Oceny piłkarzy Wisły za mecz z Jagiellonią: Stara gwardia nie rdzewieje

Jakub Podsiadło
Ryszard Kotowski
- Po co transfery, gdy są Paweł Brożek, Rafał Boguski i Patryk Małecki? - mogliby spytać kibice Wisły po niespodziewanej, ale zasłużonej wygranej nad Jagiellonią (3:1). Wiślacka starszyzna zrobiła swoje, to prawda. Ale wicelidera w równym stopniu pognębił żółtodziób Pol Llonch. Na przeciwnym biegunie znalazł się Iván González.

Noty wystawiliśmy w skali od 1 do 10.

Łukasz Załuska (8) – na świetnym występie cieniem kładzie się honorowa bramka dla Jagiellonii. Zagapiła się wtedy cała obrona Wisły, jednak po golkiperze spodziewalibyśmy się bardziej żywotnej reakcji na strzał Damiana Szymańskiego. Parada po główce Romanczuka była światowej klasy i tylko ukoronowała pewne interwencje w zwykłych sytuacjach boiskowych.

Tomasz Cywka (7) – w pierwszej połowie zdawało się, że za bardzo ciągnie wilka do lasu. Cywka zdradzał sporo ciągot ofensywnych, przy czym na prawej obronie za często odpuszczał Chomczenowskiemu. W drugiej już solidnie pilnował Ukraińca i pokazał, że dojrzał do odpowiedzialnej roli defensora.

Iván González (4) – wszedł w mecz źle, popełniając dwa groźne kiksy w krótkim odstępie czasu. Potem ustrzegł się katastrofalnych błędów, chociaż przy Arkadiuszu Głowackim sprawiał wrażenie bardziej nerwowego. Lekkomyślność w samej końcówce kosztowała nie tylko drugą żółtą i czerwoną kartkę. W całym zamieszaniu Wisła pozwoliła sobie strzelić dość kuriozalną bramkę.

Arkadiusz Głowacki (7) – gdy Brożek albo Boguski strzelali gole, tyły zabezpieczał kapitan Wisły, starzejący się jak wino. Wcale nie trzeba było dużo biegać, żeby ustawiać się i neutralizować ataki Jagiellonii jak „Głowa”. Kluczowa interwencja po półgodzinie pierwszej połowy mogła zaważyć o tym, że „Biała Gwiazda” wcześnie zachowała czyste konto i mogła skupić się na ofensywie.

Maciej Sadlok (5) – wystarczy zapomnieć na chwilę o kartce Gonzáleza, żeby to Sadlok stał się najsłabszym z obrońców Wisły w sobotnim meczu. Zostawiał dużo miejsca skrzydłowym Jagiellonii, często doskakiwał za późno do rywali. Udane przechwyty albo wślizgi można policzyć na palcach jednej ręki.

Krzysztof Mączyński (6) – mając obok siebie takiego bulteriera, jak Llonch, powinien pozwalać sobie na więcej kreatywności. W końcu w zadaniach czysto defensywnych i tak wyręczał go Hiszpan. Wiśle czasem brakowało kluczowej prostopadłej piłki albo podań na skrzydła w wykonaniu reprezentanta Polski. Skoro w zespole już nie ma Popoviča, te obowiązki musi przejąć „Mąka”.

Pol Llonch (7) – czy można być lepszym Jackiem Góralskim od samego Jacka Góralskiego? Po pierwszych meczach Lloncha w Wiśle narzekano, że to typowy „przecinak”, który nie do końca spełnia się nawet w tej roli. Przeciwko Jagiellonii już było niemal idealnie – Hiszpan często był pół kroku przed każdym przeciwnikiem, popisywał się odbiorami i świetnie sprawdził się jako typowy defensywnu pomocnik.

Petar Brlek (7) – można żartować, że gdy Chorwat odzyskuje formę, jest dla Wisły jak dodatkowy transfer. Ale po słabszym początku rundy Brlek znowu czarował dograniami i asystowął przy bramce Brożka. Dojrzewał w trakcie spotkania, bo gdy na początku meczu był bojaźliwy, żegnał się z boiskiem odważnymi podaniami „z fałsza”. Dobry występ.

Rafał Boguski (7) – nie był płucami Wisły w sobotnim meczu, jak chociażby Patryk Małecki. Nie szkodzi – dopóki potrafi z zimną krwią podciąć piłkę obok Kelemena albo dopilnować, że strzał Pawła Brożka wpadnie do siatki, można przymknąć oko na mniejszy wkład od kolegów. Boguski dorzucił trochę do dobrej dyspozycji i dał sygnał, że Vidémont i Valencia mogą być co najwyżej jego zmiennikami.

Patryk Małecki (8) – prześliczna bramka na pewno wymagała więcej umiejętności niż ta, którą dość szczęśliwie strzelił Koronie. Ale występ skrzydłowego przeciwko Jagiellonii to nie tylko wrażenia czysto artystyczne. To tytaniczna praca na rzecz kolegów, która znowu prowokuje nieśmiałe pytania, czy aby nie czas na powrót do reprezentacji Polski.

Paweł Brożek (9) – w 66 minut na boisku zrobił wszystko, czego od niego oczekiwano. Z nawiązką – bo oprócz tego, że wbił Jagiellonii gola wymagającego snajperskiego kunsztu i napocił się operując między pomocą a atakiem, perfekcyjnie dograł Rafałowi Boguskiemu przy trzeciej bramce. I pomyśleć, że po kiepskim występie we Wrocławiu wielu kibiców (w tym niżej podpisany) spodziewało się, że już czas na Ondráška.

Weszli z ławki:

Mateusz Zachara (4) – trener „Białej Gwiazdy” wcześnie wymienił zaledwie jeden trybik w ofensywie. Po wejściu na boisko Zachara rozczarował, bo nie umiał wpasować się w dobrze funkcjonującą wiślacką maszynę i oddał zaledwie jeden strzał.

Semir Štilić i Hugo Vidémont grali za krótko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24