Jakby mnie ktoś zapytał w ostatni poniedziałek rano, żebym rozrysował najgorszy możliwy scenariusz dla Lecha Poznań na finał Pucharu Polski, to próbując kilka razy, nie wymyśliłbym tego, co tego dnia wydarzyło się w Warszawie. Do stolicy na mecz zjechała rekordowa liczba fanów ubranych w niebiesko-białe stroje, ale ostatecznie skończyło się tak, że na trybunach PGE Narodowego było więcej kibiców Rakowa Częstochowa niż Kolejorza, którzy ostatecznie wraz z obronionym Pucharem Polski wrócili do domu. Lech - podobnie jak większość swoich sympatyków - nie wszedł na stadion. Tyle że piłkarze postanowili obudzić się na początku drugiej połowy, ale tylko na chwilę, co wystarczyło jedynie na piąty przegrany finał od ostatniego sukcesu w tych rozgrywkach i już kolejny w ostatnim czasie cios od Rakowa.
Czytaj też:
Piąty przegrany finał, czwarty na PGE Narodowym. Bojkot trybun przez kibiców i sceny po meczu, jakich nikt nie chciałby oglądać, gdzie o zdrowie i życie walczył jeden z rodziców piłkarzy Kolejorza, a wszyscy kolejny raz musieli przełknąć gorycz porażki.
Wiele błędów popełnił też Maciej Skorża. Właściwie we wtorek wydawało się, że w powietrzu wisi katastrofa, czyli na 100-lecie Lecha dublet dla... Rakowa Częstochowa.
Sytuacja w tygodniu przypinała tę z 2015 roku, ale tylko trochę - pod kątem nastrojów. Wtedy bowiem po przegranym pucharze był brak wiary, ale był jeszcze bezpośredni mecz z Legią i siedem spotkań grupy mistrzowskiej. Teraz były tylko trzy bez bezpośredniego meczu między oba zespołami, ale Raków miał na drodze Cracovię. Z Jackiem Zielińskim u steru - mistrzem Polski z Kolejorzem w 2010 roku, w którego kibice Lecha (jak widać nieprzypadkowo) pokładali ogromne nadzieje.
Wokół Bułgarskiej po meczach Rakowa z Cracovią i Lecha Poznań z Piastem Gliwice:
Lech w XXI wieku nie umie wygrywać mistrzostwa Polski "normalnie". Mam tu na myśli pewną przewagę punktową na kilka kolejek przed zakończeniem rozgrywek. Nawet mając cztery punkty przewagi po zimie, na trzy pozostałe kolejki znów potrzebował cudów. Samemu wygrać i liczyć na potkniecie się niepokonanego w 2022 roku Rakowa Częstochowa.
Wiary dużej widać nie było. W końcu nie tak dawno Kolejorz zaliczył kolejny pusty przelot na Narodowym. Ciężko było mieć wrażenie, że to wszystko skończy się happy-endem.
Czytaj też:
Pierwsza połowa meczu z Rakowem nieco zamykała już marzenia. Podopieczni Marka Papszuna wygrywali 1:0. Jednak w drugiej połowie Cracovia pokazała, że ma patent na częstochowian. To był ósmy mecz obu drużyn od powrotu Rakowa do ekstraklasy, gdzie Pasy siódmy raz urwały punkty. Zresztą zespół Jacka Zielińskiego wiosną zatrzymał też Lecha i Pogoń, które remisowały z Cracovią.
Od tego momentu wszystko było w rękach Kolejorza, który rzutem na taśmę w Gliwicach wysforował się na pozycję lidera na dwie kolejki przed końcem rozgrywek. Maciej Skorża po meczu kluczową bramkę Ishaka nazwał "zdobytą charakterem" i trzeba przyznać, że to bardzo trafne określenie, bo ciężko odnieść wrażenie, że postawą w drugiej połowie Lech nie zasługiwał na zwycięstwo (chociaż Piast na remis także). Za to po pierwszej połowie Kolejorz powinien prowadzić minimum 2:0.
Zobacz też:
Lech Poznań miał dużo trudniejsze zadanie przed tą serią gier, ale głosy mówiące o tym, że ta kolejka po finale PP wyjaśni sprawy tytułu - są dziś bardzo prawdziwe. Piast był niepokonany od 12 spotkań, ale Kolejorz pokazał, że ten sezon należy do niego. Ma najwięcej strzelonych goli, najmniej straconych, a obecnie na koncie najwięcej zdobytych punktów. Jednak i tak potrzebował cudu, który wydarzył się na kilka minut przed końcem meczu, by znów mieć wszystko w swoich rękach.
Pomogła znowu Cracovia. Tak samo jak 12 lat temu - 10 maja 2010 roku - trafił do własnej bramki Mariusz Jop w derbach Krakowa i pozwolił Kolejorzowi wyjść na prowadzenie (był w niedzielę na trybunach w Gliwicach oglądając mecz Lech - Piast), tak teraz to gol Sergiu Hanki i waleczna postawa grającej już o nic Cracovii, pomogła Lechowi, który zrobił swoje.
Od początku roku głośno mówiłem o tym, że do mistrzostwa potrzeba Lechowi jesienią 10 zwycięstw na 15 spotkań. Jeśli wygra do końca sezonu z Wartą Poznań oraz Zagłębiem Lubin, to tak się stanie. Do zwycięstwa w lidze potrzeba zatem aż 74 punktów, czyli punktować przez cały sezon na poziomie 2,18 pkt na mecz (!). Tempo, które zwycięzcy ligi pozwoli czuć się mocnym mistrzem.
Marzenia kibiców Lecha o pięknym 100-leciu zwieńczonym mistrzostwem Polski - zmartwychwstały. Sezon zaczynany w Poznaniu bojkotem trybun, po najgorszej pozycji w lidze za panowania rodziny Rutkowskich oraz bez lewego obrońcy może zakończyć się jednak wspaniale - wymarzonym tytułem po siedmiu latach. Kolejorz w jeden dzień odrobił wszystkie straty i problemy, jakie narodziły się wiosną. Lechici znowu mają wszystko w swoich rękach i nic lepszego po tym feralnym poniedziałku dla Lecha Poznań i jego społeczności nie mogło się wydarzyć. Kolejorz może odmienić swój los i autentycznie ma teraz "autostradę do mistrzostwa", co już kiedyś padło z ust Piotra Rutkowskiego, ale w nieco innym kontekście - przeszłości, a nie przyszłości.
Mistrzostwo jest w tym momencie dla Lecha znowu realne, a kibice Kolejorza - przypomnijcie sobie, jaki mieliście humor w poniedziałek.
"Football, you know..."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?