Korona rozbiła Lechię. Hat-trick Airama Cabrery [RELACJA, ZDJĘCIA]

Jacek Czaplewski
Korona Kielce - Lechia Gdańsk 4:2
Korona Kielce - Lechia Gdańsk 4:2 Sławomir Stachura / Polska Press
Korona Kielce wygrała u siebie z Lechią Gdańsk 4:2 (1:1). Trzy gole strzelił dla niej Airam Cabrera. Hiszpan najpierw dwa razy trafił z rzutu karnego, potem raz z gry. Ma już łącznie osiem bramek.

- Nie było żadnej euforii po meczu z Podbeskidziem – wyjaśnił w tygodniu trener Lechii Piotr Nowak. Chociaż jego zespół wygrał z Bielskiem aż 5:0, to jednak grając przez całą drugą połowę w przewadze dwóch zawodników. – To wyjazdem do Kielc a nie tą różnicą goli musimy potwierdzić, że nasza wygrana nie była dziełem przypadku – precyzował Nowak.

Lechia na Koronę wyszła bez Rafała Janickiego i Jakuba Wawrzyniaka. Obu akurat teraz wypadła przymusowa pauza za żółte kartki. Zagrali za nich Grzegorz Wojtkowiak z Gersonem. To właśnie między innymi przez zmiany w obronie gdańszczanie już w 8 minucie stracili bramkę. A było tak: jeden z piłkarzy Korony posłał piłkę na wolne pole w kierunku Łukasza Sierpiny. Mario Maloca z Gersonem nie mogli się porozumieć, który ma doskoczyć do rywala i w efekcie ten znalazł się przed nimi. Jeszcze co gorsze dla Lechii rękoma na ziemię powalił go nieporadnie broniący Marko Marić. Sędzia Tomasz Musiał wskazał więc na jedenasty metr. Korona karnego wykorzystała. Do siatki trafił Airam Cabrera.

Radość Korony trwała 20 minut. Lechia zdołała bowiem wyrównać jeszcze przed zejściem do szatni. Też po stałym fragmencie gry, ale nie z karnego, a po rzucie rożnym. Z niego dośrodkował Sławomir Peszko, piłkę przedłużył Maloca, a głową do bramki skierował ją Wojtkowiak.

Przed Wojtkowiakiem i po nim w pierwszej połowie okazje mieli jeszcze Lukas Haraslin (z ostrego kąta), Flavio Paixao (celował w okienko, uderzył minimalnie obok) oraz Sebastian Mila (próba była celna, Zbigniew Małkowski zdążył z interwencją).

Wydawało się, że Lechia będzie w drugiej połowie walczyć o drugiego gola. Plan jej się jednak posypał po trzech minutach. Za drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną z boiska wyleciał Gerson. Zaraz potem Nabil Aankour podszedł do wolnego i… trafił w rękę wyskakującego we własnej szesnastce Grzegorza Kuświka. Arbiter po raz drugi wskazał na jedenasty metr. Cabrera się nie pomylił, choć Marić go wyczuł. Korona odzyskała prowadzenie, Lechia utraciła wiarę w korzystny wynik.

Grę w piłkę utrudniała dziś fatalna murawa. Pola bramkowe wyglądały jak piaskownice, środek boiska jak zaorane pole. To wszystko przez opady, które poprzedziły spotkanie, a na których skutki nie zdążyli zareagować kieleccy greenkeeperzy.

W 59. minucie Lechię dobił nie kto inny jak Cabrera. Gola na 3:1 strzelił po błędzie Maricia, który wypluł piłkę przed siebie. Bramkarz z Gdańska sugerował pozycję spaloną Cabrery, lecz jego protesty nie zostały uwzględnione.

Lechia, mimo utraty kolejnego gola, postawiła wszystko na jedną kartę i raz jeszcze spróbowała zaatakować Koronę. Na murawie pojawili się debiutant Marco Paixao i Michał Mak. Lechia zdobyła bramkę, ale tylko na 2:4 (autorem Grzegorz Kuświk). Wcześniej bowiem samobója zaliczył Maloca, który pogrzebał szanse na wywiezienie choćby punktu. Pomógł mu w tym Sierpina. To obok Cabrery była dziś najjaśniejsza postać Korony; wypracowała aż trzy z czterech goli.

Korona zwyciężyła pewnie i zasłużenie. To dopiero jej drugi komplet punktów zdobyty na własnym stadionie. Dla Lechii z kolei piąta z rzędu porażka na wyjeździe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24