Jan Tomaszewski: Rybus na lewej obronie to pięć lat spokoju! (ROZMOWA)

Jacek Czaplewski
Jan Tomaszewski
Jan Tomaszewski Krzysztof Szymczak
Mamy drużynę, za którą nie trzeba się wstydzić. Jest gotowa na walkę z najlepszymi na świecie - mówi nam o reprezentacji Polski jej były bramkarz, Jan Tomaszewski.

Uważa pan, że dzięki meczowi z Niemcami we Frankfurcie reprezentacja zdobyła serca Polaków?
To stało się prawie rok temu, kiedy wygrała w Warszawie. Teraz dała po prostu kolejny powód, by ją uwielbiać, wspierać itd. Przegrała, to prawda, ale zagrała lepiej! Przy wyniku 0:2 w oczach piłkarzy był respekt przed mistrzami świata i zarazem wielka chęć, by im dorównać. Mieliśmy cztery sytuacje – wykorzystaliśmy jedną, czyli wyszło nam tylko 25 procent skuteczności. W Warszawie natomiast dwie okazje i 100 procent wykończenia. Taka jest piłka.

Dlatego dywagujemy dalej: co by było, gdyby Robert Lewandowski strzelił we Frankfurcie na 2:2…
Lewy uderzył fenomenalnie! Jak zawodnik światowej klasy. Miał jednak pecha. Stanął naprzeciwko niemu bramkarz wszechświata, absolutnie genialny Manuel Neuer. Co zrobić… 40 lat temu reprezentacja ze mną w składzie też miała pecha, bo cuda wyczyniał wtedy Sepp Maier. Wracając do spotkania z Niemcami, to chcę zaznaczyć, że pretensji nie mam do Lewandowskiego, a do Kamila Grosickiego. Miał taką sytuację, gdy wyszedł sam na sam. To było przy stanie 2:1. Biegł z piłką i był z boku atakowany przez dwóch przeciwników. Mam do niego pretensje, że strzelił, a nie dzióbnął nad nimi. Zostałby przecież wycięty i sędzia wskazałby na rzut karny. Tak trzeba było kombinować, ale „Grosik” o tym nie pomyślał. Szkoda!

Czy pamięta pan przegrany mecz, po którym Polacy masowo chwaliliby swoich reprezentantów tak, jak było to w piątek?
Naturalnie, że pamiętam, skoro sam w nim zagrałem. To był także mecz z Niemcami, także we Frankfurcie. 40 lat temu!

Szmat czasu.
Wobec czego ostatni mecz urasta nam do rangi „Gloria Victis”, znaczy chwała pokonanym. To naprawdę było wyjątkowe wydarzenie. Oczywiście, sami sobie je trochę niepotrzebnie napompowaliśmy, bo w Warszawie było 2:0, bo lider grupy itp. Myśmy jednak zapomnieli o jednym: Niemcy to najlepsza drużyna świata. Rok temu mieli prawo przegrać, bo zabalowali po udanym turnieju. Na Boga, to ludzie, a nie automaty.

Nie powie mi pan, że w przerwie spotkania we Frankfurcie nie czuł pan, że znowu da się im coś z tej wielkości odebrać.
Zgadza się. Tyle tylko, że my cały czas bierzemy sobie w nawias ich klasę, a oni i tak są najlepsi.

Czy kibice, którzy zabukowali już bilety do Francji na Euro mogą spać spokojnie?
Nie, nie, absolutnie nie. W piłce wszystko jest możliwe. Teraz przerabiamy upadek Holandii, wcześniej Brazylii. Z drugiej strony gdyby – odpukać! – nasza reprezentacja nie awansowała, to i tak nie sposób byłoby dostrzec postępu, jaki wykonała. Mamy drużynę, za którą nie trzeba się wstydzić. Jest gotowa na walkę z najlepszymi na świecie.

No i jest w niej atmosfera, prawda? Kapitan Lewandowski oddał karnego Jakubowi Błaszczykowskiemu, by ten poczuł się pewniej.
Piękny gest. Świadczy właśnie o atmosferze, relacjach. Ja krytykowałem kadrę przez pięć ostatni lat między innymi za to, że takich obrazków brakowało. Zrobiono ze mnie wręcz wroga publicznego numer jeden. Tymczasem reprezentacja bez atmosfery zajęła „zaszczytne” ostatnie miejsce w najsłabszej grupie Mistrzostw Europy. I nie zakwalifikowała się do Mundialu w Brazylii. W tej chwili bez względu na wynik ja jestem dumny z tego, że ci chłopcy reprezentują mój kraj i jeszcze robią to w taki fajny sposób. Chyba naszedł ten moment, że na turnieju dwa ostatnie mecze w grupie zagramy o coś, a nie o honor… Kiedy tak było ostatnio?

Strasznie dawno temu.
Więc właśnie! Ze Szkocją musimy zagrać o pełną pulę. Remis co nam da? Baraże? Nawet nie wiadomo, skoro jest jeszcze spotkanie z Irlandią, którego przegrać nie możemy. Idźmy więc ze Szkocją na całość! Jeżeli nie wyjdzie, to ja bez ironii zaśpiewam: nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało.

Ależ pan komplementuje… A co z mankamentami? Przecież są. Środek pomocy – prócz Grzegorza Krychowiaka nie ma w zasadzie nikogo.
Akurat z tym się nie zgodzę. Z Niemcami po raz pierwszy zagraliśmy trójką defensywnych pomocników. Trudno było, żeby wszyscy wypadli imponująco – na tej samej zasadzie, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. W kolejnych spotkaniach raczej już takiego ustawienia nie będziemy stosować. Dojdzie jeden zawodnik ofensywny kosztem defensywnego, choćby Błaszczykowski.

Czyli dalej pan słodzi. Co z tymi zastrzeżeniami?
Coś jest nie tak z naszą prawą obroną. Łukasz Piszczek… Przez ostatnie siedem lat grał na światowym poziomie, a przeciwko Niemcom niestety wypadł zupełnie blado. Wie pan dlaczego? Bo ostatnio parę razy był „łatany”. A to problem z pachwiną, a to z kręgosłupem, nogą. Wydaje mi się, że przez pewien czas grał na zaleczeniu, nie wyleczeniu, więc wygląda, jak wygląda. Nie wiem, kto za niego. Artur Jędrzejczyk? Bartosz Bereszyński? Paweł Olkowski mnie dotąd nie przekonał. Jestem za to oczarowany Maciejem Rybusem! Jako skrzydłowemu brakowało mu końcowego podania. Na lewej obronie za to zaprezentował się bardzo solidnie! Do tego stopnia, że wraz ze Zbyszkiem Bońkiem uznaliśmy, że jest gwarantem spokoju na lewym boku na najbliższe pięć lat.

To odważne stwierdzenie. Skąd ta pewność?
Jest szybki, zwrotny, podejmuje właściwe decyzje. Liczę jedynie, że zmieni klub. Grozny to raczej nie jest miejsce, gdzie mógłby podnosić umiejętności. Terek nie do końca wygląda mi na profesjonalny klub. Wie pan, piłkarze są gdzieś skoszarowani, trenują tu, grają ileś tam kilometrów dalej. Dziwne, podejrzane.

Rozmawiał: Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24