdę nie ma znaczenia, bo z tych liczb można rozliczać napastnika, nie Hondę.

Honda miał być, w zamyśle jego transferu nowym Kaką, konstruktorem Milanu. Osobą, która będzie stanowiła centralny punkt ofensywy, mózg każdej operacji. Tymczasem "Pippo" ogranicza jego występy do "o, ten Honda jednak gra dzisiaj bo właśnie bramkę strzelił". Strzelone gole, zwłaszcza zwycięskie, przemawiają za Keisuke - z tym, że każda taka roszada jest kolejnym przewróconym klockiem domino. Następnym jest kompletnie bezużyteczna rola na boisku środkowego napastnika. W tym sezonie zawodnicy grający na tej pozycji u "Pippo" zdobyli 6 z 21 bramek. Jeśli pod to "podciągniemy" ostatni gol El Shaarawy'ego, który jest nominalnym napastnikiem, ale wówczas gra na skrzydle, otrzymujemy wynik 7/21. Może i byłby to całkiem dobry rezultat, jest jednak jedno "ale". Tylko dwie z tych bramek zostały zdobyte wypełniając założenie przypisane tej pozycji - gol z pola karnego. A reszta? No cóż...

NazwiskoGoleZdobyte z "16"Zdobyte spoza "16"Z rzutów karnych/wolnych
El Shaarawy1010
Menez4103
Pazzini1*100
Torres1100
Niang0000
ŁĄCZNIE7313

*Gol Pazziniego w meczu z San Lorenzo.

Słabo? Nie, jest jeszcze gorzej. Z tych trzech bramek zaledwie jedna była następstwem skutecznego zagrania od kolegi z zespołu - był to gol Fernando Torresa. W przypadku trafienia Meneza był to pamiętny błąd obrońców w meczu z Parmą, a do Pazziniego futbolówka dotarła dzięki nieudanej próbie zablokowania podania w pole karne. Jak więc napastnik ma strzelać, skoro nie dostaje podań? Tutaj oczywiście można doczepić się nieskuteczności Torresa, Meneza i ich zmienników, że nie potrafią trafić w bramkę, że nie wykorzystują sytuacji, ale... sytuacja ma się podobnie do tej, która niegdyś panowała w reprezentacji Polski. Robert Lewandowski nie trafiał do siatki, bo nie otrzymywał podań od kolegów, a sam cofając się po piłkę zostawiał lukę na nominalnej pozycji. Szczegółowe statystyki napastników są po prostu tragiczne. Zaledwie w czterech meczach snajperzy Milanu oddali co najmniej trzy strzały znajdując się w szesnastce. Tak naprawdę tylko raz można zarzucić Torresowi nieskuteczność - gdy zmarnował wszystkie cztery próby zdobycia bramki w meczu z Palermo.

Strzały z pola karnego i zza pola karnego
NazwiskoMecze (Minuty)CelneNiecelneZablokowaneCelneNiecelneZablokowane
Torres9 (521)483120
Menez11 (833)621121
Pazzini5 (69)010000
Niang2 (12)000100
Łącznie1435 minut10114341

Strzał z pola karnego piłkarza Milanu oglądamy średnio co... godzinę! To wydaje się niemożliwe, ale jak w ogóle w taki sposób można zdobyć bramkę? Jeszcze śmieszniej jest gdy spróbujemy policzyć co jaki czas środkowy napastnik oddaje celny strzał będąc w szesnastce - wynik to... co dwie i pół godziny. W co drugim spotkaniu...

Proponowane rozwiązanie problemu? Powrót do taktyki Seedorfa i wykorzystanie 100% potencjału drużyny. Proszę, jak pięknie wygląda optymalny skład Milanu w formacji 4-2-3-1, której Inzaghi użył raz, wydaje się tylko po to, by zaznaczyć, że nie będzie jej używał.

[img]http://footballformation.co.uk/team/4231/111114125632.png

Dużo więcej do powiedzenia miałby wówczas Honda - typowa "10", która dostarcza piłki napastnikom. Większe znaczenie zyskuje również ławka rezerwowych, na której pojawia się więcej opcji do manewrów niż obecnie. W razie potrzeby można również manewrować taktyką, przechodzić na inne systemy jak np. 4-3-2-1 z dwoma skrzydłowymi lekko wycofanymi do środka pola i skupionymi bliżej centralnego pomocnika kreatorami gry -Hondą i Montolivo. Można również wycofać jednego ze środkowych pomocników wpuszczając drugiego napastnika. Rozwiązań jest mnóstwo, lepszych czy gorszych, ale to tylko puste słowa. Mógłbym tak pisać godzinami, lecz dopóki Milan będzie prywatnym folwarkiem coraz bardziej skąpego Berlusconiego i jego popleczników, którzy zrobią wszystko czego chce Silvio, nic się nie zmieni. Ostatnio Silvio całkowicie postradał zmysły ogłaszając, że oczekuje Milanu złożonego głównie z Włochów, który będzie regularnie wygrywał ligę. Jak jednak zbudować zespół Włochów bez prawdziwej, dobrze funkcjonującej szkółki? Tego już nie powiedział. Co pozostaje kibicom? Cóż, zawsze możemy świętować zdobycie Pucharu Berlusconiego i Trofeo Tim - i to w jednym sezonie! W końcu Milan to najbardziej utytułowany klub świata...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24