Marcin Robak grał dla Pogoni w sezonach 2013/14 i 14/15. W tym pierwszym zagrał w 32 meczach i zdobył 21 bramek. Został wtedy królem strzelców ekstraklasy, czym powtórzył wyczyny Mariana Kielca i Marka Leśniaka, którzy w barwach Pogoni też byli najskuteczniejsi w Polsce. Przypomnijmy, że Robert Dymkowski też wygrał klasyfikację strzelców, ale było to na początku lat 90., gdy Pogoń grała w I lidze (zaplecze elity).
Za nami piękna impreza „Gramy dla Dymka”. Z jednej strony pełna radości, z drugiej bardzo trudna, nawet smutna.
Marcin Robak: Czasami ciężko sobie wszystko dobrze poukładać w głowie. Dla nas był to mecz, a dla Roberta jest to walka o życie. Ta inicjatywa miała jeden cel – dać wsparcie „Dymkowi”, pokazać, że nie jest sam. Wynik nie miał żadnego znaczenia. Liczyło się, by koledzy z boiska zjednoczyli się wokół Roberta. I tu nie chodziło też tylko o szczecińskie środowisko, bo przecież przyjechało sporo byłych zawodników, którzy z Pogonią nie mieli nic wspólnego.
Taką solidarność wobec choroby kolegi udało się osiągnąć?
Myślę, że tak. Piłkarz też człowiek, a w życiu mogą być bardzo różne sytuacje, nawet tragedie. Dotyczy to przecież piłkarzy, którzy jeszcze występują w lidze czy też tych, co zakończyli już piłkarskie kariery. Byłem jednym z wielu, który nie spodziewał się takiej informacji o chorobie Roberta. Do niedawna żył pracą. Teraz jego życie wygląda inaczej, ale chcieliśmy pokazać nasze wsparcie. Specjalne podziękowania należą się kibicom. Byliśmy pod wrażeniem tego, że na imprezę charytatywną przyszło ponad 10 tysięcy kibiców. To też daje kopa. Ze swojej strony wszystkim obecnym na stadionie bardzo, bardzo dziękuję.
Szczecin może jakoś specjalnie kocha napastników. Stadion cały czas śpiewał „Robert Dymkowski – najlepszy napastnik Polski”, a i przy Pana każdym kontakcie z piłką podnosił się szum na trybunach. Kibice pamiętają Pana pięć bramek z Lechem…
Jest to bardzo miłe. Robert był z innego pokolenia piłkarskiego, jest starszy ode mnie, więc nie było okazji rywalizować w lidze czy wspólnie grać w Pogoni. Była okazja poznać statystyki Roberta z Pogoni. Ten klub jest też mi bliski. Cieszę się, że mam z Pogoni takie bramkowe wspomnienia, że kibice jeszcze to pamiętają. Gdy tylko pojawiło się zapytanie, czy chciałbym przyjechać na mecz dla Roberta do Szczecina to nawet chwilę się nie zastanawiałem. Byliśmy razem w Pogoni, strzelaliśmy bramki, musieliśmy być również w tej imprezie.
To wykorzystam okazję i zapytam się o Pana opinię o nowym napastniku Pogoni – Efthymiosie Koulourisie. Dobry debiut, wejście w zespół. Ma potencjał, by powtórzyć Pana osiągnięcie i zostać królem strzelców PKO Ekstraklasy?
Potencjał na pewno ma. Udowodnił to w pierwszych meczach tego sezonu i nie tylko w polskiej lidze, ale też w europejskich rozgrywkach. Ma ten strzelecki instynkt i na pewno będzie jeszcze strzelał gole. Dało się też zauważyć, że wpadł w mały dołek, co zbiegło się z serią porażek Pogoni w lidze. Jakość gry Pogoni obniżyła się i od razu on wyglądał gorzej. A w piłce jest tak, że napastnik najlepiej się prezentuje, jak drużyna gra dobrze. Wtedy kreuje więcej sytuacji bramkowych, a napastnik z tego żyje. Trzymam kciuki, by Pogoń szybko się odblokowała.
15-20 bramek. Możemy tego oczekiwać od Koulourisa?
Jak najbardziej. Na początku miał serię spotkań z bramkami, a tych okazji wcale wiele nie miał. Zaciął się przy kryzysie Pogoni. Napastnik nie będzie strzelał w każdym meczu, a nieraz potrzebuje trzech okazji, by zdobyć jedną. Teraz drużyna też potrzebuje jego przełamania. Widziałem go w meczu pucharowym, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i życzyłem mu skuteczności w kolejnych meczach. Gole na pewno strzeli.
Rozmawiał Jakub Lisowski
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?