Tak też się stało, polski zespół odpada z rozgrywek [nie pierwszy i nie ostatni w tym roku], jednak styl w jakim zaprezentował się Europie jest godny pochwały. Duża zasługa w tym trenera Michała Probierza, który dzięki pracy rumuńskiego przedstawiciela UEFA wylądował na ‘’przyjaznym Polsce’’ stadionie Kleanthis Vikelides. Na pytanie za co? Odpowiedź brzmi jednoznacznie: bronił swoich piłkarzy, którzy skarani zostali za zbyt dobrą grę.
Cofnijmy się jedno do wydarzeń sprzed meczu, kiedy to w okolicach stadionu pojawił się autokar wiozący zarząd i działaczy białostockiego klubu. Pech chciał, że przy greckiej La Bombonera stali kibice ‘’patologicznego klubu’’ , którzy pokazali jak się "przyjmuje’’ gości w Grecji obrzucając włodarzy z Polski kamieniami, a także koktajlami Mołotowa [jakby ktoś nie wiedział broń żołnierzy fińskich z czasów wojny zimowej w latach 1939-1940]. W efekcie tej sympatycznej zabawy chłopców z Salonik, autokar nadaje się jedynie do naprawy, co jednak na to policja? Trudno stwierdzić, gdyż równie szybko jak zapala się takowy koktajl, równie szybko mundurowi z Grecji uciekali sprzed pola jednostronnej walki.
Jakby tego mało, w drodze na stadion również kamieniami oberwało się kibicom Jagielloni, którzy później zostali również ‘’przywitani’’ przez służby porządkowe wynajmowane przez działaczy Arisu, w efekcie czego kilku z kibiców Jagielloni zostało pobitych [a to wszystko dlatego, że Polak swój klub ma i flagę chciał powiesić].
Wracając jednak do momentu odesłania trenera Probierza na trybuny po tym, gdy Pan Deaconu nazywany sędzią podyktował rzut karny. Oglądając akcję poprzedzającą strzał z ‘’jedenastki’’ za rzekomy faul Mladena Kascelana, widzimy jedno ważne dla przebiegu spotkania zdarzenie. Dwa podania przed wbiegnięciem w pole karne Danijela Cesareca na środku boiska faulowany był Hermes, co również rumuński arbiter puścił koło ucha.
Jednak jak nauczyły nas ostatnie lata polskie drużyny – czasami niesłusznie kończą swoją przygodę z Europą już w sierpniu [chyba, że Lech się po raz kolejny nie skompromituje]. Wprawdzie za zdarzenia wokół boiskowe zgodnie z przepisami należałby się Jagielloni walkower, to znając stronniczość UEFA decyzja byłaby i tak jedna – Aris gra dalej. Co innego gdyby rzecz działa się w Polsce, gdzie można być pewnym, że nie tylko Jagiellonia ale i polska piłka dostałaby ‘’europejski zakaz’’ gry w pucharach.
Na tym kończy się wizyta białostoczan w Salonikach. Na koniec można rzec jedno: Panowie brawo! Za walkę, za godną postawę na boisku oraz za udowodnienie, że jest cień szansy, ze polska piłka wyjdzie ze smutnego marazmu i kompromitacji jaką są europejskie puchary.
Dzisiaj pozostał nam tylko Lech, a to już temat na inną historię…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?