Patryk Mirosławski dla Ekstraklasa.net: "AS Wywiadu"? Strzał w dziesiątkę!

Sebastian Czapliński
Patryk Mirosławski, gospodarz programu "AS Wywiadu"
Patryk Mirosławski, gospodarz programu "AS Wywiadu" screen youtube
- Bardzo miło wspominam programy z Bożydarem Iwanowem, bo z Bożydarem naprawdę fajnie się „bawi” po wywiadzie. Wiadomo, że jeżeli program nagrywa się w winiarni, to ci goście zostają później na jakiś czas, a ja wracam do domu z bólem głowy. Było też kilka takich sytuacji, po których byłem mocno zażenowany, ale o nich nie chciałbym za bardzo mówić, bo gdybym chciał, to powiedziałbym o nich w jakimś programie, a naprawdę nie warto - mówi Patryk Mirosławski, gospodarz programu "AS Wywiadu" w telewizji Sportklub.

Kiedy po raz pierwszy zaświtało ci w głowie, aby zrobić program „AS Wywiadu”?
To było zaraz przed Euro 2012. Usiedliśmy w moim mieszkaniu z Bartkiem Rabijem, który zostawał wtedy moim przełożonym i wymyśliliśmy sobie taki program. Zawsze mi się wydawało, że w polskiej telewizji nie było takiego sportowego programu, gdzie z gośćmi rozmawiałoby się na luzie, z przymrużeniem oka, a czasami nieco ostrzej. Zawsze brakowało mi też programu, który odsłoni kulisy mediów sportowych. Chciałem zobaczyć program, do którego przychodziliby dziennikarze z różnych stacji telewizyjnych i opowiadali o swojej pracy. A w telewizji Sportklub mogę zaprosić do „Asa Wywiadu” dziennikarza TVP, nc+, czy Polsatu. Gdzie indziej już bym nie mógł tego zrobić. Pamiętam, że pierwszy telefon w sprawie zaproszenia do "Asa" wykonałem do Mateusza Borka i Mateusz bez problemu się zgodził. Po pięciu minutach zadzwoniłem do Pawła Zarzecznego. Zarzeczny się zgodził. Zadzwoniłem do Janusza Basałaja. Basałaj się zgodził...

Program robiłeś z myślą o piłce nożnej, czy również innych dyscyplinach?
Początkowo program emitowaliśmy cztery dni w tygodniu, więc siłą rzeczy musiałem zapraszać ludzi z różnych dyscyplin sportu. Na pewno jednak nigdy nie będę silił się na bycie znawcą wszystkich dyscyplin sportu. Zawsze dobrze znałem się na piłce nożnej i biathlonie. Natomiast nie będę udawał i w programie też nie udaję eksperta od wszystkiego. Gdyby ktoś zaproponowałby mi dziś komentowanie kolarstwa, to na pewno bym tego nie zrobił. Dziwią mnie niektórzy dziennikarze, którzy - gdy tylko pojawi się sukces w jakiejś dyscyplinie sportu - od razu stają się w niej ekspertami. Może to jakaś szybsza droga do sukcesu, ale to nie moja bajka. Gdyby przyszło mi mówić dziś o siatkówce, tobym się tylko kompromitował, bo na temat siatkówki nie mam kompletnie nic do powiedzenia. Inaczej jest z "Asem wywiadu", bo do programu mogę zaprosić siatkarza, czy trenera siatkówki, ale na pewno w trakcie jego nagrywania nie porywam się na jakieś moje prywatne opinie. Jasne, że z założenia miało być więcej gości związanych z piłką nożną, ale nie mogłem tylko i wyłącznie na nich się ograniczać. Program nagrywamy już dwa lata i odcinków było już chyba ponad 200. Siłą rzeczy musiałem zapraszać ludzi z różnych dyscyplin sportu.

W którym momencie zorientowałeś się, że program będzie strzałem w „10”?
Od samego początku tak mi się wydawało, bo jak powiedziałem wcześniej – nie widziałem nigdy dotąd w polskiej telewizji właśnie takiego programu. Wiadomo, że nie jestem ze wszystkich odcinków dumny, bo mam świadomość tego, że wiele odcinków było po prostu słabych. Nie wiem jaki procent, może z 20? Ale mam też świadomość tego, że wiele odcinków było bardzo dobrych. Początki były pewnie bardzo paździerzowe, grane na dwie kamery, ja również byłem mocno paździerzowy. Ale program mimo to zagościł w świadomości kibiców. Duże znaczenie miało to, że mieliśmy współpracę z portalem Weszło, bo nie ma co ukrywać, początkowo ten portal podciągnął nas bardzo mocno. Dzięki Krzysztofowi Stanowskiemu ten program zdobył większą popularność. Wywiad z Grzegorzem Lato, tuż przed wyborami na prezesa PZPN, był świetny i odbił się szerokim echem w mediach. Takie wywiady pomagają jego promocji. Poza tym, nie wiem czy ty się ze mną zgodzisz i osoby, które czytają ten wywiad - ale wydaje mi się, że robiąc ten program, wyczerpałem możliwość robienia wywiadów sportowych 1 na 1 w jakiejkolwiek innej telewizji. Nawet silna redakcja, która powstała z połączenia Onetu, Faktu i Przeglądu Sportowego zrobiła taki program „Chwila Z”, który prowadzi Iza Koprowiak - to taki trochę „AS Wywiadu”, tyle tylko, że według mnie trochę gorszy. Takie jest moje zdanie, bo komuś może źle ogląda się mój program i ja to uszanuję. Uważam jednak, że takie podróbki mojego programu jak chociażby wspomniany „Chwila Z”, nie jest zbyt mocnym i udanym posunięciem.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że AS Wywiadu wypłynął na salony bardziej przez pryzmat YouTube, niż telewizji Sportklub, która nie ukrywajmy jest telewizją niszową.
Bardzo niszową, ale musimy pamiętać o jednej rzeczy – żadna inna telewizja nie pozwoliłaby mi zrobić takiego programu. Pewnie gdyby podobny format powstał w TVP, Polsacie czy nc+ to ta oglądalność byłaby większa. Ale Sportklub dał mi absolutną wolność. Zawsze miałem, mam i zapewne będę miał absolutną swobodę w doborze gości. Nikt nigdy mi się w to nie wtrąca. Życzę każdemu młodemu dziennikarzowi, żeby miał taką swobodę, jaką ja mam. Nigdy nikt mi nie zarzucił tego - ani moja prezes Joanna Stępniewska ani bezpośredni przełożony Bartek Rabij, że w tym czy tamtym programie wyszedłem na zupełnego głupka, a pewnie nie raz się tak zdarzyło. To małe pole – o godzinie 20 od poniedziałku do środy - sobie zagospodarowałem i jeżeli komuś się ten program podoba, to sobie go włącza, a jeżeli komuś się nie podoba, to go wyłącza albo w ogóle nie ogląda. I takie mam do tego podejście. Uważam, że lepiej zacząć swoją przygodę z dziennikarstwem w małej telewizji, gdzie człowiek będzie się rozwijał, niż w dużej, gdzie przyjdzie biegać mu z mikrofonem za Dariuszem Szpakowskim przez 40 lat, aż Szpakowski przejdzie na emeryturę.

Który odcinek wspominasz dziś najgorzej? Taki, którego byś nigdy więcej nie nagrał?
Było kilka takich najgorszych. Chociażby wywiad z Przemysławem Saletą był bardzo słaby. Wynika to z różnych rzeczy. Raz z tego, że gość wypadł słabo albo z tego, że to ja byłem w słabej formie, bo robiłem piąty wywiad w ciągu dnia i siłą rzeczy nie mogłem poprowadzić go tak dobrze, jakbym chciał. Mówisz o najgorszych odcinkach, to pewnie wiele osób wskazałoby na wywiad z Natalią Siwiec, a ja - co ciekawe - się tego nie wstydzę. Mało tego – uważam, ze to był dobry wywiad, bo absolutnie spełnił swoją rolę, czyli dał oglądalność temu programowi. Bardzo słaby był odcinek z Wojciechem Fibakiem, Radosławem Majdanem, czy Marcinem Najmanem. Było sporo słabych programów, ale to chyba normalne...

Tak jak i normalne jest to, że kilka było naprawdę dobrych.
„AS Wywiadu” jest mocny pod względem zapraszanych przeze mnie dziennikarzy. Mam odcinki, do których lubię wracać. Bardzo dobrze wspominam wywiad z Krzysztofem Wyrzykowskim czy Jackiem Gmochem. Najlepszy odcinek to chyba pierwszy wywiad z Dariuszem Michalczewskim. To był naprawdę dobry program. Odcinki z Januszem Wójcikiem również były bardzo dobre, a dodatkowo dużo wina się przez nie przelało. W każdym razie rano głowa mnie bardzo bolała.

Wspomniałeś o zapraszaniu do programu dziennikarzy sportowych. Patrząc przez pryzmat komentarzy w sieci, to właśnie chyba te programy ogląda się najlepiej.
Wynika to z tego, że wcześniej takiego programu po prostu nie było. Wynika to również z faktu, że dziennikarze mają więcej do powiedzenia niż chociażby piłkarze. Z dziennikarzami rozmawia się łatwiej. Wielu sportowców, to najzwyczajniej w świecie głupki i z niektórymi naprawdę ciężko złapać kontakt. Poza tym polski rynek medialny interesował mnie zawsze dużo bardziej niż polska piłka nożna. Owszem, pojawiały się wywiady z dziennikarzami w przeróżnych portalach internetowych, ale rzadko w telewizji. A wydaje mi się, że ludziom łatwiej i przyjemniej jest coś oglądnąć, aniżeli przeczytać. Może też z tego powodu te odcinki są tak cenione? Nie wiem...

Dużo miałeś takich zakulisowych sytuacji, podczas których byłeś czymś rozśmieszony, albo zażenowany?
Było mnóstwo takich historii. Bardzo miło wspominam programy z Bożydarem Iwanowem, bo z Bożydarem naprawdę fajnie się „bawi” po wywiadzie. Wiadomo, że jeżeli program nagrywa się w winiarni, to ci goście zostają później na jakiś czas, a ja wracam do domu z bólem głowy. Było też kilka takich sytuacji, po których byłem mocno zażenowany, ale o nich nie chciałbym za bardzo mówić, bo gdybym chciał, to powiedziałbym o nich w jakimś programie, a naprawdę nie warto. Powiem szczerze, że najbardziej żenujące dla mnie jest to, jak goście sami wpraszają mi się do programu. Ktoś dzwoni i chciałby wystąpić w niszowej telewizji, u niszowego dziennikarza, bo mimo tego taki program może mu coś dać. Takich sytuacji staram się unikać i nie ukrywam, że niejednokrotnie jestem po nich bardzo zażenowany. Byłem też zdziwiony zachowaniem Agnieszki Radwańskiej, która zgodziła się na występ w moim programie, ale pod warunkiem, że nie będziemy rozmawiać o jej fatalnym występie podczas Igrzysk Olimpijskich. Grzecznie więc jej odmówiłem. I jestem z tego powodu dumny, bo pewnie dziś 95% dziennikarzy w Polsce chciałoby mieć wywiad na wyłączność z najlepszą polską tenisistką, a ja po prostu z tego wywiadu zrezygnowałem.

Wspomniałeś o tym, że odcinki, z racji tego, że są nagrywane w winiarni, potrafią się trochę przeciągnąć. O długo przeciągnąć?
Bardzo długo przeciągnął się odcinek z Januszem Wójcikiem, ale także z Januszem Panasewiczem. Tak jak wcześniej wspomniałem, również z Bożydarem Iwanowem. Ja bardzo lubiłem czas spędzany po nagranym odcinku z Januszem Wójcikiem, z którym można było porozmawiać na naprawdę wiele tematów i zawsze były to bardzo ciekawe rozmowy.

Masz taką osobę, którą starasz się obecnie zaprosić, a jednak ci się to nie udaje?
Długo polowałem na Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Szaranowicza - od lipca 2012 roku, a pojawili się na początku 2014. Czekam na drugą rozmowę z Grzegorzem Lato. Wiadomo, że mnie bardzo nie lubi po pamiętnym wywiadzie, ale odbiera ode mnie telefon i mówi nawet, że życzy mi zdrowia (śmiech). Wydaje mi się, że nie ma teraz takiej osoby, na którą bardzo bym naciskał, aby pojawiła się w programie. Próbowałem na początku zaprosić Romana Kołtonia, ale nie chciał się zgodzić, a teraz sam nie chcę już go zapraszać, bo w tej chwili mam o nim nie za dobre zdanie, jako o dziennikarzu. Próbowałem również zaprosić Wojtka Kowalczyka, ale bezskutecznie. Nigdy natomiast nie próbowałem zapraszać ludzi pokroju Roberta Lewandowskiego. Po pierwsze dlatego, że ciężko byłoby mi go zaprosić, a po drugie co taki Lewandowski powiedziałby u mnie ciekawego? Czy powiedziałby coś więcej od tego co mówi w „Cafe Futbol”, czy w innych wywiadach? Raczej nie.

Pierwsze miejsce zajmuje u ciebie biathlon, czy piłka nożna?
Zdecydowanie biathlon. Od najmłodszych lat interesowałem się tą dyscypliną sportu. Kiedy mieszkałem w Niemczech, wówczas to zainteresowanie sięgnęło szczytu, bo w tym kraju biathlon to praktycznie sport narodowy. W środowisku biathlonowym mam chyba nawet lepsze relacje niż w środowisku piłkarskim. Poza tym ilu jest komentatorów biathlonu w Polsce? Siedmiu? Tutaj mam też pole do popisu. Na pierwszym miejscu biathlon, na drugim piłka nożna, a dalej cała reszta.

Pytam o piłkę nożną, ponieważ zdarzyło ci się komentować mecz polskiej Ekstraklasy... w Niemczech.
Zgadza się. Komentowałem oraz prowadziłem studio przedmeczowe i pomeczowe, i to wszystko w języku niemieckim. Było to bardzo ciężkie zadanie, bo ja języka niemieckiego się uczyłem, a nie urodziłem się z nim. Naprawdę fajne doświadczenie. A że się zgodziłem? No wiesz, gdyby do ciebie zadzwonili z zachodniej telewizji i powiedzieli ci, że masz skomentować mecz ligi azerskiej, tobyś wsiadł w pierwszy samolot na Okęciu i poleciał skomentować to spotkanie, uznając to za wielki zaszczyt i nobilitację. Dla mnie była to naprawdę fajna rzecz. Zwłaszcza, że całe to wydarzenie skomentowałem ze studia w Hamburgu, kasując za to przy okazji dobre pieniądze. W Polsce nie dostałbym nawet połowy tego, co dostałem wtedy za mecz Legii z Jagiellonią.

Postawiłbyś na komentatorkę w zamian za program „AS Wywiadu”?
Oczywiście, że porzuciłbym program w zamian za komentowanie dobrych wydarzeń sportowych. Uważam, że bycie komentatorem jest najwyższą formą dziennikarską. Jeżeli dzisiaj zadzwoniliby do mnie ludzie z Canal+ Sport, to od razu zdecydowałbym się na to, aby komentować tam spotkania. Pewnie, że wolałbym komentować dziś ligę niemiecką czy ligę angielską niż tylko prowadzić „Asa Wywiadu” w Sportklubie. O tym nawet nie ma co dyskutować. Ale jest jak jest i nie narzekam, nie obrażam się na rzeczywistość. Nigdy nie próbowałem uciekać na siłę ze Sportklubu, bo mi po prostu było tutaj zawsze dobrze pod względem własnego rozwoju, ale również pod względem finansowym.

A gdybyś dostał propozycję z innej stacji, aby w niej prowadzić jakiś swój autorski program?
TVP Sport – tak, nc+ - tak, Polsat Sport – nie. Dlaczego? Bo w Polsacie mnie po prostu nie lubią, o czym poinformował mnie chociażby Marian Kmita, gdy usiłowałem go zaprosić do "Asa". Tam mnie nie zatrudnią. A drugą kwestią są pieniądze. W Polsacie bym nie zarobił. A ja bardzo lubię pieniądze. Lubię je mieć i lubię je wydawać. Fajnie byłoby kiedyś gdzieś przejść i komentować piłkę, bo Sportklub to bardzo fajne miejsce do pracy, ale raczej nie na najbliższe dwadzieścia kilka lat...

Bo Sportklub to liga belgijska i piłka południowoamerykańska...
Kiedy przyjmowałem się do Sportklubu, to mieliśmy jeszcze Bundesligę, którą zabrał nam później Eurosport. Mieliśmy też Puchar Ligi Angielskiej, mecze reprezentacji Anglii, mecze w Pucharze Hiszpanii, a później to wszystko straciliśmy i została liga belgijska. Ja ligę belgijską bardzo lubiłem, ale ta liga z biegiem czasu stawała się coraz słabsza i dziś poziomem przypomina naszą Ekstraklasę. Dlatego też moje miejsce w Sportklubie, jeśli chodzi o komentowanie, powoli się kończy. Na szczęście jest jeszcze Eurosport i biathlon. Pracę w Eurosporcie, u boku tak świetnych dziennikarzy jak Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski, uznaję za najważniejsze doświadczenie w mojej dotychczasowej przygodzie z telewizją. Kiedyś Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski byli dla mnie "wielkimi panami z telewizji" i autorytetami, dziś są dobrymi kolegami i... autorytetami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24