Do 17 minuty powinniśmy wygrywać, co najmniej 2:0. Ale się nie udało. Robert Lewandowski trafił tylko raz, za to zupełnie przepięknie, perfekcyjnie… aż brakuje słów. Trzy minuty później wiedziałem już, że ten mecz zremisujemy i to w najlepszym wypadku. Grecja słynie przede wszystkim z tego, że traci niesamowicie mało bramek. A przy tym zwykle udaje im się wcisnąć przeciwnikowi coś do siatki. Zwykle tylko raz. Więc, czysto hipotetycznie; gdy wciśnie się Grecji więcej niż jedną bramkę, zwycięstwo ma się w kieszeni. A nasza kadra zaraz po strzeleniu gola przestała atakować. Ba, zupełnie przestała grać. Jeżeli pomysłem na Grecję było trafienie do siatki tylko raz, a w dalszej części meczu unikanie gry, to na miejscu twórcy takiej koncepcji podałbym się od razu do dymisji. Przecież było widać jak na dłoni, że gdy atakujemy, Grecy nie mają do powiedzenia zupełnie nic, a kiedy się cofnęliśmy… cóż... jak było - widział każdy. Nasi grać przestali, a Grecy zaczęli atakować. Może czynnikiem mobilizującym była dla nich czerwona kartka? Przecież od czasów 300 Spartan jedno wiadomo: im Greków mniej, tym są silniejsi.
Może to, że przestaliśmy atakować, było spowodowane zmęczeniem zawodników. Jednak w takim wypadku trzeba się zastanowić, czy kadra została dobrze przygotowana do mistrzostw pod względem motorycznym, czy może jak to często ma miejsce w przypadku polskich zespołów; została przed turniejem „zajechana” do granic możliwości.
Stało się tak, jak każdy widział. Szczęsny poszalał między słupkami, tym razem efektownie, ale zupełnie nieefektywnie. Jak mówił niedawno: interwencje Boruca gówno dały na mistrzostwach. W jednym już na pewno od Borubara jest lepszy: jego interwencje Grekom dały rzut karny. To jednak coś. Mamy niesamowite szczęście, że jedenastka została wykonana, nie przymierzając, w stylu, który prezentował pod koniec sezonu Arjen Robben.
A Smuda niestety zapomniał, że na Euro zmiany się nie sumują i to, że nie wykorzystał ich w meczu z Grecją, nie powiększy ich puli w meczach następnych. Nie rozumiem, dlaczego kilkanaście minut przed końcowym gwizdkiem nie został wpuszczony chociażby taki Grosik, który ze swoją szybkością i ciągiem na bramkę byłby idealny na zmęczonego przeciwnika. Albo Sobiech, Wolski, ktokolwiek… To, jak ważne potrafią być zmiany pokazał trener Greków, wpuszczając na boisko Salpingidisa, który wywalczył rzut karny i zdobył gola. A Smuda? Cóż, dobrze, że zdecydował się w ogóle na niezwykle ważną, niebezpieczną i odważną decyzję, którą podjął wpuszczając na boisko Tytonia, gdy Szczęsny załapał czerwoną kartkę. Brawo!
Zdaję sobie sprawę z tego, że dla widza postronnego mecz otwarcia był meczem fantastycznym. Dwa gole, dwie czerwone kartki, obroniony rzut karny, cudowny doping płynący z trybun. Jednak dla kibica reprezentacji polski, ten mecz nadawał się w najlepszym wypadku… na felieton.
Więc go napisałem, siedząc i zerkając na telewizor, patrząc jak Czesi pięknie grają w piłkę, a Rosjanie strzelają gole. I będę złym prorokiem, gdy powiem, że Euro 2012 skończyło się dla Polaków w 17 minucie. Choć chciałbym się mylić. A nuż zdarzy się cud?
Na koniec przypominam sobie, jak przed Euro 2008 Leo Beenhaker wystąpił w reklamie telewizyjnej, w której dziennikarzom na pytanie „Leo, why?”, odpowiadał: „For Money!”. I widzę, w którą stronę powinna pójść kariera Franza Smudy. Tyle, że nie powinien już występować w reklamach Biedronki. W reklamie powinien stać na tle pięknych, niebieskich banerów sieci komórkowej i odpowiadać na prośby kibiców: „Panie trenerze, ja to bym chciał, żeby Polska wreszcie coś osiągnęła, przynajmniej wyszła z grupy”. A co na to Smuda? „Takie rzeczy to tylko w Erze”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?