Niedługo okaże się, że Legia przegrała tytuł przez Górnika... [KOMENTARZ]

Konrad Kryczka
Henning Berg wyraźnie się pogubił
Henning Berg wyraźnie się pogubił Przemek Świderski / Polska Press
Różne rzeczy przychodzą ludziom do głowy, kiedy sytuacja wymyka im się z rąk. Byliśmy jednak zaskoczeni tym, w jaki sposób do sprawy podszedł Henning Berg. Jego Legia jest o krok od straty mistrzowskiego tytułu po tym, jak wczoraj zremisowała z Lechią, a on zamiast zastanawiać się, dlaczego warszawianie stracili w tym sezonie tyle punktów, jest zniesmaczony decyzjami sztabu szkoleniowego Górnika, który dał pograć kilku rezerwowym w wysoko przegranym meczu z Lechem...

Berg przyzwyczaił już, że na konferencjach jest po prostu nudny. Norweg uchodził za człowieka do bólu przewidywalnego. Zauważy wysoką jakość w grze, pochwali zawodników, stwierdzi, że zagrali dobrze, zacznie odpowiadać na pytania dziennikarzy… Będzie mówił dużo, ale to będzie niewielka liczba treści ubrana w odpowiedni garnitur słów. Berg to typ gościa, który ma nie wzbudzać kontrowersji, a w kontaktach z mediami będzie unikał ostrzejszych sformułowań, czasami zaklinając rzeczywistość.

Tymczasem, kiedy – delikatnie mówiąc – zaczął mu się walić grunt pod nogami, Norweg wyciągnął najmocniejsze działa i przestał gryźć się w język. Wszystko zaczęło się w sumie po pierwszym meczu play-off. Przegrane spotkanie z Lechem spowodowało utratę pierwszego miejsca na rzecz poznaniaków i od tej pory to Legia musiała rozpocząć gonitwę za liderem. U Berga było widać nie tylko zdenerwowanie, ale chyba nawet zaskoczenie. Tak, jakby szkoleniowiec stołecznego klubu nie dopuszczał do siebie myśli o przegraniu tytułu. Tak, jakby w trakcie sezonu nie mogła zaistnieć drużyna, która będzie w stanie odebrać Legii mistrzostwo.

To wszystko sprawiało, że byliśmy ciekawi każdej kolejnej konferencji Norwega. Znów słyszeliśmy o tym, że Legia gra dobrze, a na pytania o pomoc sędziów słyszeliśmy odpowiedź, że wszyscy pamiętają o błędach na korzyść Legii, a o tych na niekorzyść szybko zapominają. OK, bronił drużyny. Może rozpaczliwie, może chaotycznie, ale musiał jakoś działać. Skoro cały czas w grze był tytuł, to nie mógł wyjść do dziennikarzy i sponiewierać zespołu jako całości oraz każdego piłkarza z osobno. Byliśmy w stanie zrozumieć, że powstrzymuje się od takich metod. Jednak to, co zrobił po spotkaniu z Lechią, przechodzi ludzkie pojęcie i utwierdza nas w przekonaniu, że Berg bardzo często znika we własnym świecie i dzieli się wrażeniami z tego pobytu.

- Jestem zawiedziony, że Górnik nie wystawił pierwszego składu, zagrał młodymi. Dziwię się, ze na tym poziomie nie wystawia się podstawowej jedenastki. Gdyby zdarzyło się coś takiego w Anglii, to byłyby kary – w ten sposób Berg odniósł się do wysokiej przegranej Górnika z Lechem. – Mam nadzieję, że Wisła Kraków wystąpi w ostatniej kolejce w najmocniejszym składzie po to, żeby walka o mistrzostwo była fair play – dodawał, a my mogliśmy się zastanawiać, co autor miał na myśli.

Prawda jest taka, że Robert Warzycha miał prawo wystawić taką jedenastką, jaka mu się podobała. Górnik i tak już praktycznie o nic nie walczył (szanse na puchary miał marginalne, a teraz już je stracił), więc trudno zauważyć coś zdrożnego w tym, że przeciwko Lechowi zagrało kilku rezerwowych (kontrowersyjnie byłoby wtedy, gdyby grali sami juniorzy, a Danch, Szeweluchin, Gergel, Kosznik i paru innych na takowych nie wyglądają). Przynajmniej w Zabrzu będą wiedzieli, na kogo mogą mniej więcej liczyć w kontekście przyszłego sezonu. Zresztą, Berg jest ostatnią osobą, która powinna się odzywać w kwestii rotowania składem, czy dziwnych decyzji personalnych. To w końcu on przez długi czas wystawiał w pierwszej jedenastce Marka Saganowskiego, a na ławce trzymał będącego w wyższej formie Orlando Sa. To w końcu on robił eksperymenty w składzie, które kończyły się stratami punktów (np. porażka z GKS-em Bełchatów na inaugurację sezonu) albo przegranym trofeum (Superpuchar).

Wtedy jednak wszystko było cacy. Było mówienie o szerokiej kadrze i dawaniu szansy. Norweg tłumaczył niby, że to był początek sezonu, a teraz jest jego decydująca faza, więc takie eksperymenty są nie fair. Dobra, to decydujący etap dla Legii, która walczy z Lechem, ale co to, do jasnej anielki, obchodzi zabrzan? Czy oni zyskają coś na tym, że Lech zostanie mistrzem, a Legia nie? Odpowiedź jest oczywista i byłaby taka sama, gdyby kolejność na górze tabeli była odwrotna. Górnik ani nie zdobędzie dodatkowej sławy, ani nie zarobi ekstra kasy – jemu jako klubowi (bo może sami piłkarze, czy kibice mają swoich faworytów) naprawdę jest obojętne, gdzie powędruje mistrzostwo. Na pewno nikt w Zabrzu nie dostał wczoraj 1:6, żeby zrobić na złość ludziom przy Łazienkowskiej. A jeżeli Bergowi myśl tego typu krążyła nawet przez chwilę po głowie… to nie zdziwilibyśmy się, jeżeli niedługo usłyszymy, że Legia przegrała mistrzostwo (formalnie się to jeszcze nie stało, aczkolwiek trudno przypuszczać, żeby Lech nie utrzymał pierwszego miejsca) przez „złego” Górnika, a nie przez swoje błędy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24