Oceniamy „Jagę” za mecz z Legią: Rewelacyjny Słowik, jubileusz „Franka” na szóstkę

Jakub Laskowski
Legia Warszawa po raz pierwszy w tym sezonie doznała goryczy porażki. Wielkie słowa uznania należą się wszystkim piłkarzom Jagiellonii za determinację i wolę walki, a w szczególnie jej bramkarzowi – Jakubowi Słowikowi – który tym występem potwierdził aspirację reprezentacyjne. Zobacz, jak oceniliśmy podopiecznych Tomasza Hajty!

Jakub Słowik (8) – Przed meczem pytany o Ljuboję jasno zadeklarował: „Nikogo się nie obawiam”. Tym występem dosadnie to potwierdził. Kilkukrotnie ratował swój zespół od straty bramki. W drugiej połowie sytuacji stuprocentowych dla piłkarzy Legii było aż nad to, jednak tylko jednemu zawodnikowi udało się pokonać fenomenalnego tego dnia Słowika. Popisywał się kapitalnym refleksem m.in. zatrzymując Daniela Ljuboję po strzale głową z czwartego metra. W drużynie Tomasza Hajty to właśnie Słowik zasłużył na miano najlepszego gracza drużyny. Od kilku spotkań coraz głośniej puka do drzwi reprezentacji, a przy obecnych problemach kadrowych może się okazać, że już niedługo bramkarza „Jagi” zobaczymy w biało-czerwonym trykocie.

Alexis Norambuena (4)
– Od początku spotkania Chilijczyk z Palestyńskim paszportem nie zachwycał. Już w pierwszej minucie meczu m.in. za jego sprawą, kiedy to odpuścił krycie Kucharczykowi Jagiellonia mogła stracić bramkę. Dalszy występ Alexisa był już nieco lepszy. Próbował akcji ofensywnych, nieźle ustawiał się w obronie oraz kilka razy podjął się próby zagrania tzw. „klepki” ze swoim kolegą – Tomaszem Kupiszem. Zdarzały się niestety zagapienia, po których Legia wyprowadziła kilka groźnych kontr. Ogólne zawody Norambueny należy zaliczyć do przeciętnych.

Michał Pazdan (7)
– Jeden z lepszych Jagiellończyków na murawie. Jak w każdym meczu dawał z siebie maksimum, a nawet trochę więcej. Wygrywał niemal każdy pojedynek powietrzny – prawdziwy twardziel na boisku. Gdyby nie jeszcze lepszy występ jego kolegi – Kuby Słowika – na pewno zasłużyłby na miano tego najlepszego w swojej drużynie. Ostatnimi występami były reprezentant Polski pokazuję tylko, że jego transfer na Słoneczną był strzałem w „10” włodarzy klubu z Podlasia.

Ugochukwu Ukah (4) – W przeciwieństwie do swojego partnera z formacji był słabym punktem w szeregach drużyny Tomasza Hajty. W pierwszej połowie brakowało mu pewności siebie i niekiedy przeradzało się to w zagrożenie podbramkowe ze strony przeciwnika. W końcówce pierwszych 45. minut obejrzał żółtą kartkę za przepychanki słowne z Jakubem Koseckim. Kilka chwil później mógł dostać kolejną kartkę i zejść z boiska jednak tym razem sędzia Pskit był mu bardziej pobłażliwy. Na drugą połowę 28-latek już nie wybiegł, gdyż trener Hajto nie chciał ryzykować osłabienia drużyny.

Filip Modelski (4)
– Przed meczem mówiło się, że Modelskiego w wyjściowym składzie białostoczan zastąpi Czarnogórzec, Luka Pejović. Nic podobnego nie miało miejsca i byłego zawodnika GKS-u Bełchatów oglądaliśmy od pierwszych minut. Filipa rzadko widzieliśmy podłączającego się pod akcje ofensywne, pokazującego się na pozycję i śmiało można powiedzieć, że Jagiellonia w obronie grała na trzech defensorów. Bramka dla stołecznych to także nieporadność w kryciu „Modela”. Kolejny przeciętny występ 20-latka po meczu z Widzewem. Być może już w najbliższym meczu z Koroną Kielce jego miejsce zajmie wspominany wcześniej Pejović.

Rafał Grzyb (5)
– Popularny „Grzybek” niczym w tym meczu się nie wyróżniał, lecz taka już rola defensywnego pomocnika. Zadaniem jego było rozbijanie ataków gospodarzy i wspomaganie obrońców przy kryciu Miro Radovicia oraz Danijela Ljuboji – można śmiało powiedzieć, że Grzyb wywiązał się z tej roli należycie. Brakowało mu jednak w niektórych sytuacjach dokładności oraz próby uderzenia na bramkę z dalszej odległości. Przedłużony kilka dni temu kontrakt z Jagiellonią Białystok dobrze wpłynął na poczynania zawodnika dzisiejszego wieczoru. W sumie Grzyb zaprezentował dziś przyzwoite zawody.

Tomasz Bandrowski (5)
– Dobrze osłaniał dostęp do bramki strzeżonej przez Słowika. Wraz z Grzybek stanowili w tym meczu niezły monolit. Zastrzeżeń do jego gry mimo to kilka by się znalazło. „Bander” podobnie jak Grzyb w kluczowych momentach nie brał ciężaru gry na siebie, był mało widoczny oraz przy wyprowadzaniu piłki brakowało mu zdecydowanej pewności. Niewątpliwie w żółto-czerwonych barwach zdarzały mu się zdecydowanie lepsze występy niż ten zaprezentowany na Łazienkowskiej.

Tomasz Kupisz (5) – Czyżby powraca stary, dobry Kupisz? Takie wrażenie odnieśliśmy po upływie pierwszych 15-20 minut. Tomek w przeciwieństwie do swoich wcześniejszych występów był bardzo widoczną postacią i z zaciekawieniem oglądaliśmy jego występ w początkowej fazie meczu. Później było już nieco gorzej. Po przerwie jego gra diametralnie uległa zniżce. Zaczął być bezproduktywny zarówno w destrukcji jak i ofensywie. Przed nim jeszcze praca, praca i jeszcze raz praca aby dorównać formie z poprzedniego sezonu.

Dawid Plizga (6)
– Od pierwszego gwizdka sędziego był bardzo pożyteczny – wszędzie go było pełno. W 37. minucie jako pierwszy otworzył wynik tego meczu wykorzystując z zimną krwią sytuację „oko w oko” z Dusanem Kuciakiem. Stałe fragmenty gry wykonywane przez ofensywnego pomocnika „Jagi” za każdym razem siały postrach w szeregach warszawskiej Legii. Defensorzy Legii mieli ogromne problemy z upilnowaniem szybkiego Dawida Plizgi. 27-latek z chęcią będzie powracać do swojego występu w sobotni wieczór.

Nika Dżalamidze (5) – Po dwóch bramkach strzelonych Widzewowi w poprzedniej kolejce spotkań wydawało się, że Gruzin wreszcie się odblokuje. W 8. minucie miał okazję na potwierdzenie swojej wysokiej formy. Strzał reprezentanta Gruzji zatrzymał się tylko na aluminium. Dżalamidze do przerwy grał naprawdę dobre zawody. Niestety coś stało się po przerwie. Nika już tak nie błyszczał, a wszystkie jego dryblingi kończyły na pierwszym obrońcy – analogicznie do tego, co prezentował kilka tygodni wcześniej. Zaliczył asystę przy bramce Frankowskiego, która także był dziełem przypadku, aniżeli jego umiejętności.

Tomasz Frankowski (6) – Takiego jubileuszu życzyłby sobie chyba każdy piłkarz grający w polskiej Ekstraklasie. Mecz z Legią był dla „Franka” 114. występem w żółto-czerwonych barwach, czym pobił rekord Jarosława Bartnowskiego w liczbie spotkań rozegranych jako zawodnik jagiellońskiego klubu. Przez cały mecz mało go było widać, ale nadszedł moment, w którym skrzętnie wykorzystał błąd obrońcy Legii i zapewnił historyczne zwycięstwo nad „Wojskowymi”.

Zawodnicy z ławki:

Luka Pejović (4) – Zagrał drugie 45. minut i po jego wejściu Jagiellonia straciła bramkę. Zadaniem Czarnogórca była pomoc w utrzymaniu korzystnego rezultatu do końca meczu i to się udało. Po wejściu na murawę Pejović występował jako środkowy obrońca, lecz jego nominalną pozycją jest bok i niekiedy było widać u niego taką chęć zejścia na flankę i pociągnięcie akcji do przodu. Dziś na tej pozycji zagrał słaby Filip Modelski i być może w następnym meczu jego miejsce zajmie właśnie Luka Pejović.

Łukasz Tymiński (-)
– Wszedł na boisko w 85. minucie…

Luka Gusić (-)
– Wszedł na boisko w 90. minucie…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24