Ekstraklasa przegrywa swój mecz – podsumowanie 24. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Wydarzenia boiskowe zeszły na dalszy plan wobec rozróby na trybunach
Wydarzenia boiskowe zeszły na dalszy plan wobec rozróby na trybunach Sylwester Wojtas
Ciekawych wydarzeń w minionej serii gier nie brakowało, niestety wszystko zeszło na drugi plan w obliczu bijatyki kiboli na stadionie Legii. Choć polskie stadiony są coraz bezpieczniejsze, nikt nie potrafi poradzić sobie z grupą bandytów, którzy wciąż są de facto bezkarni. Jedno jest pewne – bez radykalnych działań jeszcze długo nie uda się wyeliminować patologii z polskiego futbolu.

Skandal w Warszawie, Lech odkupił winy

W Warszawie w roli głównej zamiast piłkarzy wystąpili niestety pseudokibice, którzy doprowadzili do przerwania spotkania po czterdziestu pięciu minutach. Prawdopodobnie Legia zostanie ukarana walkowerem, ponadto grożą jej gigantyczne kary finansowe i zamknięcie stadionu nawet do końca rundy. Wszystko wskazuje na to, że konsekwencje dla stołecznego klubu będą absolutnie bezprecedensowe i przyniosą mu wielomilionowe straty. Skandaliczne wydarzenia na obiekcie przy Łazienkowskiej w szerszej perspektywie mogą mieć jednak również pozytywne skutki – być może w końcu Legia, a za nią pozostałe zespoły, wypowie zdecydowaną wojnę bandytyzmowi i dzięki temu uda się wyeliminować patologiczny element ze stadionów. Do tego potrzeba jednak wspólnej pracy klubów, zarządu Ekstraklasy, policji i rządu. Na razie wszelkie próby walki z chuliganami ograniczały się przede wszystkim do zamykania stadionów, co ma tyle sensu, co zamykanie dróg po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę. Miejmy nadzieję, że odpowiedzialni za bezpieczeństwo zauważą w końcu, że trzeba karać i eliminować jednostki, bo zamykanie trybun czy stadionów to kara co najwyżej dla krzesełek. Na nieudolności osób odpowiedzialnych za wyłapywanie i karanie bandytów traci cała liga, bo takie wydarzenia skutecznie odstraszają zarówno kibiców, jak i sponsorów. Wydaje się, że to ostatni dzwonek, by raz na zawsze rozwiązać ten ciągnący się od wielu lat problem.

Już w swoim pierwszym meczu nowy szkoleniowiec Śląska, Tadeusz Pawłowski, potrafił zmienić oblicze wrocławian na tyle, by odnieśli oni swoje pierwsze ligowe zwycięstwo od trzeciego listopada, kiedy to pokonali w Gdańsku Lechię. Przeciwnik na przełamanie złej serii był wręcz idealny – Cracovia przegrała dwa pierwsze wiosenne mecze, a na swoim stadionie jest najgorszą drużyną całej ligi, co jednak nie umniejsza zasług ekipy z Dolnego Śląska i jej nowego trenera. Choć Tadeusz Pawłowski miał zaledwie kilka dni na to, by poznać drużynę, to jednak udało mu się zreorganizować defensywę, która w meczu z Ruchem popełniała katastrofalne błędy. W Krakowie Śląsk zagrał na zero z tyłu, z przodu miał niezawodnego Paixao i dzięki temu trzy punkty pojechały do Wrocławia. Dla morale zespołu takie zwycięstwo jest nie do przecenienia, a powodów do optymizmu jest więcej, gdyż strata do upragnionej pierwszej ósemki wynosi zaledwie cztery oczka. Jednak by gonić czołówkę, trzeba zdobywać punkty niemal w każdym meczu, a przed przebudowywaną drużyną Śląska trzy bardzo trudne mecze – z Legią, Zagłębiem i Górnikiem. Te spotkania powinny dać odpowiedź, czy Śląsk rzeczywiście jest inną drużyną, niż jeszcze kilka tygodni temu.

Na ciepłe słowa zasłużył też Pawłowski z Poznania. Skrzydłowy Lecha był motorem napędowym większości akcji Kolejorza w meczu z Piastem, strzelił dwie bramki i należał do najlepszych piłkarzy na boisku. Silnych ogniw w drużynie Lecha tym razem nie brakowało – lechici bez trudu rozbili gości z Gliwic 4:0, a gdyby więcej zimnej krwi pod bramką rywala zachowali Teodorczyk z Hamalainenem, na tablicy wyników równie dobrze mogłaby widnieć ósemka. Poznaniakom udało się więc zrehabilitować za kompromitującą porażkę z Pogonią i udowodnić, że był to jedynie wypadek przy pracy. Osobna pochwała należy się 16-letniemu Dawidowi Kownackiemu, który wszedł na boisko w drugiej połowie i kapitalnie obsłużył najpierw Teodorczyka, a następnie Linettego. Jego wiosenny dorobek to zatem już dwie asysty i bramka, a na skompletowanie ich potrzebował zaledwie 68 minut spędzonych na murawie. Nie ma wątpliwości, że jeśli młody pomocnik będzie się rozwijał w takim tempie, Lech będzie miał z niego mnóstwo pożytku.

Remis w Gdańsku, Ruch nadal w gazie

Mecz przyjaźni pomiędzy Lechią i Wisłą zapowiadał się niezwykle ciekawie, ale stał niestety na bardzo niskim poziomie. Tym razem, przynajmniej częściowo, można usprawiedliwić piłkarzy, bo murawa na PGE Arenie była katastrofalna i z pewnością nie nadawała się do gry na poziomie Ekstraklasy. Debiutujący w zespole Michała Probierza Stojan Vranjes stwierdził nawet, że nigdy nie grał na tak złej trawie. Na szczęście od meczu z Widzewem piłkarze nie będą musieli się już dłużej męczyć, bo w niedzielę rozpoczęła się wymiana boiska. Piłkarze Wisły mogą więc mówić o sporym pechu, bo w piątkowym spotkaniu musieli jeszcze wystąpić na istnym kartoflisku, co z pewnością nie sprzyjało technicznej grze, prezentowanej zazwyczaj przez Białą Gwiazdę. Również gdańszczanie mieli ogromne problemy z konstruowaniem składnych akcji, choć akurat dla nich remis to całkiem niezły wynik, dzięki któremu ich sytuacja w walce o czołową ósemkę wygląda obiecująco.

Artykuł o porażce Widzewa w meczu wyjazdowym można pisać właściwie jeszcze przed meczem, a po nim uzupełnić tylko strzelców bramek. Z dwunastu delegacji w tym sezonie łodzianie nie przywieźli choćby jednego punktu, a łączna liczba meczów bez zwycięstwa poza domem wzrosła do dwudziestu czterech. Rozpędzony Ruch, który w ostatnich spotkaniach wygrywa wszystko, co się da, nie zawiódł i tym razem – podopieczni Jana Kociana zwyciężyli 2:1 i nie dali się zepchnąć z podium Lechowi. Dobrą formę podtrzymuje też Grzegorz Kuświk, dla którego aktualny sezon jest zdecydowanie najlepszy w karierze. Bramka strzelona Widzewowi była już jego dziewiątą w aktualnych rozgrywkach, podczas gdy do tej pory jego najlepszym osiągnięciem były trzy gole w sezonie 2010/11. Do walki o koronę króla strzelców raczej się nie włączy, ale wiele wskazuje, że będzie w czołówce klasyfikacji.

Formy z jesieni bezskutecznie poszukuje Górnik. Zabrzanie co prawda nie przegrali 0:3 jak w dwóch poprzednich spotkaniach, ale zaledwie jeden punkt wywalczony u siebie z przeciętną Koroną każe przypuszczać, że zabrzanie powoli wypadają z walki o podium ekstraklasy. Zupełnie rozregulowała się ofensywa ekipy Ryszarda Wieczorka – jako jedyna nie strzeliła ona jeszcze gola na wiosnę. Jeśli drużyna z Zabrza szybko nie poprawi swojej gry, jest całkiem możliwe, że przewaga wypracowana przez Adama Nawałkę nie wystarczy nawet do tego, by utrzymać się w czołowej ósemce. Warto pamiętać, że Górnik zmierzy się jeszcze między innymi z Pogonią, Śląskiem czy Lechem, o hurtowe zbieranie punktów może więc być ciężko.

Abwo znów bohaterem, Pogoń słaba bez Robaka

Siedem punktów w trzech wiosennych spotkaniach to dorobek Zagłębia pod wodzą Oresta Lenczyka. Biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednich dwudziestu jeden spotkaniach Miedziowi uzbierali zaledwie siedemnaście oczek, wynik musi budzić uznanie. Bez dwóch zdań doświadczony szkoleniowiec znalazł sposób na zażegnanie kryzysu, bo lubinianie nie tylko zaczęli zdobywać punkty, ale i grać naprawdę niezłą, przyjemną dla oka piłkę. Niesamowitą formę podtrzymuje David Abwo, który strzelił czwartą bramkę w trzecim wiosennym meczu, a do tego dołożył asystę przy kapitalnym trafieniu Piecha i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa nad Zawiszą. Nigeryjski skrzydłowy imponuje formą i niespodziewanie wyrósł na jednego z liderów zespołu. Zagłębie co prawda nadal nie może być pewne utrzymania, ale z drugiej strony wcale niewiele brakuje mu do górnej połówki – jeśli Miedziowi nadal będą grali tak skutecznie, wszystko jeszcze może się zdarzyć.

Bez Marcina Robaka musiała sobie radzić w Bielsku szczecińska Pogoń, która w meczu z Góralami walczyła o utrzymanie kontaktu z czołówką. Jednak tak jak Lechowi udało się udowodnić, że porażka 1:5 była wypadkiem przy pracy, tak Portowcom nie udało się udowodnić, że ten wynik nie był przypadkiem. Bezbramkowy remis wywalczony na terenie przedostatniego w tabeli Podbeskidzie z pewnością nie przynosi im chluby, podobnie jak sama gra, na którą ciężko było patrzeć. Jedynym wydarzeniem godnym uwagi był debiut Rafała Murawskiego, który zameldował się na murawie w 65. minucie. Niczym specjalnym się nie wyróżnił, ale w następnych kolejkach powinien stanowić o sile ekipy z Pomorza.

Wyniki 24. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Ruch Chorzów 2:1 Widzew Łódź
  • Lechia Gdańsk 0:0 Wisła Kraków
  • Górnik Zabrze 0:0 Korona Kielce
  • Lech Poznań 4:0 Piast Gliwice
  • Cracovia 0:1 Śląsk Wrocław
  • Zagłębie Lubin 3:1 Zawisza Bydgoszcz
  • Legia Warszawa 0:0 Jagiellonia Białystok – mecz niedokończony
  • Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Pogoń Szczecin

Statystyki 24.kolejki T-Mobile Ekstraklasy (bez meczu Legia – Jagiellonia)

  • Liczba goli – 12
  • Średnia goli na mecz – 1,5
  • Zwycięstwa gospodarzy – 3
  • Remisy – 3
  • Zwycięstwa gości – 1
  • Żółte/czerwone kartki – 19/2
  • Liczba widzów – ok. 52 tys.
  • Średnia frekwencja na mecz – ok. 7,5 tys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24