Na stadionie Lecha ponownie położono nową murawę. Tym razem z grzybem?

LEM/Głos Wielkopolski
Lech zdecydował się na wymianę murawy zimą
Lech zdecydował się na wymianę murawy zimą Grzegorz Dembiński/Głos Wielkopolski
Ryzyko było duże, ale opłaciło się je podjąć. Lech pod koniec grudnia wymienił murawę, wiosną powinien mieć idealne warunki do gry. Jakość zielonego dywanu już pochwalił trener Mariusz Rumak.

Katarzyna Piter z Grunwaldu Poznań zagra w turnieju głównym Australian Open w Melbourne

Nowa murawa Inea Stadionu prezentuje się znakomicie. Dzięki łagodnej zimie jest duża szansa, że się nawet zakorzeni. Jedynym zmartwieniem Grzegorza Szulczyńskiego, greenkeepera Lecha, czyli osoby odpowiedzialnej za pielęgnację trawy, to niedostateczna ilość światła. Nawet w bardzo pogodne dni, do murawy nie docierają promienie słoneczne.

- Może na telebimie należałoby zamontować olbrzymie lustro? - pytamy greenkeepera Lecha, widząc jego lekko zafrasowaną minę.

- Przydałyby się nam przede wszystkim specjalistyczne lampy, ale ich zbudowanie czy wynajęcie jest bardzo drogie. Korzystali z nich Anglicy, którzy wymieniali murawę przed Euro. Ta trawa była też najwyższej jakości, ale też odpowiednio kosztowała. Została przywieziona z Węgier. I pewnie wytrzymałaby do końca sezonu, gdyby nie mecz reprezentacji i napięty kalendarz. Nasza kadra i Słowacy, którzy przeprowadzili na niej kilka treningów, a potem rozegrali towarzyski pojedynek, kompletnie ją zniszczyli. Moim zdaniem można ją było jeszcze uratować, ale byłby to długi i żmudny proces. Zbyt dużo jednak mówiło się w mediach, że trawa gnije i jest w fatalnym stanie. Spekulacje, że z powodu złego stanu murawy Lech wiosną będzie tracił punkty, były tak powszechne, że władze klubu zdecydowały się tuż przed świętami Bożego Narodzenia na jej wymianę. To wiązało się z dużym ryzykiem, ale prognozy pogody były dobre i okazało się, że była to słuszna decyzja - wyjaśnia Grzegorz Szulczyński.

Boisko nie jest podgrzewane, bo panują dodatnie temperatury. Ale ma to też swoje mankamenty. - Jest jednak duża wilgotność. Istnieje więc groźba, że trawa zainfekowana zostanie grzybem. Dlatego w tej chwili najlepszy byłby kilkustopniowy mróz, który zniszczyłby wszystkie choroby - mówi greenkeeper Kolejorza.

Nowa murawa musi służyć Lechowi przynajmniej do końca sezonu. - Najgorszą rzeczą byłyby lutowe opady śniegu i duży mróz. Po dwóch meczach w takich warunkach murawa znów byłaby w fatalnym stanie i praktycznie do połowy kwietnia nie udałoby się nic z nią zrobić - wyjaśnia Grzegorz Szulczyński. Po zakończeniu sezonu greenkeeper zajmie się też wymianą podbudowy. To niezbędny zabieg, by trawa przetrwała kolejny rok.

Głos Wielkopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24