Ekstraklasa bez ekstra piłkarzy

Jakub Królak
Danijel Ljuboja jest najgłośniejszym transferem ostatnich lat w Ekstraklasie
Danijel Ljuboja jest najgłośniejszym transferem ostatnich lat w Ekstraklasie Bartosz Syta/Polska The Times
W ostatnich latach coraz częściej słyszy się o znanych piłkarzach, którzy mieliby zasilić szeregi którejś z polskich drużyn. W Ekstraklasie mieli grać już Fernando Morientes, Guti czy nawet Patrick Kluivert. I choć w większości przypadków były to tylko plotki, okazuje się, że ściągnięcie nad Wisłę gwiazdy wcale nie musi być zadaniem ponad siły.

Ljuboja przetarł szlak

Kiedy w czerwcu 2011 roku Legia Warszawa ogłosiła podpisanie kontraktu z Danijelem Ljuboją, byłym graczem takich klubów jak PSG, VfB Stuttgart czy HSV Hamburg, kibice podzielili się na dwie grupy. Jedna narzekała: że to emeryt, że przyjeżdża tylko dorobić, że będzie częściej się leczyć niż grać. Rację miała jednak druga część kibiców, która wieszczyła, że Ljuboja szybko stanie się gwiazdą nie tylko Legii, ale też całej Ekstraklasy.

Wpływ Serba na grę stołecznej drużyny jest ciężki do zmierzenia za pomocą samych statystyk (11 goli i 5 asyst w samej lidze). Serb bardzo rzadko przebywał w polu karnym rywala, lubił natomiast cofnąć się po piłkę nawet w okolice połowy. Wprowadzał niesamowity spokój w rozegraniu piłki, potrafił przytrzymać ją na połowie rywala i umiejętnie rozprowadzić akcję. To na nim opierała się ofensywa Legii, do której wprowadził nową, zachodnią jakość, nie widzianą w naszej lidze nigdy wcześniej. Sprawiał wrażenie gracza z innej planety, który, choć nie tak szybki i dynamiczny jak kiedyś, nadal z ogromną maestrią dyrygował poczynaniami swoich partnerów. Ljuboja przyczynił się znacznie do dobrych wyników Legii w Lidze Europy, w której stołeczny klub odpadł dopiero w 1/16 finału ze Sportingiem Lizbona.

Nie sposób też nie zauważyć wpływu Ljuboi na grę młodych piłkarzy, takich jak Żyro czy Wolski. Granie czy trenowanie przy graczu klasy Serba było dla tej dwójki bardzo pożytecznym doświadczeniem, które na pewno w jakimś stopniu wpłynęło na ich rozwój w minionym sezonie. I choć Ljuboja lubi na boisku wyrażać złość z powodu decyzji sędziów czy nieudanego zagrania kolegi, nie można zarzucić mu braku zaangażowania w grę drużyny. Nie sprawia też żadnych problemów pozaboiskowych, stroni od wszelkich afer, skupiając się tylko na grze. Zatrudnienie go było niemałym ryzykiem, bo podczas swojej bogatej kariery dał się poznać zarówno jako zawodnik znakomity, jak i bardzo krnąbrny. Sprowadzenie go okazało się jednak strzałem w dziesiątkę, którego nikt w Warszawie nie może żałować.

Niedoszłe wyblakłe gwiazdy

Niewiele brakowało, a w tym samym okienku transferowym Polonia odpowiedziała by na transfer Ljuboi niezwykłym hitem. O krok od podpisania kontraktu z Czarnymi Koszulami był Mateja Kežman, który występował w klubach jeszcze lepszych niż te, w których grał Serb z Legii. Kežman był zawodnikiem m.in. PSV, Chelsea czy Atletico Madryt, dla których zdobył ponad sto goli. Do transferu nie doszło, choć, jak zapewniał właściciel Polonii, Józef Wojciechowski, kwestia finansowa nie była problemem. Sam zawodnik również bardzo entuzjastycznie podchodził do tematu gry w Ekstraklasie. Wojciechowski stwierdził jednak, że nie chce ryzykować zatrudnienia piłkarza, którego forma jest niewiadomą (Serb grał wcześniej w Chinach) i który słynął z ciężkiego charakteru.

Już pół roku wcześniej do Warszawy mógł trafić inny znany piłkarz. Polonia była poważnie zainteresowana Royem Carrollem, byłym bramkarzem m.in. Manchesteru United, który w Premier League rozegrał prawie sto meczów. Tym razem obawiano się, że Carroll powróci do niesportowego trybu życia, jaki kiedyś prowadził (chodziło o uzależnienie od hazardu). Kolejna szansa na zatrudnienie słynnego gracza nie została wykorzystana.

Rok przed hitowym transferem Legii, szansę na pozyskanie gwiazdy miał też Lech Poznań. Do stolicy Wielkopolski dotarła oferta zatrudnienia Mido, słynnego egipskiego napastnika, byłego gracza Romy, Tottenhamu i Ajaxu. Jednak zamiast niego wybrano tańszą opcję i zakontraktowano dwóch innych napastników. O ile zakup Artjoma Rudniewa był strzałem w dziesiątkę, o tyle sprowadzenie Artura Wichniarka okazało się być nieporozumieniem. Doświadczony gracz wystąpił zaledwie w piętnastu meczach, w których zdobył jedną bramkę, więc klub rozwiązał z nim kontrakt po zaledwie czterech miesiącach. Czy Mido spisał by się lepiej? Nie wiadomo, ale chyba ciężko byłoby spisać się gorzej...

Jeszcze wcześniej, bo już w 2009 roku, znany piłkarz mógł z kolei zasilić szeregi gdańskiej Lechii. Mowa o 33-letnim wtedy Victorze Sanchezie, byłym graczu Realu Madryt i Deportivo la Coruna. Jednak gracz, który wystąpił łącznie w ponad 300 meczach Primiera Division i osiem razy reprezentował Hiszpanię, okazał się zbyt słaby dla gdańszczan, którzy ostatecznie zrezygnowali z jego zatrudnienia. Prezes Rady Nadzorczej klubu, Andrzej Kuchar stwierdził, że Sanchez generowałby tylko koszty i zabierał miejsce w składzie młodym zawodnikom. Ciężko niestety przypomnieć sobie nazwisko zdolnego, młodego gracza, któremu w tym czasie miejsce w składzie zabierałby Sanchez...

W 2008 roku w mediach pojawiła się sensacyjna informacja, według której słynny Patrick Kluivert miałby zostać zawodnikiem Wisły Kraków. Oczywiście jak zwykle nic z tego nie wyszło, ale znacznie ciekawsze jest to, co wydarzyło się trzy lata później. W jednym z wywiadów zawodnik przyznał, że o tej ofercie nic nie słyszał, ale gdyby taką dostał, mógłby ją przyjąć. Kluivert miał wtedy 32 lata i po rozwiązaniu kontraktu z Lille pozostawał bez klubu. Ostatecznie nie znalazł nowej drużyny i zakończył karierę. Może więc gdyby działacze krakowskiego klubu wykazali nieco więcej determinacji, legendarny napastnik biegałby w ataku Białej Gwaizdy po dziś dzień.

Podobnych sytuacji było jeszcze kilka (do Legii chciał przejść Rivaldo, były gwiazdor Barcelony, wybierany najlepszym piłkarzem świata w 1999 roku, zaś testy w pierwszoligowym Zawiszy Bydgoszcz oblał Victor Agali, były gracz Schalke i reprezentacji Nigerii).

Klubom nie zależy na płaceniu za nazwiska

Żadnej gwiazdy poza Ljuboją nie udało się ściągnąć do Ekstraklasy, choć ciężko powiedzieć, czy wyrażenie "udało się" jest na miejscu. Nie sposób nie odnieść bowiem wrażenia, że polskim klubom po prostu nie zależy na sprowadzeniu znanego nazwiska. Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że raptem dwa tygodnie temu dwaj byli gwiazdorzy Milanu, mistrzowie świata z 2006 Filippo Inzaghi i Gennaro Gattuso, zgłosili chęć gry w Ekstraklasie, a działacze polskich klubów nawet nie podjęli z nimi rozmów? Ofertę zatrudnienia tych graczy otrzymały Lech, Legia i Wisła, jednak nie byli zainteresowani tymi piłkarzami. Gattuso wybrał więc ofertę ze szwajcarskiego Sionu (liga niewiele silniejsza od naszej), natomiast "Super Pippo" może nawet zakończyć karierę. Po raz kolejny straciliśmy ogromną szansę na to, by Ekstraklasa zyskała nie tylko sportowo, ale też marketingowo.

Co znaczą duże nazwiska w lidze pokazali Turcy, którzy właśnie tą drogą zaczęli budować potęgę swoich rozgrywek. Na początku kusili znanych, doświadczonych piłkarzy (takich jak np. Roberto Carlos z Realu Mardyt) wysokimi zarobkami, aż po kilku latach wyjazd do tamtejszej ligi przestał być traktowany jak sportowa degradacja, która służy tylko dorobieniu do emerytury. Aktualnie w Turcji występują tacy piłkarze, jak Emmanuel Eboué, Dirk Kuyt, Hugo Almeida, Milan Baroš czy Didier Zokora. Nikogo nie dziwi, że król strzelców Ligue 1 Moussa Sow z Lille wybrał ofertę Fenerbahce. Choć polska liga nie dysponuje i pewnie nigdy nie będzie dysponować takimi pieniędzmi jak turecka, schemat budowy silnej ligi warto byłoby, w mniejszej skali, przenieść do nas.

Czemu więc żaden klub nie podejmuje starań, by ściągnąć do siebie znane nazwisko? Przede wszystkim jest to chyba strach przed ryzykiem, z jakim wiąże się takie przedsięwzięcie. Bo czy argument, że taki Gattuso jest za stary można brać poważnie, skoro wicekrólem strzelców w zeszłym sezonie został 37-letni Tomasz Frankowski, a Legia zatrudniła ostatnio rówieśnika słynnego Włocha, Marka Saganowskiego?

Choć ciężko porównywać finansowy potencjał klubów Ekstraklasy do drużyn z zachodu, czy nawet z niektórych krajów na wschodzie, to jednak pod tym względem też szybko idziemy do przodu. Warunki kontraktu może nie powaliłyby gwiazd na kolana, ale też na pewno nie pozwoliłyby im umrzeć z głodu. A czy można sobie wyobrazić lepsze spożytkowanie chociaż części z 6 mln €, jakie Legia zarobiła na transferach w zeszłym sezonie, niż wydanie ich na kontrakt dla gwiazdy? Zamiast zaufać słynnym graczom, którzy mogliby znacznie poprawić zarówno poziom sportowy, jak i wizerunek Ekstraklasy, znów możemy się spodziewać nalotu przeciętnych, przepłaconych piłkarzy z całego świata, którzy pokopią u nas przez rok i znów odejdą w niebyt. Dopóki działacze polskich czołowych klubów nie będą chcięli podjąć ryzyka, dopóty naszej lidze grozi przeciętność i nijakość. Ile kolorytu wniosłaby do naszej ligi obecność takich piłkarzy, jak choćby Inzaghi czy Kežman!?

Warunki w Polsce są

Wbrew pozorom, mamy czym kusić głośne nazwiska. Piękne stadiony, fanatyczni kibice, możliwość gry w pucharach, niezłe zarobki, a to wszystko bez konieczności przenoszenia się na drugi koniec świata. I choć finansowo nie możemy sprostać wymaganiom czołowych graczy, to na graczy klasy Ljuboi może wystarczyć. A jak się o tym przekonać inaczej, niż próbując?

Co ciekawe, po roku gry w Polsce Ljuboja przedłużył kontrakt z Legią, dzięki któremu... zarabia mniej niż na początku. Po obniżce pensji o 25% nie jest nawet najlepiej zarabiającym piłkarzem Ekstraklasy (wyprzedza go Manuel Arboleda mający problem z grą w pierwszym składzie Lecha).
Po przyjeździe do Warszawy Serb był zachwycony zarówno miastem, jak i klubem. Skoro Ljuboi się w Polsce spodobało, czemu miałoby się nie spodobać innym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24