Marek Koźmiński: Smuda ułożył sobie drużynkę grzecznych chłopczyków

Cezary Kowalski
W obszernym wywiadzie Marek Koźmiński opowiada nam o nieudanej przygodzie z zarządzaniem Górnikiem Zabrze, błędach w kierowaniu polskimi zespołami oraz reprezentacją Polski. To WARTO przeczytać!

Robi Pan biznesy w branży budowlanej, bo w piłce nożnej nie wyszło?
Zawsze trzeba brać pod uwagę to ile masz kasy i co za to osiągnąłeś. Jak na nasze możliwości, w czasach, gdy byliśmy w Górniku Zabrze, klub osiągał całkiem przyzwoite rezultaty. W oparciu o bardzo młodych zawodników byliśmy w stanie osiągać szóste, ósme miejsce w tabeli i co roku byliśmy na plusie. Powoli spłacaliśmy długi. Później nastąpiła zmiana strategii, pojawiła się ogromna kasa, wielkie transfery. Górnik spadł do drugiej ligi. Z perspektywy czasu oceniam, że za wcześnie wszedłem w ten biznes. W 2004 roku ta nasza piłka była naprawdę przaśna. Więcej już jednak nie będę próbował. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

Jak z perspektywy człowieka branży budowlanej, wygląda ekonomiczna sytuacja Polski?
Kraj rozwijający się, na morzu bardzo wzburzonym, które nas co chwilę zalewa. Pytanie kiedy nas zaleje całkowicie. Mamy kompletny brak transferu kapitału, bo jednak banki są w większości zagraniczne. Banki nie dają kredytów, a w związku z tym nie będziemy się rozwijać, nie będziemy zatem płacić podatków i kółko się zamknie. Dzisiejszy kredytobiorca może dostać znacznie mniej niż dwa lata temu, a w związku z tym siła nabywcza nie jest taka aby to zrównoważyć. Poza tym rząd pcha inwestycje infrastruktury raczej w kierunku transportu zbiorowego, dróg, autostrad, kolei itd. A ten biznes ogólnobudowlany się zamknął. Wycofanie się rządu z bardzo popularnego dotąd programu "Rodzina na swoim", który wspomagał dotąd pewne gałęzie gospodarki, spowodowało wycięcie ich w pień. Nie będzie komu sprzedawać, nie będzie zatem po co budować. Proste i smutne. Tak naprawdę to ludzie nie mają skąd wziąć na mieszkanie. Tacy, którzy nie są dobrze zarabiającymi warszawiakami. We mnie i w mój biznes to też uderza.

W kryzys dopiero wchodzimy?
Dokładnie. Te negatywne regulacje dopiero teraz wchodzą w życie. Ich konsekwencje nie wypłyną pierwszego stycznia. Ale za chwilę. Już teraz widać, że firmy budowlane, które nie budują tej wielkiej infrastruktury zaczynają mieć problemy ze zleceniami. Będą następować zwolnienia. Wpływy z podatku VAT spadną, bo to nie tylko budowlanka, ale wszystko co za tym idzie, wykończenia, meble itd. A przecież w stosunku do średniej europejskiej w Polsce brakuje trzech milionów mieszkań, z czego dwa miliony dziewięćset to brak mieszkań podstawowych. Nie mówię o jakichś luksusowych apartamentach. Jesteśmy na szarym końcu Europy.

Gdyby nie Euro, sytuacja w Pana branży byłaby zatem lepsza?
Tak też nie można powiedzieć. Jednak jest to jakiś konik napędzający. Weszły pewne specustawy, niektóre sprawy ewidentnie zostały przyspieszone. W dużej mierze jednak tę swoja szansę wykorzystujemy. Po Euro zostaną jednak lepsze drogi, poprawiona kolej, jakieś nowe lotniska. Ale oczywiście, jak to my Polacy, w niektórych tematach popadliśmy w przesadę. Zbyt ładne, zbyt dobre są na przykład stadiony. Nie stać nas na takie budowle. Powinien być oczywiście stadion narodowy w Warszawie, ale pytanie czy taki drogi i czy obok niego od razu powinien wyrastać stadion Legii. Czy W Krakowie też powinny być dwa, w tym jeden Wisły kompletnie schrzaniony. Czy naprawdę we Wrocławiu i Gdańsku będzie chodziło na mecze po czterdzieści tysięcy ludzi? Moim zdaniem będzie dobrze jak przyjdzie po 15 tysięcy. Może się pojawić taki problem jaki mieli w Portugalii po Euro 2004. Budujemy w myśl zasady zastaw się, a postaw się.

Teraz rozumiem dlaczego prezes Lato nie wziął Pana jednak do roboty na dyrektora sportowego. Za szerokie ma Pan horyzonty.
Padło pytanie co bym chciał robić. Byłem w szoku. Nie dostałem konkretnego zadania, tylko pytają mnie co chcę robić. I jeszcze od razu chcieli mnie przedstawić na konferencji prasowej. Poprosiłem o zakres prac, nie wiedzieli. Powiedziałem im tak: Mamy prezesa, mamy trenera. Trzeba zabrać wam trochę obowiązków, ale nie kompetencji. Trener nie powinien zajmować się wyborem stadionu, organizacją przelotu, autokaru itd. Prezes też nie powinien się do takich rzeczy zniżać. Powinien chodzić na kolacje biznesowe, zarabiać jak najwięcej kasy dla związku. A łącznikiem powinien być techniczny dyrektor sportowy. Powiedziałem też, że trener, który kreuje jakiś styl gry, nie może jechać do zawodnika i namawiać do gry w reprezentacji. Z prostego powodu, aby nie mieć wobec niego zobowiązań itd. Nie doszło do dalszych rozmów. Powiedzieli prasie, że chcę za dużo. A przecież w ogóle nie było rozmów o pieniądzach. Później jeszcze argumentowali, że chcę rządzić.

A nie chciał Pan?
Oni doskonale wiedzą, bo mnie znają od lat, że ja nie jestem człowiekiem, którego można położyć na półce. Oczekiwałem współdecydowania. Oczywiście pod klarownym nadzorem, realizując jakąś konkretną linię moich przełożonych.

Kiedyś powiedział Pan, że chce być prezesem PZPN. Może się bali wpuścić lisa do kurnika.
Mam 40 lat i chyba jakąś przyszłość przed sobą. To jest naturalne, że kiedyś nastąpi w PZPN zmiana pokoleniowa. Dziwi mnie, że nie wprowadza się tam stopniowo nowych ludzi, którzy mogliby przejąć pałeczkę. Nie mówię o sobie. Jeśli nie pasuje im Koźmiński, niech wezmą kogoś innego.

Wzięli Tomasza Rząsę na pana miejsce.
Z całym szacunkiem, ale takiej funkcji o jakiej ja mówiłem to dzisiaj w PZPN nie ma. Nie o tym rozmawialiśmy. Ja się do tej rozmowy przygotowałem. Pojechałem do Monachium do dyrektora reprezentacji Niemiec Olivera Bierhoffa, z którym grałem parę lat w Udinese. I on mi wyjaśnił jak to wszystko działa. Myślę, że dobry wzór wybrałem, bo związek niemiecki działa chyba najlepiej na świecie. Nie mam jednak żadnej urazy do nikogo.

Gdyby zrobił Pan z siebie gamonia, byłby Pan obecnie dyrektorem reprezentacji Polski?
Może i tak. Ale ja jestem już na tyle osadzony w tych klimatach organizacyjno-biznesowych, że zrobienie z siebie gamonia byłoby mi bardzo nie na rękę.

Nie żal Panu piłki nożnej. Przecież budownictwo to nudziarstwo...
Wcale nie nudziarstwo. Lubię to robić. Ale piłki rzeczywiście żal. Tyle lat w tym siedziałem. Powiedzmy tak. To jest narkotyk, który odstawiłem. Jestem na odwyku.

Dlaczego wielkie postaci polskiego biznesu jak Walter, Cupiał, Wojciechowski, nie potrafią osiągnąć sukcesu w piłce?
Myślą tak: Skoro odniosłem sukces winnych dziedzinach, to w jakiejś piłce sobie nie poradzę? Otóż piłka jest trudniejsza. Nie można łatwo napisać biznes planu. Dzisiaj się coś buduje, a jutro burzy i znów od nowa. I żaden z nich w przeciwieństwie do tych biznesmenów zachodnich nie oddaje klubu w ręce potencjalnych profesjonalistów. I nie zdają sobie sprawy, że drużyny nie da się zbudować w ciągu sześciu miesięcy. Stan Valckx w Wiśle wymienił jedenastu zawodników. Owszem, zdobili mistrzostwo, można mieć obiekcje, jakim kosztem, ale ok. Nie pozwolono mu jednak pójść za ciosem, jeszcze wzmocnić tę drużynę. Realnie zawalczyć o Ligę Mistrzów, a nie liczyć na cud. Decyzja właściciela. Czy właściciel powinien zwalniać trenera? Owszem, Maskaant przegrał trzy mecze z rzędu, ale czy zastąpienie go Kaziem Moskalem ma sens? Nie ma kontynuacji, postawienia na kogoś w stu procentach. Takim facetem, który miał wizję i się nie bał zwolnienia był Petrescu. No to go zwolnili, bo się piłkarze poszli poskarżyć. A Petrescu poszedł sobie do rumuńskiej drużynki i ją wprowadził do Ligi Mistrzów. A nasi właściciele działają w myśl zasady tu i teraz. Aby tak działać to trzeba mieć pieniądze.

Czyli Ligi Mistrzów nie będzie.
Może Legia? Kilka razy przyjemnie rozmawiałem z Mariuszem Walterem. Niestety, tylko towarzysko. Nie będzie moim sąsiadem, nie kupi nic ode mnie (śmiech). Ale jestem pod wrażeniem jak mu się udało z tymi młodymi chłopakami, których w Legii wychowali. Za chwilę będzie miał problem, bo będą chcieli ich rozkupić. Menedżerowie będą ich rwali. Walter natomiast naprawdę chce zbudować drużynę. Ma już swoje lata i chciałby aby sukces klubu był jakimś ukoronowaniem. On w kwestii Legii jest za miękki, zbyt dobrego serca. Dlatego daję Legii szansę na Ligę Mistrzów. Walter działa w tym momencie emocjonalnie. A to oznacza, że sięgnie do kieszeni.

Pod warunkiem, że coś w niej ma. Mówi się o kłopotach koncernu ITI.
Myślę, że jednak ma.

Wróćmy do kadry...
Brakuje kręgosłupa. Nie mamy obrony. Boenischa nie ma i chyba już nie będzie, Wawrzyniak robi błąd za błędem, Głowacki nigdy nie zagrał trzech meczów z rzędu, więc dlaczego ma teraz zagrać? Jodłowiec się nie nadaje na obronę. Powinniśmy wrócić do Glika, który we Włoszech gra drugi sezon z rzędu od deski do deski. Przyzwoicie. Powiem też przewrotnie, możemy mieć problem z bramkarzem. Szczęsny jest genialny, moim zdaniem najlepszy bramkarz w historii polskiej piłki, ale ma 21 lat. Przed Euro będzie po całym sezonie ligi angielskiej i Ligi Mistrzów. Musi z niego zejść para. Jest wielce prawdopodobne, że będzie miał obniżkę, pojawią się jakieś klopsiki. Nie znam dwudziestolatka, który przez 11 miesięcy gra na maksa. Cudownie gra trzy miesiące, pytanie czy pociągnie jeszcze osiem?

Boruc ma wrócić?
Jest najlepszy obok Szczęsnego.

Ale powiedział, że Smuda to Dyzma, obraził selekcjonera...
Smuda nie może się już teraz wycofać. Ale to też jego wina. Po co w tej całej sprawie, jak mu się piłkarze upili, wcielił się w rolę frontmena? Powinien mieć dyrektora sportowego, człowieka, który wziąłby jednego drugiego za ucho, kopnął w tyłek i nikomu o tym nie powiedział. Wiem jak to się robi, bo my w kadrze też nie byliśmy święci. To nie selekcjoner powinien się natykać na korytarzu na swojego piłkarza, który jest po dziesięciu piwach. Tylko tyle. Smuda nie wykreował lidera. Kuba Błaszczykowski to fajny chłopak, ale nim nie jest. Nie ma tego co kiedyś Wałdoch, Hajto, Świerczewski. Ułożył sobie drużynkę grzecznych chłopczyków. A to nie zadziała. To samo jego sztab. Czy myśli pan, że Zieliński, Małowiejski lub Rząsą mogą walnąć w stół i powiedzieć: trenerze to nie tak! Znam Smudę od lat. Nie był taki. Moim zdaniem zamknął się w sobie, zasklepił w pewnym gronie.

Da się jakoś obronić wybór logo PZPN zamiast godła na koszulce kadry?
Polska jest przywiązana do orzełka. I to jest cios dla każdego kibica. Mam nadzieję, że ta decyzja była podyktowana ekonomią i przyniesie dla polskiej piłki miliony. Mam nadzieję. Jeśli tak, to powinno się to ludziom wytłumaczyć, spróbować to jakoś wygrać. Tymczasem podjęli decyzję, zwinęli uszy i koniec. Mistrzami PR to oni w PZPN nie są. Wzięliśmy kaskę, podpisaliśmy kontrakcik. Zobaczymy co będzie.

Kiedyś powiedział mi Pan, że w przyszłości zamierza zostać prezesem PZPN. Aktualne?
Byłbym głupcem, gdybym wycofał się z tej deklaracji. Jeśli ktoś byłby w stanie mnie wesprzeć, zaproponować ubieganie się o taką funkcję, to jestem w stanie zmierzyć się z wyzwaniem. Za x lat. Myślę, że wiem jak głębokiej reformy polska piłka potrzebuje.

Rozmawiał Cezary Kowalski / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24