Okiem redakcji: Z tego konia spaść nie możemy!

Tomasz Dębek
Franciszek Smuda trafił na wymarzoną grupę finałów mistrzostw Europy
Franciszek Smuda trafił na wymarzoną grupę finałów mistrzostw Europy Sylwester Wojtas
O Franciszku Smudzie można powiedzieć wiele. Że jest niekonsekwentny, niepotrzebnie obraża się na piłkarzy pokroju Boruca czy Żewłakowa, nie powołuje graczy spisujących się świetnie w klubach, preferując swoich pupilów - nawet gdy są rezerwowymi. Jednego mu jednak nie można odmówić. Dzikiego farta, który objawił się także przy losowaniu grup Euro 2012.

Po ogłoszeniu podziału koszyków, z których miały być losowane grupy finałów przyszłorocznych mistrzostw Europy nie mieliśmy wątpliwości - grupa marzeń dla Polski to Rosja (2. koszyk), Grecja (3. koszyk) i Czechy (4. koszyk). Pamiętając o tym, że ściany zwykle pomagają gospodarzom (teorie spiskowe o ciepłych czy zimnych kulkach) optymistycznie liczyliśmy na to, że wylosujemy dwie z tych drużyn. Tymczasem, jak by to powiedział Smerf Zgrywus, NIESPODZIANKA! - trafiła się nam grupa marzeń w pełnej okazałości!

Kolejny raz potwierdziło się, że Franciszek Smuda urodził się w czepku. Upiekło mu się, gdy twierdził że jest absolwentem słynnej szkoły trenerskiej w Kolonii (dziennikarze "Przeglądu Sportowego dotarli do spisu absolwentów, w którym Franz - dziwnym trafem - nie figuruje). Z Widzewem dotarł do fazy grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 1996/97, chociaż przegrywał w rewanżu już 0:3. Ten sukces zbudował jego silną pozycję wśród polskich szkoleniowców. Rok później zdobył mistrzostwo Polski w pięć minut odwracając losy meczu Legia - Widzew z 2:0 na 2:3.

Chwalący się genialnym "nosem" trenerskim Smuda nie poznał się na talentach Roberta Lewandowskiego i Semira Stilicia. Gdy pojechał do Pruszkowa obejrzeć mecz z udziałem obecnego napastnika Borussii Dortmund, wracał wściekły. - Powinieneś mi oddać za paliwo! - burknął do Andrzeja Czyżniewskiego, który polecił mu "Lewego". Czyżniewski jednak się uparł, Franz ustąpił, a Lewandowski wyrósł na gwiazdę reprezentacji Polski i Bundesligi. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Stilicia, którego Smuda po pierwszym treningu chciał odesłać z powrotem do Sarajewa. Znów nie wyszło i po raz kolejny trener mógł dziękować Bogu że nie szedł w zaparte.

Można dyskutować, czy bardziej spektakularnym przykładem jego szczęścia jest dzisiejsze losowanie, czy też brak natychmiastowego zwolnienia z posady selekcjonera jakiś czas temu. Okazało się wtedy, że Smuda nie ma... matury. A ta jest wymogiem uzyskania licencji UEFA PRO, która z kolei jest niezbędna trenerowi reprezentacji narodowej. Franz dostał licencję warunkowo, obiecując że nadrobi zaległości w edukacji. Najwidoczniej miał jednak tyle spraw na głowie, że zapomniał o obietnicy. Potwierdzenia zaliczenia przez niego egzaminu dojrzałości nikt bowiem nie widział.

Mimo protestów pierwszego krytyka Smudy, Jana Tomaszewskiego, selekcjoner utrzymał posadę. Ba, nikt nie brał nawet na poważnie możliwości jego zwolnienia. Trzeba przyznać, że federacji innej niż PZPN sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Trener-kłamczuszek oglądałby losowanie co najwyżej w telewizji.

Z maturą czy bez, w przyszłym roku Franciszek Smuda będzie przez kibiców noszony na rękach. Wystarczy "tylko" wyjść z grupy. A grając u siebie z Grecją, Rosją i Czechami nie możemy przegrać więcej niż jednego meczu. Po prostu nie możemy. Taka okazja trafia się raz na sto lat (jeśli nie więcej). Postawmy sprawę jasno: brak awansu z tak słabej grupy - gorszej w finałach ME jeszcze chyba nie było - będzie największą porażką w historii naszej piłki. Polscy kibice zapomną o 0:4 z Portugalią na Mundialu w 2002 roku, klęsce pod Maciejowicami, porażce Gołoty z Lewisem, stu milionach Wałęsy... Przez lata będą się wstydzić za zmarnowanie prezentu, jaki dostaliśmy od losu 2 grudnia 2012.

Smuda to farciarz, ale nie chciałbym być w jego skórze, jeśli jego Orł... Biedronkom powiną się nogi. - Smuda to marka, gwarantuje wyniki, ładną grę i emocje na dokładkę. Nikt nie powie, że zrobiłem gdzieś padlinę - mówi o sobie Franz. Nam pozostaje liczyć na to, że tym razem ma rację i nie zaserwuje nam "padliny". W innym przypadku będzie musiał sobie przyswoić słowa Wojciecha Łazarka, byłego selekcjonera reprezentacji Polski. - Mogłeś być królem, a jesteś ch...m - stwierdził kiedyś sentencjonalnie "Baryła".

Chcesz być na bieżąco z najświeższymi informacjami na temat Euro? Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24