Pawłowski miał być gwiazdą Lechii oraz Ekstraklasy. Przecież jeszcze niedawno ten zawodnik mógł posmakować piłki na najwyższym poziomie, trenując, a czasami nawet grając w Maladze. Wszystko potoczyło się jednak zupełnie inaczej - Pawłowski stał się symbolem fatalnego okienka transferowego Lechii. W barwach gdańskiego zespołu po prostu cieniował - nie broniła go ani gra, ani statystyki. W debiucie już w 39. minucie dostał od trenera wędkę - po czasie okazało się, że to w przypadku tego zawodnika nie był tylko wypadek przy pracy. Jesień zamknął z 12 ligowymi spotkaniami na koncie, przy czym tylko siedmioma zaczynanymi w pierwszym składzie.
Teraz byłby pewnie tylko rezerwowym, a to Pawłowskiemu odpowiadać nie mogło. O jego możliwym przejściu do Zawiszy, gdzie miałby pewny plac, informowano od jakiegoś czasu. Było ono jednak uzależnione od innego transferu - przeprowadzce Jakuba Koseckiego do Gdańska. "Kosa" odmówił ostatecznie Lechii, ale temat przenosin Pawłowskiego do Bydgoszczy wcale nie upadł.
- W ogóle nie było mowy o sprzedaży Pawłowskiego - zapewnia Adam Mandziara, prezes Lechii. - W grę wchodziło tylko wypożyczenie. Bartek potrafi grać w piłkę, ale w Lechii nie miałby dziś miejsca w składzie. W Zawiszy będzie mógł grać, a tego teraz najbardziej potrzebuje. Po sezonie wróci do nas - dodaje.
21 lutego Lechia zagra z Zawiszą na PGE Arenie, ale Pawłowski raczej nie zagra przeciwko biało-zielonym. - To zależy czy Zawisza ma tyle pieniędzy, żeby nam zapłacić za możliwość gry Pawłowskiego przeciwko Lechii. Ile? To już jest tajemnica kontraktu - powiedział prezes Manadziara.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?