Pierwsza przeszkoda na drodze do Ligi Mistrzów pokonana. Legia wymęczyła zwycięstwo nad TNS

Sebastian Kuśpik, krk
Legia Warszawa rozczarowała w rewanżowym spotkaniu z The New Saints i tylko raz zdołała pokonać bramkarza drużyny mistrza Walii. W dwumeczu przeciwko Walijczykom legioniści zaprezentowali formę, która nie stawia ich w roli faworyta pojedynku z norweskim Molde FK.

Zobacz galerię zdjęć ze spotkania Legia - The New Saints!

Mimo sporej zaliczki z pierwszego meczu trener Urban wystawił dziś – paradoksalnie – zdecydowanie mocniejszy skład niż na otwarcie sezonu ligowego z Widzewem. Potwierdził tym samym swoje słowa sprzed tygodnia, że na dzień dzisiejszy absolutnym priorytetem są europejskie puchary.

Piłkarze TNS, choć nieco oszołomieni atmosferą na Łazienkowskiej, podobnie jak w Walii nie przestraszyli się mistrza Polski. Plotki, które do nas docierały w czasie meczu sugerowały, że trener Carl Darlington zanalizował Legię na podstawie meczu w Bielsku-Białej z poprzedniego sezonu i postanowił 90% ataków przeprowadzać prawym skrzydłem w myśl znanej już zasady „graj na Wawrzyniaka, on jest cienki!”.

Żarty żartami, ale Legia zagrała w pierwszej połowie, nie owijając w bawełnę, ŻENUJĄCO. Miała być wykwintna uczta przy Łazienkowskiej, a tym czasem zaserwowano nam danie mocno nieświeże, niesmaczne i mdłe. Naiwni niech dalej zadowalają się tekstami„nieważny styl” i „najważniejsze zwycięstwo”. To, że dziś Legia zaprezentowała taką słabą dyspozycję wcale nie oznacza, że chciała tak zagrać, by oszczędzać siły, a w dwumeczu z Molde już na 100% pokaże styl i klasę, których oczekuje się od mistrza Polski. Nie. Taka Legia w starciu z Norwegami (taka Legia, bo wierzymy, że Jan Urban rzuci w szatni czym trzeba i ruszy zespołem) znów obejdzie się smakiem. Dokładnie tak samo jak przed rokiem w Trondheim.

Chcielibyśmy napisać coś o zmarnowanych szansach Legii, o cudownych paradach Paula Harrisona, któremu drużyna TNS zawdzięczała bezbramkowy remis w pierwszej połowie. Chcielibyśmy, ale nie możemy. Legia bała się dziś szaleć pod bramką Walijczyków jak diabeł święconej wody. Niby gdzieś tam była, niby miała pokaźną liczbę rzutów rożnych, ale siłą rażenia dorównywała jesiennej ekipie z Bełchatowa.

Ostatecznie Walijczycy w końcu stanęli i zgubili krycie, a jedna długa piłka na nos od Radovicia pozwoliła Dwaliszwilemu stanąć przed bramkarzem TNS i otworzyć wynik meczu w 54. minucie. Otworzyć i jednocześnie zamknąć, bo jak się później okazało, to było tyle ze strony mistrza Polski.

Szybko okazało się bowiem, że legioniści w piłkę grać już dalej nie zamierzali. Niby można napisać, że starał się Radović (dwa groźne strzały w końcówce), a całkiem nieźle wypadł Furman (dobrze przerzuty, atomowy wolny w poprzeczkę, ale zmarnowana setka), ale po co? Wyróżniać kogoś po takim meczu byłoby po prostu nieuczciwe. Legia była dziś fatalna, choć nie byłoby nadużyciem stwierdzenie, że Legii w tym meczu nie było wcale.

Na bandach reklamowych co jakiś czas pojawiała się wymowna reklama: „Przełącz się na 4fun.tv” – szkoda, że nie mogliśmy…

Twitter Sebastian Kuśpik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24