Przerwa świąteczna w Ekstraklasie nie jest już tak długa, jak kilkanaście lat temu, gdy zimy były ostrzejsze, a infrastruktura uboższa. Piłkarzom pozostały blisko dwa miesiące urlopu od ligi i kilka tygodni wolnego od treningów. Pogoń odpoczywa od meczu z Wisłą Kraków, a okres przygotowań rozpocznie 8 stycznia.
Wcześniej z Polski wyjechali Łukasz Zwoliński i Ricardo Nunes, ponieważ wrócą do gry po kontuzjach dopiero w styczniu. Obaj wybrali ciepłe klimaty. Napastnik zwiedzał Dubaj, a obrońca wrócił do Portugalii. - Zdarzają się piłkarze, którzy wykorzystują święta na wycieczki i dzwonią do mnie z pytaniami o odżywianie - przyznaje Katarzyna Piotrowska, dietetyk Pogoni Szczecin. - Pytają: czy coś w danym kraju można zjeść i czy to będzie bezpieczne w zakresie tolerancji czy alergii pokarmowych. Wiadomo, czasem zdarza się, że nie wiemy, z czego jest przyrządzona dana potrawa, więc lepiej dowiedzieć się zawczasu.
Większość z Portowców udała się w rodzinne strony, ponieważ nie pochodzą z Pomorza Zachodniego. Część wyruszyła prosto z Krakowa, gdzie drużyna zwyciężyła po raz ostatni w 2015 roku z Wisłą.
- Mają przerwę i za zadanie przede wszystkim odpoczywać, ale nie zapominać o zdrowym odżywianiu. Wiadomo, że w okresie świątecznym trzeba skosztować tradycyjnych potraw. Inaczej nie da się w naszej kulturze, ale nie ma obaw. Wigilijne przysmaki są dość dietetyczne, na przykład ryby czy barszcz. Dużych ograniczeń piłkarze nie mają narzuconych - opowiada Piotrowska.
Ważne jest nie tylko to, co sportowiec zje, ale w jaki sposób przygotuje potrawy. Wskazane będzie zajrzenie do garnka babuni i udzielenie kilku porad kulinarnych. Z korzyścią dla formy w rundzie wiosennej.
- Nie trzeba unikać potraw, a przejedzenia, ponieważ powiedzmy sobie szczerze - jedzenie potraw wigilijnych w rozsądnych ilościach nie grozi niczym poważnym. Rada jest taka, żeby nie przesadzać z posiłkami przygotowanymi na głębokim tłuszczu. Weźmy na przykład rybę, która sama w sobie jest dietetyczna, ale można zrobić z niej bombę kaloryczną i wtedy nie tylko przestaje być zdrowa, ale na dodatek znikają jej walory.
W dobie profesjonalnego futbolu, kiedy treningi i dieta piłkarzy są monitorowane na bieżąco, trudno wrócić ze znaczną nadwagą po świątecznym obżarstwie. Takie sytuacje jednak się zdarzają. Nie bez przyczyny w klubach są wprowadzane symboliczne kary finansowe za przywiezienie z urlopu zbędnych kilogramów.
- Dwa, trzy kilogramy więcej nie są żadną tragedią. Dla organizmu piłkarza wystarczy kilka dni intensywnych treningów w okresie przygotowań i nie ma śladu po dodatkowym balaście. Problem robi się, gdy zawodnik doprowadzi się do kiepskiego stanu i przybędzie mu w czasie urlopu pięć kilogramów tkanki tłuszczowej. Wtedy potrzeba wysiłku, by doprowadzić go do stanu wyjściowego. Nie wystarczy wtedy sama dieta, a trzeba wykonać większą pracę dla organizmu - przestrzega Piotrowska.
źródło: Głos Szczeciński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?