Mnie nie przeszkadzają mecze Borussii Dortmund w TVP

Na początku zaznaczę, że dla mnie obojętne jest, czy TVP pokaże mecz Borussii, Realu czy innej Barcelony. Przyzwyczajony jestem do tego, że jeśli chcę zobaczyć akurat mnie interesujący mecz, to muszę wykupić za parę złotych transmisję albo iść do pubu, ewentualnie namierzyć znajomego z N-ką.

No właśnie. Prawa do Ligi Mistrzów na polskim rynku ma głównie telewizja N i gdyby ona nie pokazała meczu Realu z Manchesterem, jej abonenci mogliby mieć duże pretensje. Płacą to wymagają. Abonament na TVP płacą nieliczni, a nawet jeśli zdarzy się, że są to akurat wszyscy kibice Realu Madryt i Manchesteru United, to muszą zrozumieć, że telewizja publiczna rządzi się innymi prawami.

Powody wyboru meczu Borussii Dortmund są oczywiste. Trio z Dortmundu zdominowało media, a dzień bez "Lewego", "Kuby" czy Piszczka, to dzień zmarnowany. Dlatego hipokryzją jest dzisiaj pisać, co czyni wiele opiniotwórczych mediów w Polsce, że jesteśmy zaskoczeni wyborem, a decyzja ta krzywdzi prawdziwych kibiców. Od dawna wiadomo bowiem, że dobrem prawdziwych kibiców TVP się nie kieruje. Mecz "polskiej" Borussii w publicznej zobaczy więcej "sezonowców", którzy czekają na sukcesy Polaków w różnych dyscyplinach, niż jest w naszym kraju zagorzałych fanów Realu czy Manchesteru. A oni, jeśli im zależy, mecz i tak zobaczą, w tej czy innej N-ce.

Owszem, można zrozumieć kibiców, którzy czują się zawiedzeni, że TVP która w fazie grupowej robiła ankietę, który mecz internauci chcieliby zobaczyć, zrezygnowała z tej opcji. Nie była ona jednak do końca obiektywna, bo w Internecie wystarczy skrzyknąć odpowiednio dużą grupę interesantów, by przegłosować wszystko. We władzach stacji doszli z pewnością do wniosku, że mecz Królewskich z Czerwonymi Diabłami wygrałby głosowanie bez problemu, a w interesie TVP było pokazanie właśnie meczu Borussii. Ich prawo. W ramach protestu, możecie nie zapłacić abonamentu. Czego i tak już (oczywiście zapobiegawczo) większość telewidzów nie zrobiło.

Zobacz także: Miała być Liga Mistrzów. Jest... Miś