Ligowa krucjata (odc.4): Dare to Ekstrakalsa

Grzegorz Ignatowski
Powiedzieć, ze 25. kolejka była słaba, to nic nie powiedzieć. Tym razem liga polska rzuciła światu wyzwanie: Dare to Ekstraklasa. Kto odważy się obejrzeć wszystkie mecze, osiąga poziom międzynarodowy, kto zmieni sobie na level HARD i obejrzy wszystkie mecze dwa razy, wskakuje na poziom światowy. Ktoś chętny? Ktokolwiek?

Korona - Lechia 1:0

- Problem jest wtedy, kiedy mamy piłkę - powiedział Paweł Golański i trafił tym w samo sedno. W pierwszej połowie piłka wyraźnie przeszkadzała kielczanom w budowaniu akcji i to nie wróżyło niczego dobrego przed drugą połową. Tyle, ze w drugiej połowie stało się coś dziwnego i Korona ten mecz wygrała. Dlaczego to dziwne? Bo w Ekstraklasie rzadko się zdarza, żeby trener właściwie reagował na wydarzenia meczowe i przeprowadzał zmiany, które decydują o obrazie gry oraz o wyniku meczu.

Inna rzecz, że gdańska młodzież nie przeszkadzała zbytnio w odmienieniu tego spotkania. Zarówno Frankowski jak i Dawidowicz czy Makuszewski zagrali poniżej oczekiwań, a jeśli dodamy do tego słaby występ Patryka Tuszyńskiego, to otrzymamy cały obraz bezradnej Lechii. Ten zespół dopiero może być silny, na razie jest jeszcze nieprzewidywalny. I to jest sytuacja, w której Michał Probierz może pokazać czy rzeczywiście jest dobrym trenerem.

Zawisza - Górnik 3:1

− Zawisza nie wygrał tego meczu. To my go przegraliśmy sami. Cokolwiek w tej chwili się nie powie, to będzie głupie tłumaczenie − powiedział po meczu Łukasz Madej. I brawo dla niego za te słowa, bo większość piłkarzy powiedziałaby, że mecz się źle ułożył (około 2 810 000 wyników w Google), albo że zabrakło szczęścia (3 580 000 wyników w Google). Górnikowi nie zabrakło szczęścia, Górnik przegrał bo na to zasłużył i to mimo prowadzenia po pierwszej połowie. Efekt - zasłużone zwolnienie Ryszarda Wieczorka, które komentowałem w innym miejscu.

Ale Zawisza nie tylko ten mecz wygrał. Zawisza pokazał, że posiada wszelkie argumenty, żeby aspirować do gry w grupie mistrzowskiej. Potrzeba tylko trochę spokoju, cierpliwości i co być może najważniejsze, wsparcia kibiców. Sądząc po urodzie bramek, jakie padły w tym spotkaniu, piłkarze zdecydowanie na te wsparcie zasługują.

Jagiellonia - Zagłębie 1:0

Piłkarze Zagłębia chyba wiedzieli o urodzinach Daniego Quintany, bowiem nie spinali zbytnio pośladków, żeby zrobić białostoczanom krzywdę. W efekcie Jaga wygrała 1:0 i wzbogaciła się o trzy punkty niemal równie łatwo jak tydzień temu w Warszawie. Widać dostanie się do grupy mistrzowskiej nie jest takie trudne, jakby się wydawało przed sezonem. Wystarczy mieć w składzie Quintanę i może jeszcze pomóc sobie jakimś walkowerem. Recepta gotowa!

Ruch - Wisła 1:0

Dobry mecz! Godny pojedynku wicelidera z trzecią drużyną. Tyle, że ten mecz był czymś więcej niż pojedynkiem dwóch drużyn Ekstraklasy, to pojedynek Jana Kociana z Franciszkiem Smudą. Tak jak Gordon Strachan przechytrzył Adama Nawałkę w meczu Polska - Szkocja, tak tutaj Jan Kocian przechytrzył Smudę. Jak tego dokonał? Grał swoje, a Wisła się na to nie przygotowała i zamiast pozbawić rywali najmocniejszych argumentów, pozwoliła mu ich używać do woli. Efekt - trzy punkty jadą do Chorzowa w pełni zasłużenie. A więc czy to Kocian wygrał, czy może Smuda przegrał to spotkanie?

Pogoń - Cracovia 0:0

I tu kończy się liga a zaczyna totalny kataklizm. Zapytano mnie ostatnio czy to dobrze, że niektóre mecze są rozgrywane w niedzielę o godzinie 13:00. Tak! A to dlatego, że niektóre drużyny zasługują tylko i wyłącznie na grę do kotleta. I powinny się z tego cieszyć, że ktoś może ich w ogóle obejrzeć o 13:00, bo oglądanie meczów typu Pogoń - Cracovia, czy Piast - Podbeskidzie w sobotni wieczór byłoby jak wybór towarzystwa Anny Grodzkiej, podczas kiedy zaprasza nas do siebie Kristianna Loken.

Teraz słówko o samym meczu. Ostatnio dziennikarze rozpływali się na temat Marcina Robaka. A ja pamiętam, że był taki piłkarz, Aleksandars Cekulajevs, który strzelał niestworzone ilości bramek w lidze estońskiej i nikt się nad nim nie rozpływał, kiedy ten przyjechał na testy do Lechii Gdańsk. Robak strzelił pięć bramek w jednym meczu i dziennikarze piszą, że powinien grać w kadrze w duecie z Lewandowskim. Czy ten zawodnik zasługuje na grę w kadrze? Odpowiedź dał mecz z Cracovią.

Tymczasem Cracovia skupiła się na rozgrywaniu piłki na własnej połowie. Polegało to na szukaniu następujących rozwiązań: Ty do mnie, ja do ciebie, kto pierwszy poda do bramkarza ten wygrywa. I po dłuższym zastanowieniu można dojść do wniosku, ze jest tu pewna biznesowa luka. Bukmacherzy powinni wprowadzić zakłady ile wytrzymają piłkarze Cracovii bez podania do bramkarza.

Piast - Podbeskidzie 0:0

Tydzień temu pisałem, ze Piast tego meczu nie wygra. Nie wygrał. I w następnym też nie wzbogaci się o trzy punkty. A strefa spadkowa coraz bliżej, i choć w kolejce do niej bliżej stoi Śląsk Wrocław czy Zagłębie Lubin, to widmo spadku upatrzyło sobie gliwiczan i nie spuszcza wzroku z tego klubu choćby na moment.

A teraz słówko o meczu. Najtrafniejszym komentarzem jest fakt, że lepiej od piłkarzy prezentowała się reklama ubojni drobiu, która znajdowała się na bandzie. Godny odnotowania był też komentator, który notorycznie powtarzał, że na boisku jest "Cycman" a nie Cicman. Ale rozumiem, po takiej dawce emocji można zobaczyć na murawie stożkogłowych, albo nawet cyckogłowych. Ten mecz był tak słaby, że podobno sam Zlatan Ibrahimović zakończył zabawę "Dare to Zlatan". Zakład brzmiał: Zlatanie - odważ się obejrzeć mecz Piast - Podbeskidzie dwa razy. Dla tych, którzy się odważą, potrzebna jest nowa zabawa: Dare to Ekstraklasa, bo Zlatan wymiękł.

Kibice wybrali też hymn meczu. To piosenka Natalii Kukulskiej "Im więcej ciebie tym mniej". Ma ona dać do zrozumienia, że im więcej piłkarzy Piasta i Podbeskidzia na boisku, tym gorzej dla widowiska.

Śląsk - Legia 1:1

Podrażnieni meczami Piasta czy Pogoni, dostaliśmy na deser mecz Śląska z Legią. Spodziewaliśmy się, że teraz, kiedy frustracja sięgnęła już zenitu, zawodnicy klubów Ekstraklasy w końcu pokażą, że piłka im w grze nie przeszkadza. Błąd! Ondrej Duda wziął sobie do serca hasło
"Dare to Ekstraklasa" i zmarnował trzy stuprocentowe okazję. Nie, to nie były okazje stuprocentowe, to były klasyczne patelniaki, przy których wystarczy tylko dostawić nogę i kopnąć prosto piłkę, żeby ta wpadła do bramki. Duda tego nie potrafił.

Po takiej dawce ekstremalnych wrażeń nawet sędzia zwariował i podyktował rzut karny, którego nie odważyłby się podyktować legendarny sędzia Codesal, czy Byron Moreno. Podyktował, bo być może był już na tyle sfrustrowany, ze kolejnego meczu z wynikiem 0:0 już by nie przeżył. Być może uratował w ten sposób Ekstraklasę, kto wie? Chodzą słuchy, że wściekły Zlatan planował jakiś zamach, bo po obejrzeniu skrótów niedzielnych meczów, doszedł do wniosku, że żadnego z nich nie jest w stanie obejrzeć dwa razy. Rozluźnił się dopiero jak sędzia Gil podyktował karnego.

Lech - Widzew 2:2

Tydzień temu pisałem, że Rumak powinien odejść, ale z Widzewem zapewne wygra, więc będzie miał spokój. Nie wygrał. Game over.

Za tydzień do Poznania przyjedzie Podbeskidzie, które zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Nie będzie to dla Lecha rywal łatwy, bo zespół trenera Ojrzyńskiego gra na maksimum zaangażowania, a może nawet trochę więcej. A że czasem piłka przeszkadza im w grze? To mało ważne. Teodorczykowi też nie pomaga. A Wołąkiewiczowi na przykład nie służy obecność przeciwnika na boisku. A więc skomentuje to tak: Drżyj Lechu, Podbeskidzie przyjeżdża!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24