Echa Copa America - zwycięstwo "czarnego konia"

Sebastian Kuśpik
Copa America już za nami. Turniej w Argentynie przysporzył fanom piłki nożnej wielu emocji. Nie brakowało zaskakujących rozstrzygnięć, a właściwie należałoby napisać - sensacji.

Sprawdziły się moje słowa dotyczące tego, że faworytami będą gospodarze oraz Brazylijczycy. Cały futbolowy świat widział w nich kandydatów do końcowego triumfu. Bardzo długo fani obu reprezentacji, dziennikarze oraz postronni obserwatorzy wypatrywali pięknej gry i zwycięstw potentatów. Wypatrywali i… jakoś dojrzeć nie mogli i ostatecznie nie dojrzeli. Poza jednym przebłyskiem zarówno podopieczni Mano Menezesa jak i Sergio Batisty po prostu dali ciała i na tym podsumowanie ich występu należy zakończyć, ponieważ inni zasłużyli bardziej na miejsce w tym artykule.

Mowa oczywiście o tych, których typowałem przed startem tegorocznego Copa America na czarnego konia turnieju, a więc Urugwajczykach. Czwarta drużyna ostatniego mundialu zaprezentowała najrówniejszą formę i przede wszystkim miała w składzie zawodników, którzy potrafili grę kadry wziąć na swoje barki. Wygrali jak najbardziej zasłużenie, bo choć podziwiam Paragwaj za niespotykaną umiejętność gry turniejowej, to jednak triumf w CA bez wygrania w regulaminowym czasie gry choćby jednego meczu byłby dla mnie pomyleniem z poplątaniem.

Szkoda tylko, że nie sprawdził się mój główny faworyt do korony króla strzelców. Luis Suarez zdobył bowiem „tylko” cztery gole i zajął „tylko” drugie miejsce w tej klasyfikacji. Wyprzedził go niespodziewanie grający momentami, zdaniem mediów, wręcz pokracznie Guerrero, ale ode mnie należą mu się szczere brawa, bo napastnika rozlicza się w pierwszej kolejności ze strzelonych bramek, a że nie były to trafienia do tak zwanego „pustaka”, to moja ocena jego gry jest jeszcze wyższa.

Suarez został na szczęście najlepszym piłkarzem turnieju, na co w 100%-ach zasłużył. Napastnik Liverpoolu pokazał, że jest zawodnikiem klasy światowej i już niedługo zacznie, a być może tegorocznym Copa America właśnie zaczął, pisać piękną kartę swojej futbolowej legendy, bo choć w Ajaxie był niekwestionowaną gwiazdą, to jednak The Reds to zdecydowanie inna półka. Oby tylko utrzymał formę do startu Premier League i… zdążył przed nim porządnie wypocząć, bo od czasu zakończenia poprzedniego sezonu miał tylko kilka dni wolnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24