Kazimierz Moskal: Jak wytrzymuję z toporem nad głową? To dla mnie nie problem (ROZMOWA)

Piotr Tymczak/Gazeta Krakowska
Kazimierz Moskal, trener Wisły Kraków
Kazimierz Moskal, trener Wisły Kraków Polska Press
- Głosy o tym, że mogę stracić pracę, były już po ostatnim meczu minionego sezonu. Nie powiem, aby takie sytuacje były miłe, kiedy się czegoś podejmujesz i dajesz w pracy z siebie wszystko - mówi Kazimierz Moskal, trener Wisły Kraków.

Stoch i spółka zachęcają: wskocz na wyższy poziom, przyjdź na WF [WIDEO]

Jak się Panu ostatnio pracowało w atmosferze doniesień, że może zostać Pan zwolniony z Wisły, jeśli nie będzie zwycięstw?
Kiedy jest się trenerem, to od samego początku trzeba żyć z toporem nad sobą. Od momentu podpisania kontraktu jest to wpisane w nasz zawód. Głosy o tym, że mogę stracić pracę, były już po ostatnim meczu minionego sezonu. Nie powiem, aby takie sytuacje były miłe, kiedy się czegoś podejmujesz i dajesz w pracy z siebie wszystko. Absolutnie mam jednak świadomość tego, w jakim klubie pracuję. Od Wisły oczekuje się zwycięstw, bez względu na okoliczności. Każdy trener musi się więc z tym liczyć, że w momencie kiedy nie będzie wygranych, to będzie trzeba się pożegnać.

Skąd były sygnały, że może Pan stracić pracę po poprzednim sezonie? Rozmawiał ktoś z klubu z Panem na ten temat?
To były sygnały medialne.

A teraz były takie rozmowy z przedstawicielami władz klubu?
Byłem na spotkaniu z radą nadzorczą. Nikt na nim nie powiedział, że jeśli nie wygramy z Pogonią w Szczecinie, to będzie to jednoznaczne z utratą posady. Nie były potrzebne jednak takie sygnały, aby być świadomym swojej sytuacji.

Pana problemy w tym sezonie zaczęły się po przegranym meczu Pucharu Polski z Ruchem w Chorzowie. Zapowiadał Pan, że potraktuje to spotkanie poważnie, po czym wystawił obronę ze stoperami Michałem Czekajem i Krystianem Kujawą. Kibice poczuli się oszukani, zaczęli Pana krytykować na forach internetowych.
Dalej podtrzymuję to, co wtedy mówiłem. Podchodziliśmy do tego meczu bardzo poważnie. Wystawiliśmy w tym dniu najsilniejszy skład, na jaki nas było stać. Nikt do końca nie wie, z jakimi problemami się borykaliśmy.

Jako stoper mógł zagrać Alan Uryga.
Gdyby zagrał na środku obrony i też nie awansowalibyśmy, to też byłyby podobne komentarze w stylu: "Alan zagrał na obronie i brakowało defensywnego zawodnika w środku pola". Łatwo jest komentować po fakcie.

W końcu przyszło zwycięstwo nad Śląskiem Wrocław. Może do wygranej zmobilizowały informacje, że klubowi działacze szukają Pana następcy? Może powinno tak być przed kolejnymi meczami?
Nie chciałbym, aby tak było. My na ten temat nie rozmawialiśmy z zespołem. Rozmawialiśmy o tym, że Wisła potrzebuje zwycięstw. Myślę, że efekt przyniosła nasza praca.

Teraz przed wami dwa wyjazdy. A Wisła ostatni raz wygrała w roli gości w grudniu ubiegłego roku.
To nie przynosi nam chluby, ale każda taka seria się kończy. Blisko przełamania byliśmy już w Szczecinie. Nadchodzi czas, aby w końcu przywieźć trzy punkty z wyjazdu.

Jeśli w następnym meczu z Górnikiem Łęczna nie będzie wygranej, to może być to dla Pana ostatnie spotkanie w roli trenera Wisły?
Nic się nie zmieniło w porównaniu do sytuacji, jaka była przed meczem ze Śląskiem.

Jak Pan wytrzymuje z tym toporem?
Nie jest to dla mnie problem. Gdyby to miało na mnie wpływ, to nie potrafiłbym spokojnie realizować tego, co mam zaplanowane, byłyby nerwowe ruchy, a tak nie jest. Wierzę w to, co robimy.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24