Idzie wiosna w Ekstraklasie: 4. Wisła Kraków [RAPORT Z PRZYGOTOWAŃ]

Jakub Podsiadło
W Wiśle przed startem ligi nie ma wielkiego optymizmu. Do zespołu dołączył jedynie Michał Miśkiewicz
W Wiśle przed startem ligi nie ma wielkiego optymizmu. Do zespołu dołączył jedynie Michał Miśkiewicz Wojciech Matusik/Polskapresse
Dożyliśmy czasów, w których zimowe przygotowania Wisły Kraków przypominają survival – bo jak inaczej nazwać obóz, którego nadrzędnym celem jest tak naprawdę powrót bez strat w ludziach z powodu kontuzji, a naczelny powód organizacji jednego ze sparingów to chęć desperackiego pozbycia się jednego z zawodników i, tym samym, podreperowania klubowej kasy? Za pięć dwunasta meczu w Gdańsku w klubie nie ma czerwonego alarmu, chociaż i piłkarze, i zarząd „Białej Gwiazdy” wspólnie napisali kiepski prolog do piłkarskiej wiosny.

Gdyby spytać nowego prezesa Roberta Gaszyńskiego o sytuację sportowo-finansową klubu w przeddzień startu rozgrywek, zapewne odpowiedziałby ze stoickim spokojem, że połowa statku nadal znajduje się nad powierzchnią wody. Dziennikarze i co bardziej wtajemniczeni kibice wskazują raczej na to, że połowa łajby jest pod wodą i w dodatku tonie – kwestie sponsora strategicznego, nowego kontraktu dla Semira Štilicia i jakichkolwiek wzmocnień przeraźliwie zabiedzonej kadry przed wiosną pozostają wciąż nierozwiązane, nie mówiąc o tym, że klub ciągnie na dno gromadka wierzycieli z miastem na czele. Zostawiając gabinety i wracając na boiska – mrzonki samego prezesa o szybkim awansie do europejskich pucharów są jeszcze mniej prawdopodobne, niż byłyby rok temu, gdy o tej samej porze piłkarze szykowali się do skoku na podium po wyjątkowo udanej jesieni.

źródło: Foto Olimpik/x-news

Blues w Belek

Odpowiedź na słuszne pytanie o to, skąd biorą się na tyle radykalne osądy, mogliśmy poznać tuż po tym, jak sroga zima wygoniła wiślaków z ośrodka treningowego w Myślenicach do cieplejszego i przyjaźniejszego Belek. Ośrodek na Riwierze Tureckiej pamięta aż czterech szkoleniowców „Białej Gwiazdy”, a za kadencji obecnego Wisła zameldowała się w nim już drugi raz. Szybko okazało się, że piłkarze Franciszka Smudy zostawili formę w kraju – po zdjęciu skalpów z Piasta Gliwice i MFK Rużomberok było już tylko gorzej, bowiem z Turcji wiślacy wyjechali z niechlubną statystyką trzech porażek i zaledwie jednego remisu, żegnając Belek tylko dwiema bramkami w potyczkach z Sheriffem Tyraspol i Universitateą Craiova.

Opłakany bilans to tylko pół biedy – z pomocą wszechobecnych transmisji dostępnych drogą internetową nie sposób było nie zauważyć, że zawodnicy Wisły na boisku prezentują się po prostu źle. Szczytem absurdu był nieszczęsny sparing z chińskim Guangzhou R&F – prędko wyszło na jaw, że klub na siłę wcisnął potyczkę z Chińczykami między i tak już napięty rozkład jazdy wiślaków w Belek. Powód? Azjaci zagięli parol na Emmanuela Sarkiego i koniecznie chcieli go zobaczyć w akcji, a w zamian za transfer Haitańczyka mieli zamiar zapłacić Wiśle w twardej walucie. Efekt tej operacji był taki, że zmęczeni piłkarze mieli zbuntować się przeciwko dodatkowemu spotkaniu, koniec końców przegrywając kolejny mecz, a Chińczycy machnęli ręką na samego Sarkiego, w wyniku czego klub nie zarobił ani złotówki, zaś zamiast oglądać Wielki Mur albo Zakazane Miasto, sam skrzydłowy spędzi najbliższą rundę pod Wawelem.

Lista sparingów Wisły w przerwie zimowej:

Transferowy recykling

Dobrze, że przynajmniej standardowe testy nie przebiegały w oparach absurdu – podczas gdy rok temu Wisła zabrała na obóz do Belek (bynajmniej nie autostopem) Brazylijczyka z drugiej ligi albańskiej, tej zimy do ekipy „Białej Gwiazdy” dołączyła dwójka uszyta prawie na miarę – oczywiście dla Franciszka Smudy, wprawionego jak nikt w wyciąganiu piłkarzy za uszy ze sportowego bagna. Moustapha Bangoura przyjechał do Belek z bagażem dwudziestu paru goli w cypryjskiej ekstraklasie i toną pochwał od Kamila Kosowskiego, z kolei legitymujący się opinią „złotego dziecka” Ghańczyk Torric Jebrin szukał szczęścia w zespole prowadzonym przez „Franza” po tym, jak jego kariera niespodziewanie wyhamowała i na moment ugrzązł na zapleczu tureckiej ekstraklasy. Na finiszu przygotowań wiemy już, że „one man show” – bo tak Bangourę opisywał „Kosa” – w Krakowie nie zagra, za to sprawa Jebrina jeszcze nie znalazła finału.

Nie licząc tych dość przypadkowych kandydatur i wciąż trwających zapasów z Olimpiją Lublana o wcześniejszy przyjazd Bobana Jovicia, Wisła zdążyła sfinalizować jeden transfer „na teraz”. Ktoś kiedyś powiedział, że krakowski klub ma chyba jeden z najwyższych współczynników w lidze, jeśli chodzi o piłkarzy „z recyklingu”. I tak, jakiś czas po Arkadiuszu Głowackim, Pawle Brożku i Dariuszu Dudce, w klubie ponownie wylądował Michał Miśkiewicz, choć biorąc pod uwagę, że za bramkarskim odkryciem ubiegłego sezonu kilka miesięcy bezskutecznych poszukiwań nowego pracodawcy i indywidualnych treningów w rodzinnym Krakowie przerwanych kontuzją i operacją kręgosłupa, trudno mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu. Na liście strat można odfajkować Osmana Chaveza i Marko Jovanovicia – obaj od dłuższego czasu byli wiślakami co najwyżej duchem. W miarę pokojowe rozstanie z Honduraninem to jakiś milion złotych ulgi dla klubowego budżetu, ale w przypadku nieszczęsnego Serba Wisłę najprawdopodobniej czeka kolejna z wielu batalii sądowych.

Optymizm zamiast pieniędzy

Miśkiewicz mógł zamienić treningowy dres na meczową koszulkę szybciej, niż ktokolwiek był w stanie przewidzieć. Nie udało się zakończyć obozu w Belek bez ofiar w ludziach, bo uraz kolana uziemił bramkarza Michała Buchalika na resztę pobytu w Turcji. Sztab szkoleniowy najwyraźniej uznał, że wpuszczenie Gerarda Bieszczada między słupki w Gdańsku grozi katastrofą i dlatego na następcę „Buchala” był szykowany wiślacki syn marnotrawny. Był, bo Buchalik cudownie ozdrowiał i razem z resztą drużyny poleci nad morze, podobnie jak borykający się z urazem pachwiny Rafał Boguski i duet rekonwalescentów po drobniejszych urazach – Łukasz Burliga i Richard Guzmics. Z braku laku miejsce w planach Franciszka Smudy odzyskał także Maciej Jankowski, który skończył fatalną rundę kontuzją i po blisko pięciu miesiącach bez gry zajmie miejsce u boku Štilicia w wyjściowej jedenastce. Przed Alanem Urygą jeszcze kilka względnie spokojnych tygodni z powodu przedłużającego się powrotu Ostoji Stjepanovicia, co w obliczu nadchodzącego spotkania z Lechią i tak nie jest żadną nowością.

Niezależnie od wyniku piątkowego meczu przyjaźni, próby przewidzenia miejsca Wisły w ligowej tabeli na finiszu piłkarskiej wiosny mają zdecydowanie za dużo wspólnego z tarotem albo wróżeniem ze szklanej kuli. Sam Franciszek Smuda przed wylotem do Gdańska nie ma cienia wątpliwości, że tak, jak silnik działa na benzynę, jego zespół w trudnych czasach napędza głównie optymizm. – Każdy marzy o pucharach. Nie można tego zabronić, ale realia czasem rozmijają się z oczekiwaniami – twierdzi „Franz”. Trudno o więcej niż marzenia w sytuacji, gdy błagalne spojrzenia w kierunku Myślenic jeszcze nie znalazły oczekiwanej odpowiedzi ze strony włodarza klubu, co rzutuje na działania nowego prezesa. Wiosną nie po raz pierwszy w najnowszej historii Wisły będzie tak, że odpowiedzialność za klub spadnie na barki piłkarzy – za celem w postaci podium i kwalifikacji europejskich pucharów kryje się również walka o wsparcie finansowe od Bogusława Cupiała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24