O jak Ona tańczy dla mnie, czyli alfabetyczne podsumowanie sezonu ekstraklasy z przymrużeniem oka

Rafał Musioł / Dziennik Zachodni
Zespół Weekend z przebojem Ona tańczy dla mnie podbił... ekstraklasowe szatnie
Zespół Weekend z przebojem Ona tańczy dla mnie podbił... ekstraklasowe szatnie Łukasz Kasprzak
Nadszedł pierwszy weekend, podczas którego nie liczymy już punktów i bramek, bo ekstraklasa dotarła do mety. Aby nie odzwyczajać się od niej w sposób nagły przygotowaliśmy alfabet ze wspomnień z sezonu 2012/13.

A jak abolicja. Nowy prezes PZPN, Zbigniew Boniek, ogłosił nowe otwarcie i doprowadził do anulowania nałożonych wcześniej kar zakazu wyjazdów zorganizowanych grup kibiców. Ci w podzięce szybko pokazali, że ustępstwa traktowane są jak kapitulacja i znów co tydzień szlaki komunikacyjne przypominały konwoje wojenne. A ponieważ prezesowi podobają się też oprawy pirotechniczne, więc i pod tym względem mógł nimi cieszyć oczy w każdej kolejce i niemal na każdym stadionie.

B jak budowy stadionów. To temat, który w Polsce powinien doczekać się osobnego podręcznika dla studentów architektury. Można przecież zbudować taki obiekt naprawdę (jak w Gliwicach), na przekór (jak w Bielsku-Białej), w trzech czwartych (jak w Zabrzu) lub tylko na papierze (jak w Chorzowie).

C jak cudotwórca, Czesław i CPN. Co łączy te hasła? Michniewicz oczywiście. Przejął Podbes-kidzie Bielsko-Biała w trybie nagłym, dokonał cudu w postaci utrzymania, a w drodze powrotnej z ostatniego meczu nie mógł wstąpić na Jasną Górę, bo wcześniej zatrzymał się na cepeenie (dla młodszych czytelników: to potoczne, pochodzące z dawnych czasów, określenie stacji benzynowej). Jak wynika z kontekstu, teraz nie tankuje się tam tylko paliwa do baku.

D jak Dudek Dariusz. Drugi trener Piasta Gliwice po meczu z Górnikiem pogratulował rywalom wygranej i kurtuazyjnie życzył im gry w europejskich pucharach. W zamian stał się wrogiem numer jeden kibiców swojego klubu. Niestety, zdecydował się ich przeprosić, co nastawienia szalikowców i tak nie zmieniło, za to wiele normalnych osób wpadło w depresję, ponieważ nastały czasy, w których przeprasza się za grzeczność.

E jak ekonomia. W wydaniu futbolowym przypomina raczej czary-mary. Pieniądze figurują głównie w postaci długów. W postaci namacalnej pojawiają się rzadko, zazwyczaj co pół roku przy okazji wypłat z telewizji, częściej przybierają bezgotówkowy kształt wypożyczonego na Cypr klubowego logo, pożyczki, którą spłaca się po terminie albo po prostu gruszek na wierzbie.

F jak Franek - łowca bramek. Tomasz Frankowski dogonił i przegonił Gerarda Cieślika i jak zwykle zrobił to skromnie, by nie rzec elegancko. Od lat powtarzał, że o tym jak długo będzie grał zadecyduje żona. Jej cierpliwość najwyraźniej się wyczerpała.

G jak góralski charakter. Długo trudno było uwierzyć, że jeszcze istnieje, ale gdy stał się ciałem, po raz kolejny okazało się, że mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale po tym jak kończą.

H jak heca w barze. To już chyba taka świecka piłkarska tradycja. Przed rokiem zawodnicy Górnika rozsławili na całą Polskę katowicki bar Lorneta z Meduzą, a w tym sezonie bezpłatną reklamę zyskał warszawski klub Enklawa. Danijel Ljuboja próbował postawić tam drinka prezesowi Legii Warszawa. Prezes nie okazał wdzięczności, więc Ljuboja poszuka sobie lepszego szefa we Francji.

I jak imidż. Najważniejsza sprawa dla każdego piłkarza. Fryzura, tatuaż, kolor butów, znana dziewczyna. Ot, taki hajlajf. Niby wszystko jasne, ale dlaczego w takim razie 95 procent społeczeństwa nie rozpoznaje żadnego ekstraklasowca i nikt ich nie chce do żadnej reklamy? Może jednak nie szata zdobi człowieka?

J jak jedenastu. Tylu zawodników w każdej drużynie rozpoczyna mecz. Dziwnym jednak trafem często zespół gra lepiej, gdy sędzia kogoś wyrzuci do szatni. Może gdyby co dziesięć minut odpadało najsłabsze ogniwo doczekalibyśmy się wielkich widowisk?

K jak Król Ireneusz. Pierwszoplanowy czar-ny charakter minionego sezonu. Najpierw próbował doprowadzić do fuzji GKS Katowice (w którym też pozostawił po swoich rządach długi) z Polonią Warszawa, a gdy to się nie udało kupił ten drugi klub i w ciągu roku doprowadził go do upadku, którego efektem był brak licencji na dalszą grę w ekstraklasie. Poczynania śląskiego biznesmena wywołały wiele emocji głównie negatywnych. Na drugim biegunie znalazł się jedynie Dariusz Smagorowicz, prezes Ruchu. Gdyby nie działalność Króla, Niebiescy spadliby z ligi. Smaczku dodaje fakt, że obu panów łączą przyjaźń i... interesy.

L jak lokalna marka. To określenie użyte przez przedstawicieli firmy PricewaterhouseCoopers podczas dyskusji o nowym stadionie Ruchu wzbudziło gniew kibiców tego klubu, tym większy, że jednocześnie marką globalną określono Górnika Zabrze. Ot, śląskie piekiełko, gdzie pozory bywają ważniejsze od realiów.

Ł jak łut szczęścia. Jego rzekomym brakiem tłumaczy się rzeczywisty brak umiejętności czyli na przykład trafienie w boczną chorągiewkę z rzutu karnego.

M jak Milik Arkadiusz. Został najskuteczniejszym strzelcem Górnika, chociaż grał tylko jesienią. Potem przeniósł się do Aptekarzy z Leverkusen, którzy w zamian przesłali do Zabrza całkiem spory zapasik kroplówki.

N jak najlepszy. Robert Demjan, Słowak z Podbeskidzia, został królem strzelców, a potem wybrano go na najlepszego napastnika i w ogóle najlepszego piłkarza ekstraklasy. Nic dodać, nic ująć. Rodzimi gwiazdorzy, patrzcie i uczcie się.

O jak Ona tańczy dla mnie.
Przebój dyskotek i piłkarskich szatni. Co w sumie na jedno zazwyczaj wychodzi. I tylko człowiek się czasem zastanawia patrząc na mecze: dla kogo Oni grają? Odpowiedź brzmi: nie dla kogo, tylko dlaczego.

P jak Pielgrzymka kibiców w Częstochowie.
Telewizja Trwam pokazała z tej okazji reportaż, a w nim uduchowione twarze owinięte szalikami. Nie pokazała za to tego, co wydarzyło się tuż po mszy. Wtedy ducha było już mniej, w przeciwieństwie do ciała.

R jak reforma. Polski wkład w światowy futbol. W nowym sezonie będziemy dzielić punkty na pół i rozgrywać nieparzystą liczbę spotkań. W takich warunkach nawet Barcelona mogłaby się pogubić.

S jak szpaler. Zwyczaj, którego celem jest oddanie szacunku mistrzom kraju. W tym roku za sprawą Legii padło na Chorzów. Szacunku nie stwierdzono.

T jak truizmy. Szybko strzelona bramka ustawiła mecz, nie opuszczamy głów, dopóki piłka w grze, przyjdzie czas na analizę. W ciągu roku większość trenerów i piłkarzy posługuje się pięcioma-sześcioma zdaniami. Są jednak i tacy, którzy swoje myśli potrafią zawrzeć w pojedynczych słowach.

U jak ucieczka Dariusza Kubickiego. Jednego dnia Podbeskidzie miało trenera, a następnego już nie. Odnalazł się w Rosji. Jeśli sprze-da tam wszystkie tajemnice polskiej myśli trenerskiej albo Rosjanie pękną ze śmiechu, albo staną się wymarzonymi rywalami w europejskich pucharach.

W jak wymiana koszulek. Prejuce Nakoulma zrobił to po Wielkich Derbach Śląska (swoją drogą to hasło byłoby chyba najzabawniejsze). Kibice podnieśli raban. I słusznie, bo przecież mógł się wymienić trykotem z półnagim mięśniakiem z trybun.

Z jak zakaz stadionowy. Powinien dotyczyć nie tylko kiboli, ale i niektórych piłkarzy. Niestety, reforma sprawi, że nadal będą chętni na ich usługi, bo znów cała para poszła nie w jakość, a w ilość.

Dziennik Zachodni

Czytaj również: MŚ w siatkówce plażowej U-23 w Mysłowicach przeszły do historii. Mamy złoto! [ZDJĘCIA]

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24