- Tak to jest w pucharach, że jak się nie wygrywa w 90. minutach to trzeba wygrać w dogrywce - mówił po ostanim gwizdku sędziego Jakub Rzeźniczak, obrońca Legii. W regulaminowym czasie gry nic nie wskazywało na to, że Legia wygra z Craocvią różnicą dwóch goli.
Fatalna murawa i coraz słabsza forma drużyny Jana Urbana - te dwa czynniki sprawiły, że mecz Legii z Cracovią nie był porywającym widowskiem.
Piłkarze Legii zaczęli mecz całkiem nieźle. Jednak kilka niewykorzystanych sytuacji i agresywna gra Cracovii sprawiły, że ataki Legii stały się z biegem czasu wolne i zupełnie niegroźne. Kiedy piłka zjawiała się w polu karnym "Pasów", w drużynie "Wojskowych" brakowało snajpera. Słabiutko grał Adrian Paluchowski, a Maciej Rybus nie sprawdzał się w roli drugiego atakującego.
Swoje okazje miała także Cracovia, ale brakowało szczęścia. Kiedy w drugiej połowie na boisku zamedlowali się Michał Goliński i Radosław Matusiak akcje gości nabrały rumieńców. Z drugiej strony, Jan Urban wprowadzał na boisku nowicjuszy. Michał Żyro i Jakub Kosecki, czyli piłkarze, którzy mają decydować o obliczu Legii w przyszłości, zaczęli odważnie poczynać sobie dopiero kiedy Legia objęła prowadzenie.
Na tego pierwszego gola warto było czekać aż 100 minut. Odebrana w środku pola piłka padła łupem Sebastiana Szałchowskiego. Piłkarz Legii przebiegł z nią jeszcze kilkanaście metrów i huknął z całej siły z ponad 20 metrów. Piłka z całym impetem wpadła w okienko bramki "Pasów". Piękny gol. W samej końcówce wynik ustalił Maciej Rybus.
- Trochę szkoda, że muielismy zagrać aż 120 minut, bo przed nami ciężki mecz z GKS Bełchatów - podsumował spotkanie "Rzeźnik". Z taką formą ciężko będzie Legii przywieźć punkty z "brunatnej stolicy".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?