Którą drogą pójdzie Chelsea? [KOMENTARZ]

Bartłomiej Stachnik
Porażka ze Stoke w Capital One Cup spowodowała, że informacje o rychłym zwolnieniu Jose Mourinho jeszcze podwoiły swoją siłę. Chociaż nawet zwycięstwo nie zmieniłoby faktu, że posada Portugalczyka wisi na włosku. To dlatego w mediach ludzie związani z klubem dwoją się i troją, żeby udowodnić, że w pełni popierają obecny sztab szkoleniowy. Oczywiście to wcale nie znaczy, że gdy wyłączone zostają mikrofony i kamery, nie zaczynają intensywnie myśleć i debatować nad obecną sytuacją. W końcu obecne okoliczności do tego zmuszają, nawet jeśli ostatecznie skończyłoby się tylko na teoretyzowaniu.

Sytuacja w jakiej znalazł się zarząd mistrzów Anglii jest nie do pozazdroszczenia, bo musi podjąć trudną decyzję, co będzie lepsze dla przyszłości klubu. Nie może przy tym pominąć najdrobniejszej przesłanki, która mogłaby wskazać lepsze rozwiązanie (idealne nie istnieje - na pewno nie w piłce nożnej). Drogi zasadniczo są dwie: zwolnić obecnego trenera lub mu zaufać, ale wcale nie jest oczywiste, która jest lepsza.

Gdyby to był tylko mały kryzys…

Nie ulega wątpliwości, że Jose Mourinho i Chelsea po prostu do siebie pasują. Deklaracje Portugalczyka o miłości do „The Blues” nie są tylko pustymi słowami, bo wielokrotnie już ją udowadniał, chociażby tym, że wrócił. Kibice też go uwielbiają, na Britannia Stadium kilkakrotnie śpiewali przyśpiewkę „Jose Mourinho, Jose Mourinho,..”, mimo że drużyna znów nie zachwycała. Wie o tym także Roman Abramowicz, dla którego jest to na pewno ważny argument obok wysokiej sumy do zapłacenia w przypadku zerwania umowy. Minęły już czasy, kiedy Rosjanin zwalniał trenerów bez chwili zastanowienia.

Dlatego gdyby była mowa o zapaści formy, która spowodowałaby słabszą postawę w lidze, a może nawet znów sezon bez pucharu, tematu zwolnienia pewnie nawet by nie było. Tylko że tutaj mamy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym. Tak głęboko pogrążona w niemocy Chelsea nie była przynajmniej od kilku sezonów, nigdy pod rządami Abramowicza. W zespole nie działa dosłownie nic, co prowadzi od przegrywania meczów w każdych rozgrywkach bez względu na klasę przeciwnika. Promyczków nadziei w zasadzie nie widać.

Bez ofiar się nie obędzie

Za Mourinho nie przemawia fakt, że zdaje się nie mieć nad tym wszystkim kontroli. To również pozwala sądzić, że na odbudowę będzie potrzebował więcej czasu. Można oczywiście powiedzieć, że on był taki zawsze, ale w ostatnich miesiącach skala szukania winnych wszędzie naokoło urosła niewyobrażalnie. Kiedy wszyscy, nawet sami zawodnicy, widzą problem w postawie na boisku, a Mourinho znów rzuca błotem w sędziów, można mieć poważne wątpliwości czy rzeczywiście wie co robi. Tym większe pojawiają się, gdy weźmiemy pod uwagę wydarzenia w meczu z West Hamem. Wparować w przerwie do pokoju sędziowskiego, aby powiedzieć ostre słowa do arbitrów, musi być dla zawodników w szatni niezrozumiałym sygnałem. Tym bardziej, że wiąże się z oczywistymi konsekwencjami i nikt nie będzie mógł tym razem powiedzieć, że niezasłużonymi. Czy z trybun Jose pomoże drużynie bardziej?

Myślę jednak, że nikt nie wątpi, iż Jose Mourinho jest trenerem na tyle wyśmienitym, iż prędzej czy później znów wzniesie „The Blues” na odpowiedni poziom, który pozwoli odnosić kolejne sukcesy. Tylko na razie wszystko wskazuje, że nastąpi to raczej później. Zbyt dużo czasu od startu sezonu już minęło, aby wierzyć, że wymyśli coś, co spowoduje, że maszyna zacznie działać z dnia na dzień. Odbudowa zapewne będzie trwała, pełną parą ruszy może dopiero po styczniowym oknie transferowym. To zaś oznacza pewne ofiary, zależnie od rozwoju sytuacji mniejsze lub większe. Brak Ligi Mistrzów, odejście niektórych zawodników (a to z powodu nieuczestniczenia w najlepszych europejskich rozgrywkach, a to niechęci do trenera, która zaczęła już kiełkować) to tylko niektóre z nich. Chelsea czekałaby prawdziwa rewolucja, ale odbyłaby się z Portugalczykiem za sterami. Trzeci raz z pewnością by już tutaj nie przyszedł, a kierując którymś z rywali na pewno stworzyłby groźną konkurencję. Zresztą nikt chyba nie wątpi, że jest to specjalista wybitny, nawet jeśli aktualnie znajduje się na największym zakręcie w karierze.

Terapia wstrząsowa

Druga droga wiedzie do znalezienia następcy na posadę Jose. W ten sposób zwiększa się prawdopodobieństwo uratowania aktualnego sezonu. Oczywiście, efekt nowej miotły jest przereklamowany, co udowadniali już Chris Anderson i David Sally w swojej książce „Futbol i statystyki”. Nie zmienia to jednak faktu, że wejście do szatni zupełnie nowej osoby, wolnej od nagromadzonych od sierpnia negatywnych emocji i ze świeżym spojrzeniem może dać piłkarzom kopa, co pokazują liczne przykłady. Efekt ten jest zazwyczaj krótkotrwały, ale wydaje się, że właśnie tego potrzebują aktualnie gracze Chelsea. Jak już coś wzniesie ich na zwyczajny im poziom, to jest duża szansa, że przypomną sobie, ile tak naprawdę potrafią i po prostu na nim pozostaną, a wtedy zadaniem nowego trenera będzie tylko ich potencjał wykorzystać, a nie mierzyć się z ludźmi kompletnie zagubionymi.

Zanim wprowadzona miałaby zostać poważna zmiana, zostałaby użyta ostatnia deska ratunku - terapia wstrząsowa. W ten sposób znacznie urosną szanse na uratowanie tego sezonu na tyle, aby nie wypaść z Ligi Mistrzów, a także powalczyć o zawodników, którzy pewnie mierzą się z wieloma wątpliwościami czy warto aktualnie grać w Chelsea. To posunięcie ma sens tylko w przypadku znalezienia klasowego następcy, który jest niejako gwarantem najwyższej jakości, a także czynnikiem przyciągającym piłkarzy (jeśli teraz miałaby zostać do szatni wprowadzony trener tymczasowy, a ten właściwy zostać zatrudniony dopiero latem, musiałoby to wszystko zostać zagwarantowane już teraz, ale ta opcja wydaje się najbardziej niepewna i nielogiczna).

Którą drogą pójdzie Chelsea?

Realia dzisiejszego futbolu pozwalają sądzić, że Chelsea będzie coraz bardziej, jeśli nagle nie nastąpi przełom, skłaniać się ku drugiej opcji. Co innego znieść sezon słaby, ale jednak z Ligą Mistrzów i utrzymaniem się w elicie, a co innego przeżyć prawdziwą zapaść i skazać się na przynajmniej rok gruntownej odbudowy. Wiele było w tym tekście znaków zapytania, scenariuszy prawdopodobnych, niepewnych, a chociażby obecna sytuacja Chelsea pokazuje, że w piłce nożnej ciężko cokolwiek przewidzieć. Tylko że zadaniem zarządu jest szanse maksymalizować. Jeśli priorytetem okaże się utrzymanie poziomu tu i teraz, czyli sprawy biznesowo-wizerunkowe, Mourinho ma naprawdę niewiele czasu na poprawę. Ptaszki ćwierkają, że już spotkanie z Liverpoolem będzie decydujące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24