Kawa z Kraju Kawy: Argentyna przekroczyła Rubikon

Krzysztof Kawa
W wielkim finale na Maracanie czeka nas zderzenie Ameryki Południowej z Europą. Reprezentacja Niemiec o mistrzowski tytuł zagra po raz ósmy, dla Argentyny będzie to piąty finał.

Argentyna zagra w finale z Niemcami, nie z Brazylią. Nie do wszystkich tutaj to jeszcze dotarło. Podczas konferencji prasowej po drugim półfinale w Sao Paulo Alejandro Sabella nie mógł uwierzyć w to, co słyszy – jeden z dziennikarzy dopytywał, jak by to było, gdyby na Maracanie musiał zmierzyć się z gospodarzami mistrzostw świata.

A jednak nadzieje Ameryki Południowej na pierwszy „wewnętrzny” finał dwóch największych potęg futbolu na tym kontynencie nie ziściły się. I to wcale nie za sprawą „Albicelestes”, którzy - trochę niespodziewanie nawet dla samych siebie – dotarli do finału bez poniesienia porażki, ale z powodu dewastacji przez Niemców ekipy Luiza Felipe Scolariego.

- Przekroczyliśmy Rubikon – ogłosił Sabella po wygranym w karnych półfinałowym meczu z Holandią. Nawiązał do tego, że Argentyna zagra o złoto po niemal ćwierć wieku. Chwilę później zreflektował się, że przecież jeszcze nie wygrał finału, ale było za późno - jasno dał do zrozumienia, że sam występ w ostatnim spotkaniu turnieju traktuje jako ogromny sukces.

To zupełnie inne podejście, niż okazywane przez zespół niemiecki. W ich obozie nie ma krzty triumfalizmu, tam nikt nie ogłosił, że awans do finału jest spełnieniem. Joachim Loew wciąż jest pod pręgierzem opinii publicznej i nawet zwycięstwo w niedzielę nie zagwarantuje mu utrzymania posady selekcjonera.

- Nie rozumiem tego, bo według mnie „Jogi” Loew jest świetnym fachowcem – komentuje dla nas Alexander Osang, uznany pisarz i dziennikarz wpływowego niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”. - To nastawienie kibiców wobec niego narastało latami i nie wiem, czy cokolwiek jest w stanie to zmienić. Nawet wygrana z Brazylią 7:1, czy zdobycie Pucharu Świata.

Loew krytykowany jest w zasadzie za wszystko, począwszy od sposobu prowadzenia drużyny, poprzez wybory personalne, po kwestie komunikacji z otoczeniem. Niemcom nie podoba się jego charakter oraz pomysł na drużynę. - Wolą, by zespół wciąż grał w dawnym stylu, z jakiego Niemcy słynęli przez lata, a więc walka i jeszcze raz walka do ostatnich minut meczu – mówi Osang. - Tymczasem nowe pokolenie graczy jest inne, gra w sposób bardziej inteligentny. I inaczej trzeba z nimi pracować, umieć do nich trafić.

Loew tego dokonał. Konsekwentnie budowany od sześciu lat zespół wreszcie może doczekać spełnienia. Lukas Podolski mówi, że nie ma w nim gwiazd na miarę Leo Messiego, ale też bardzo trudno znaleźć słabe punkty. Jeśli się uprzeć, można na tym mundialu odnaleźć takowy w osobie Mesuta Oezila. Pomocnik Arsenalu jest w słabszej formie niż partnerzy i nie bryluje tak, jak można by oczekiwać. Loew wciąż ma jednak do niego ogromne zaufanie i wstawia do pierwszego składu. Pewnie można by też więcej oczekiwać w akcjach ofensywnych po Benedikcie Hoewedesie, przekwalifikowanym ze stopera na lewego obrońcę, lecz zapewne jego grę determinuje taktyka. Więcej swobody w konstruowaniu akcji dostał prawy obrońca Philipp Lahm, stąd zachowawcza postawa drugiego z bocznych defensorów.

Najważniejszym zadaniem u Loewa jest bowiem utrzymanie równowagi pomiędzy grą ofensywną i obronną. Będzie to szczególnie ważne w niedzielę, bo Sabella także przywiązuje ogromną wagę do taktyki i zachowania balansu w drużynie. Jeśli Louisowi van Gaalowi zarzucano po półfinale w Sao Paulo grę w szachy, to co powiedzieć o trenerze Argentyny, który takich partii w trakcie całego mundialu rozegrał już sześć?

Zanim nastąpi finał, w Brasilii gospodarze staną do walki z Holandią o trzecie miejsce. Drużyny są na dwóch biegunach. Upokorzona Brazylia chce zapomnieć o katastrofie w Belo Horizonte, pokonując choć jedną skromną bramką innego z europejskich gigantów. „Pomarańczowi” woleliby w ogóle nie wychodzić na boisko.

- Od dziesięciu, ba, nawet od piętnastu lat powtarzam, że mecze o trzecie miejsce nie powinny się odbywać – grzmiał po spotkaniu z Argentyną Van Gaal. - Możesz rozegrać fantastyczny turniej, a na koniec przegrać dwa mecze i wrócić do domu jako wielki przegrany. To absurd. Za trzecie miejsce nie ma żadnej nagrody. Jednak będziemy musieli zagrać. A mamy jeden dzień mniej niż Brazylia na przygotowania. To nie jest fair play.

Spotkania z Van Gaalem nie należą do najprzyjemniejszych na świecie. Są za to niezwykle interesujące. To jedyny trener, który za każdym razem wchodzi w spory z dziennikarzami, zadaje im pytania, poucza ich. Niejeden raz słyszeliśmy z jego ust takie oto zdanie: - Nie interesuje mnie, co ludzie sądzą na mój temat.

Z drugiej strony selekcjoner Holendrów jest bardzo konkretny, nie boi się odpowiadać wprost i komentować swoich decyzji. Tak samo było w Sao Paulo. Przyznał, że znów dokonałby zmiany bramkarza przed rzutami karnymi, gdyby tylko mógł. - Wykorzystałem wcześniej wszystkie trzy – tłumaczył. We wcześniejszym meczu pokonał Kostarykę, bo w ostatniej minucie dogrywki wprowadził na boisko Tima Krula, specjalistę od „jedenastek”. Bramkarz Newcastle spisał się świetnie, obronił dwa karne i Holandia zagrała w półfinale. W środowy wieczór Van Gaala po raz pierwszy na tym mundialu zawiódł instynkt. Zamiast zachować sobie możliwość ściągnięcia z boiska kiepsko radzącego sobie w konkursach „jedenastek” Jaspera Cillessena, wolał wprowadzić w dogrywce napastnika Klaasa Jana Huntelaara. A ten niczego nie wskórał.

W bramce Argentyńczyków świetnie spisał się zaś Sergio Romero. Został bohaterem, powstrzymując Rona Vlaara i Wesleya Sneijdera.

- Wiedziałem jak Romero broni karne. Przecież sam go uczyłem – przyznał po meczu Van Gaal. Okazuje się, że był jego trenerem w czasie, gdy Argentyńczyk trafił do AZ Alkmaar. Gdy holenderscy dziennikarze zwietrzyli świetny temat, selekcjoner „Oranje” zripostował. - Nie, nie uczyłem go bronić „jedenastek”. To był żart – uściślił, nawet na moment nie zmieniając ponurego wyrazu twarzy.

Romero przyznał, że był wdzięczny Holendrowi za pomoc, jaką mu okazał po przybyciu do Europy. - Byłem bardzo młody, nie umiałem słowa w obcym języku. Van Gaal cierpliwie mi wszystko tłumaczył i bardzo dobrze się mną zajął. Dlatego po meczu podszedłem do niego, by mu podziękować – opowiadał.

Romero to także dobry znajomy reprezentantów Polski U-20, bo to on stał w bramce podczas mistrzostw świata w Kanadzie, gdy biało-czerwoni zmierzyli się z Argentyną w 1/8 finału. W ówczesnym zespole „Albicelestes”, który zdobył tytuł mistrza, byli także m.in. Angel di Maria i Sergio Aguero. Siedem lat później dojrzali już chłopcy chcą pokazać światu, że są najlepsi także wśród dorosłych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24