Jak rozda karty nowy trener Śląska Wrocław?

Maciek Jakubski
Po kilkumiesięcznych przepychankach we Wrocławiu wreszcie nastąpiła zmiana warty na stanowisku trenera. Ciężko jest oczywiście już dziś oceniać czy nowy szkoleniowiec sprawi, że Śląsk zacznie grać równie piękną, ofensywną piłkę jak zeszłej jesieni (dla tych, którzy mają kłopoty z pamięcią wystarczy przypomnieć 5:1 z Zagłebiem, 4:0 z Polonią, 4:0 z ŁKS). Natomiast można śmiało napisać, że w Śląsku dalej jest więcej znaków zapytania niż klarownych sytuacji.

1. Czas

Zwolnienia trenera Lenczyka domagała się całkiem spora grupa kibiców już od połowy kwietnia, od spotkania z Podbeskidziem w Bielsku-Białej, gdzie Lenczyk wykazał się wyjątkowym tchórzostwem i brakiem jakiejkolwiek myśli przewodniej. Piłkarze mieli już dość Oresta Lenczyka jeszcze wcześniej. Idealnym rozwiązaniem dla samego trenera, klubu i kibiców było pożegnanie się z nim na drugi dzień po zdobyciu Mistrzostwa Polski. Trener Lenczyk dostałby okazały puchar, odszedł w glorii cudotwórcy, a nowy szkoleniowiec mógłby spokojnie przygotować zespół do nowego sezonu, zadbać o wzmocnienia. Tymczasem zarządowi zauważenie przywar trenera zajęło aż cztery miesiące. W dodatku pożegnano się z nim ostatniego dnia okienka transferowego, czyli w fatalnym momencie z punktu widzenia ewentualnych wzmocnień. Mało tego, w sierpniu Lenczyk zdążył przegrać europejskie puchary i powiedzieć o nich, że to tylko sezon przygotowawczy. A także stracić punkty w meczu w Łodzi. Z drugiej strony zmiany w Śląsku zaszły w ostatnim z możliwych momentów, by ocalić cały sezon. Po pierwsze Śląsk do tej pory stracił tylko trzy oczka w Ekstraklasie, w dodatku we wszystkich trzech meczach wystąpił w osłabionym składzie. Można zatem było przewidzieć, że na starcie rozgrywek pojawią się jakieś straty. Wygląda jednak na to, że wrocławianie będą się bili o miejsce na podium. Po drugie Śląsk pozostaje w walce o Puchar Polski, a przecież to także przepustka do Europy i kto wie, czy właśnie wygranie tego trofeum nie sprawiłoby większej radości kibicom niż drugie czy trzecie miejsce w Ekstraklasie. Po trzecie zaś Levy dostał zespół na dwa tygodnie przed kolejnym meczem o punkty. W Polsce zwalnia się z dnia na dzień, w środku cyklu meczowego, więc dwa tygodnie przerwy na reprezentację, to wręcz niebywały luksus.

2. Skład i transfery

Stanislav Levy chce grać ofensywnie. Chwała mu za to, choć obawiam się, że wypowiedział te słowa nie wiedząc, że nie ma w składzie nawet pół napastnika, a także braki na kilku innych pozycjach. Ostatni rok to przecież transferowa epoka Lenczyka i żaden z pozyskanych piłkarzy nie wzmocnił w zasadzie ekipy z Wrocławia. Z racji zamknięcia okienka transferowego Levy musi zatem zadowolić się tym, co ma do dyspozycji. Może zatem zapomnieć o grze dwoma napastnikami. Ustawieniem nowego-starego Śląska będzie z pewnością 4-5-1, przy czym jak zauważył sam Levy, Śląsk ma atakować skrzydłami i większą rolę powinni odgrywać boczni obrońcy. Tylko czy ma do takiej gry wykonawców? Martwić się nie trzeba jedynie o obsadę bramki. Kelemen i Rafał Gikiewicz są w stanie zatrzymać wszystkich napastników w naszej lidze. Środek obrony w tej chwili, to prawdopodobnie Grodzicki z Jodłowcem. Przynajmniej na papierze to najsilniejszy duet, a w odwodzie jest także niedoceniany Wasiluk, który w zeszłym sezonie zagrał kilka razy na dobrym poziomie. Na przykład w meczu z Lechią Gdańsk u siebie. Jego mocną stroną na pewno jest gra głową i dobre wyprowadzenie piłki, bo potrafi posłać kilkudziesięciometrowe podanie nie gorzej niż Kaźmierczak. Gdyby tylko był bardziej zwrotny...

Na bokach obrony na papierze tragedii nie ma. Levy może wybrać wariant ofensywny, czyli hasających z przodu Sochę i Spahicia lub defensywny, czyli lepszych w destrukcji Kowalczyka i Pawelca. W odwodzie zostaje jeszcze Mraz, który być może odżyje po zmianie trenera. Słowak na dobrą sprawę jest dalej zagadką. Tyle się narzekało od początku nowego sezonu na formację defensywną, jednak kiedy się spojrzy na środek pola wrocławian, to należy bać się kontuzji i kartek. Śląsk ma tylko dwóch defensywnych pomocników: Elsnera i Kaźmierczaka. Ten pierwszy łapie mnóstwo kartek, a drugi kontuzjogenny. Owszem, może też tam grać Jodłowiec czy Stevanović, ale dla obu nie jest to optymalna pozycja. Problem jest także ze skrzydłami. Sobota z Patejukiem to wprawdzie koła zamachowe zdolne rozmontować każdą obronę, ale na ławce zmienników brak. Ćwielong mimo wszystko odstaje od tej dwójki, a statystyk też nigdy nie miał powalających. W ofensywie Levy nie musi się martwić jedynie o ofensywnego pomocnika. Na polskie warunki Mila to talent niezmiernie rzadki (te zabójcze dośrodkowania!), a w ostatnim meczu z Ruchem podobał mi się Stevanović. Kilka zagrań miał ciekawych, chociaż partnerzy z zespołu nie przyzwyczajeni najwyraźniej do kombinacyjnej gry, nie potrafili z nich skorzystać. W odwodzie zostaje także Cetnarski, który dalej nie potrafi zbliżyć się do poziomu z Bełchatowa. Może czeski trener obudzi w Cetnarskim uśpiony talent?

Wreszcie atak, a raczej jego brak, czyli niespełniony i chimeryczny Diaz, ambitny, acz słaby technicznie Łukasz Gikiewicz i równie ambitny i pracujący dla zespołu, choć wolny Voskamp. Jakim cudem Śląsk bez napastnika został wicemistrzem i Mistrzem na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów, to zagadkach godna Archiwum X. A poważnie to jak widać Levy ma dość ograniczone pole wyboru składu. Może wprawdzie sięgnąć do Młodej Ekstraklasy, ale czy znajdzie tam kogoś wartego sprawdzenia w drużynie Śląska? Może warto zaryzykować, w końcu w ostatnich sezonach Wojskowi radzili sobie przyzwoicie w rozgrywkach ME. Garyga pewnie wejdzie na murawę kilka razy, to samo Menzel. Może przydałoby się sprawdzić któregoś z napastników, choć prawdę mówiąc kiedy oglądałem sparing z MKS Oława, to wszyscy młodzi gracze byli tylko tłem dla Diaza. Teoretycznie można by ściągnąć jakiegoś gracza bez kontraktu, ale ja mam pewne obawy co do transferów czeskiego trenera. Owszem, ponoć słynie on z pracy z młodzieżą, z wyławiania talentów, ale jego syn, Jan Levy, jest agentem, co sprawia, że każdy przyszły transfer nowego trenera będzie budził pewne podejrzenia.

3. Zarząd

Wraca stare chciałoby się rzec. Zarząd odzyskał panowanie nad drużyną, pojawił się też stary znajomy Krzysztof Paluszek. Ponownie, wraz z trenerem Levym, ma on decydować o transferach. Chociaż transfery trenera Lenczyka były słabe, to jednak kibice nie są zadowoleni z powrotu Paluszka. Przez niektórych jest on nawet nazywany "Turystą" z racji tego, że kiedyś lansował długie wyjazdy do Ameryki Południowej w poszukiwaniu talentów piłkarskich. Przywiózł z nich m.in. napastnika Alexandre, który zaliczył 6 minut w Ekstraklasie, a dziś gra w Miedzi Legnica. Na całe szczęście wrocławscy włodarze chcą do klubu ściągać Czechów i Słowaków, tak więc wyprawy dyrektora Paluszka będą pewnie bliższe i tańsze.

Jedno jest pewne - nowy trener ugasił pożar wewnątrz zespołu. Piłkarze trenują z uśmiechami na twarzach, cieszą się czasem spędzanym na boisku, a nie siłowni i podkreślają, że trener Levy to sympatyczny facet. Jak zawsze to jednak wyniki zweryfikują fachowość trenera z Czech. Najbliższy test w Bielsku-Białej, niewielkim mieście od którego rozpoczął się powolny upadek trenera Oresta Lenczyka. Jak na trudnym terenie w potyczce z Góralami poradzi sobie Śląsk? Odpowiedź poznamy już wkrótce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24