Eduards Visnakovs nowym idolem kibiców Widzewa

Paweł Hochstim/Dziennik Łódzki
Wystarczyło 90 minut, by Eduards Visnakovs stał się idolem kibiców Widzewa
Wystarczyło 90 minut, by Eduards Visnakovs stał się idolem kibiców Widzewa Krzysztof Szymczak/Polskapresse
Wystarczyło dziewięćdziesiąt minut, by Eduards Visnakovs stał się idolem kibiców Widzewa. I nie ma tutaj znaczenia fakt, że w dzisiejszej drużynie trudno znaleźć kandydata, który mógłby stać się ulubieńcem tłumów.

Mariusz Pudzianowski vs Sean McCorkle na gali KSW 24 w Łodzi

W ostatnim czasie żaden z piłkarzy Widzewa nie zaskarbił sobie sympatii kibiców tak szybko. Ale też Łotysz na to zasłużył, bo, po pierwsze, zdobył dwa gole, które dały drużynie zwycięstwo, a po drugie - trafił do Widzewa w ostatniej chwili dzięki jednemu z kibiców, łódzkiemu biznesmenowi Grzegorzowi Waraneckiemu, który sfinansował jego zatrudnienie. To już przed meczem sprawiło, że kibice bardzo mocno w niego wierzyli. Waranecki sprowadzając Visnakovsa do Widzewa zapewnił sobie ewentualny zysk z transferu piłkarza. Po pierwszym meczu może być zadowolony, bo jego podopieczny zanotował debiut marzeń, choć nie czuł się bohaterem.

- Uważam, że bohaterami jest cała drużyna, bo byliśmy w trudnej sytuacji. Umieliśmy jednak podnieść się po stracie gola. A przecież bez pomocy chłopaków nic bym nie zrobił - skromnie mówił napastnik Widzewa.
Visnakovs ma wszystkie cechy, które pozwalają wierzyć, że w polskiej lidze zrobi karierę. Nie tylko stara się i walczy na treningach, ale również zachowuje pokorę. Na boisku wyróżnia się szybkością, dzięki czemu łatwo wyprzedza obrońców. Głównie dzięki temu dwukrotnie trafił do bramki Zawiszy.

- Visnakovs był potrzebny mojej drużynie, a na boisku walczył dokładnie z taką determinacją, jak my wcześniej, gdy pracowaliśmy nad jego zatrudnieniem. Dzisiaj spełnił nasze oczekiwania i mam nadzieję, że w następnych meczach też będzie skuteczny - mówił szkoleniowiec Widzewa Radosław Mroczkowski.

Wystarczy chwilę porozmawiać z młodym widzewiakiem, by zobaczyć, że to sympatyczny człowiek, który nie powinien mieć problemów z aklimatyzacją w zespole. A do tego obiecał, że już niebawem będzie mówił po polsku. - Potrzebuję na to najwyżej kilku miesięcy i będę już mówił po polsku. Dzięki temu będzie mi łatwiej porozumiewać się nie tylko z kolegami, ale również z dziennikarzami - mówił uśmiechnięty od ucha do ucha po ostatnim gwizdku spotkania z Zawiszą.

Widać, że Łotysz szybko złapał wspólny język z kolegami z zespołu. - Uważam, że wnosi wiele do zespołu. Najważniejsze, że nie stoi w miejscu, bo to właśnie jego ruchliwość zdecydowała, że zdobyliśmy dwa gole. Fajnie będzie, jak w kolejnych spotkaniach też będzie nam się dobrze współpracowało - mówił Bartłomiej Pawłowski.

Taki piłkarz Widzewowi był bardzo potrzebny, a kibice widzą w nim snajpera na miarę Marka Koniarka lub przynajmniej Marcina Robaka. Sam Visnakovs woli porównania do swojego rodaka Artjomsa Rudnevsa, który jeszcze niedawno był gwiazdą Lecha Poznań, a obecnie występuje w niemieckim Hamburger SV, dla którego w ubiegłym sezonie zdobył dwanaście bramek w Bundeslidze. Widzewski napastnik kiedyś występował z Rudnevsem w reprezentacji młodzieżowej Łotwy, a dzisiaj chce walczyć z nim o miejsce w pierwszej drużynie narodowej.

Ale również Visnakovs, który już zyskał nowy pseudonim "Wiśnia", potrzebował takiego klubu, jak Widzew. Dla 23-latka jest to duża szansa, by wypromować się do lepszej ligi, bo do tej pory nie miał na to szansy. Do 2012 roku występował w łotewskich klubach, a później podpisał kontrakt z kazachskim Szachtiorem Karaganda. Wiadomo, że z ligi Kazachstanu trudno jest trafić do markowego klubu. - Mój łotewski zespół nie przedstawił mi wtedy oferty przedłużenia umowy, a menedżer zaproponował wyjazd do silnego klubu w Kazachstanie. Postanowiłem przyjąć ofertę, choć wiadomo, że marzyłem o tym, by trafić na zachód - opowiadał jeszcze przed piątkowym debiutem.

Niewiele brakowało, a "Wiśnia" nie trafiłby do Widzewa, bo po kilku dniach testach w Łodzi zdecydował się wyjechać do Bełchatowa. Trener GKS Kamil Kiereś szybko zorientował się, że to dobry piłkarz i rekomendował jego zatrudnienie. Jeszcze tydzień temu w niedzielę Visnakovs zdobył trzy gole w wewnętrznej grze piłkarzy GKS, a później powiedział Kieresiowi, że chciałby zostać w Bełchatowie. Rozmowy z menedżerem piłkarza nie zakończyły się jednak sukcesem i piłkarz w poniedziałek przyjechał do Łodzi. Tu warunki transferu miał już omówione.

Oczywiście dzisiaj jest zbyt wcześnie, by prorokować, że Visnakovs zrobi wielką karierę, ale z pewnością dziś jest to piłkarz, który przerasta wielu napastników w Polsce. Ba, mając na uwadze limit zarobków dla nowych piłkarzy, który nałożyła na Widzew Komisja Licencyjna PZPN, Mroczkowski nie mógł nawet marzyć, że do jego drużyny trafi piłkarz tej klasy. Oby w sobotnim meczu z Koroną "Wiśnia" potwierdził swoje umiejętności i znów pomógł Widzewowi w zwycięstwie.

Dziennik Łódzki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24