Menedżer z Czarnogóry: Nie wierzę, żeby Polacy zagrali dwa słabe spotkania pod rząd

Marek Kondraciuk/Dziennik Łódzki
Dragan Popović
Dragan Popović Polskapresse
- Zawołanie trzech muszkieterów "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie jest dla reprezentacji Czarnogóry tylko pustym hasłem. Piłkarze mają to we krwi, pojmują dosłownie ideę tego powiedzenia - mówi Dragan Popović, menedżer piłkarski FIFA i właściciel łódzkiej restauracji Montenegro.

Od prawie 20 lat mieszka Pan w Polsce, w środowisku sportowym jest Pan uważany już powszechnie za łodzianina, ale często bywa Pan w rodzinnej Czarnogórze. Komu będzie Pan kibicować w piątek?
Rzeczywiście w moim sercu jest miejsce dla dwóch krajów, ale odpowiem nieco dyplomatycznie: niech wygra lepszy, a do Brazylii niech pojadą Czarnogóra i Polska.

Ale za jednego zawodnika będzie Pan zapewne szczególnie mocno ściskać kciuki, bo pamiętam, że wróżył mu Pan międzynarodową karierę już kiedy był nastolatkiem.
Tak, w reprezentacji Czarnogóry gra mój siostrzeniec Simon Vukcević, ofensywny pomocnik angielskiego Blackburn Rovers. Oczywiście zawsze trzymam za niego kciuki, ale jego występy oceniam nie z kibicowskim entuzjazmem, ale z profesjonalną surowością.

Co jest największym atutem zespołu Czarnogóry?
Oczywiście atak. Drużyna gra tak, jak grają jej największe gwiazdy: napastnicy Mirko Vucinić z Juventusu Turyn i Stevan Jovetić z Fiorentiny. Ale myliłby się ten, kto uznałby, że to jedyne indywidualności naszej reprezentacji. Proszę przecież zauważyć, że ta drużyna jest budowana konsekwentnie od kilku lat, ma stabilny skład, zawodnicy rozumieją się już na boisku znakomicie. Mocna jest formacja obrony, w której wyróżniają się Savo Pavicević z Omonii Nikozja i mistrz Anglii Stefan Savić z Manchesteru City, aktualnie wypożyczony do Fiorentiny. Z lewej strony rywalizują o miejsce Milan Jovanović z Crvenej Zvezdy Belgrad i Vladimir Volkov z Partizana Belgrad, który może grać również w pomocy. Smaczkiem tej rywalizacji jest dodatkowo to, że grają w klubach, który od lat walczą w derbach o miano najlepszej drużyny stolicy.

Jakby Pan scharakteryzował najkrócej drużynę piątkowego rywala reprezentacji Polski?
Zawołanie trzech muszkieterów "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie jest dla reprezentacji Czarnogóry tylko pustym hasłem. Piłkarze mają to we krwi, pojmują dosłownie ideę tego powiedzenia. Ono jest dla nich, jak głębokie przesłanie. Grając przeciwko temu zespołowi nie można liczyć, że załamie się jakimiś pojedynczymi niepowodzeniami boiskowymi, że jeden stracony gol "ustawi mecz". Zapewniam, że będą walczyć przy każdym wyniku bez względu na to, czy będą wygrywać, czy przegrywać. Odnoszę wrażenie, że oni nie wiedzą co to znaczy odpuścić, oszczędzać się, spasować.

Polską piłkę nożną zna Pan jak mało kto, bo tkwi Pan w jej codzienności od kilkunastu lat. Jak odbiera Pan naszą obecną reprezentację?
Oczywiście oglądałem reprezentację Franciszka Smudy podczas Euro. Byłem też w Tallinie na debiucie selekcjonerskim Waldemara Fornalika w przegranym spotkaniu z Estonią 0:1. Przyznam, że w tym ostatnim meczu reprezentacja Polski bardzo mnie zawiodła. Nie sądziłem, że wypadnie tak słabo. Z drugiej jednak strony taki mecz może być również bodźcem. Nie wierzę, żeby Polacy zagrali dwa słabe spotkanie pod rząd. To wbrew tradycji i wbrew ich piłkarskiej naturze.

Którego z polskich piłkarzy w Czarnogórze obawiają się najbardziej?
Najwięcej mówi się rzecz jasna o Robercie Lewandowskim, bo to snajper europejskiego wymiaru i w ogóle o całej trójce z Borussii Dortmund. Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek też mają renomę. Czarnogórcy doceniają tytuł mistrza Niemiec, w zdobyciu którego trzej Polacy mają duży udział. Rozmawiałem z miejscowymi dziennikarzami. Dostrzegli między innymi, że znakomicie zaczął sezon w Legii Warszawa Marek Saganowski i jest w świetnej formie. Sądzą, że trener Waldemar Fornalik postawi jednak na dwóch napastników i Saganowski zagra obok Lewandowskiego.

Zna Pan selekcjonerów obu drużyn. Jakby Pan ich porównał?
Obaj byli solidnymi piłkarzami, są z jednego pokolenia, choć Waldemar Fornalik jest cztery lata starszy od Branko Brnovicia. Różnica jest jednak taka, że Brnović prowadzi reprezentację Czarnogóry od roku, a Fornalik dopiero zaczyna pracę z reprezentacją Polski. Nowy trener, to nowy impuls. W Tallinie jeszcze nie było widać efektów tego impulsu, ale to nie znaczy, że nie przyjdą już w Podgoricy. Brnović przez rok pracy zdołał zbudować sobie autorytet. Przejął drużynę po Zlatko Kranjcarze i nie robił rewolucji tylko systematycznie wymieniał słabsze ogniwa na mocniejsze. Jego drużyna miała właściwie tylko dwa nieudane mecz, ale akurat bardzo ważne, w barażu o awans do Euro 2012 z Czechami, oba przegrane 0:2 i 0:1, a zwraca uwagę, że nasz świetny atak nie zdobył w nic gola. Z przebiegu tych spotkań płynie na pewno wiele interesujących wniosków. Czarnogóra potrafiła strzelić w Podgoricy dwa gole Anglikom, nie przegrała z nimi ani u siebie, ani na Wembley, gdzie był bezbramowy wynik, a nie zdołała ani razu pokonać bramkarza Czech.

Media nie podają żadnych informacji o kontuzjach rywali Polaków. Ma Pan może jakieś ciekawostki, wieści z ostatniej chwili?
Myślę, że wszyscy powołani przez Branko Brnovicia zawodnicy będą w dniu meczu zdolni do gry. Na jakiś niewielki - jak sądzę - uraz narzekał ostatnio tylko Marko Cetković, który grał do niedawna w Jagiellonii Białystok, a teraz występuje w egzotycznej lidze Tajlandii, w zespole Buriram United. Nawet nie trenował, ale myślę, że zagra.

W związku z Euro 2012 w Polsce powstały nowoczesne stadiony. Jak na ich tle przedstawia się jedyny obiekt zatwierdzony do rozgrywek przez UEFA stadion Pod Goricom?
Przede wszystkim to znacznie mniejszy niż w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu obiekt, kameralny, mieszczący teraz koło siedemnastu tysięcy widzów. Jest od sześciu lat modernizowany, ale największym zmartwieniem organizatorów jest zły stan murawy. Tu odbywa się po prostu za dużo meczów, bo nie tylko gra reprezentacja, ale także zespoły klubowe w lidze i europejskich pucharach. Boisko jest więc mocno wyeksploatowane. Widziałem jednak, że gospodarze robią wiele, żeby płyta była dobrze przygotowana.

Jakie problemy mogą napotkać w Czarnogórze polscy piłkarze?
Największym może być upał. W tych dniach jest bardzo gorąco. W dzień temperatura dochodzi do 38 stopni. Wieczorem, w porze meczu może spaść do 30 kresek, ale to i tak niesamowity skwar. W Polsce tego lata też było sporo upalnych dni, ale takiej gorączki, jaka jeszcze teraz panuje w Czarnogórze nie notowano. Będzie więc trzeba przystosować się do tych szczególnych warunków, którei dla miejscowych piłkarzy będą bardzo trudne.

Dziennik Łódzki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24