Po wygraniu spotkania na szczycie z Wartą Poznań wydawało się, że ŁKS znalazł się wreszcie na właściwych torach i dalsza droga do pierwszej ligi będzie przebiegała w spokoju i zostanie zaakcentowana dobrymi wynikami sportowymi. Nie minęło jednak kilka dni, a na głowach wszystkich ludzi związanych z ŁKS wylądował kubeł zimnej wody. Bo tak trzeba określić wtorkową, niespodziewaną porażkę ełkaesiaków w Łodzi z broniącą się rozpaczliwie przed spadkiem Stalą Stalowa Wola. Oczywiście przegrać zawsze można, ale w tym wypadku musi smucić styl, w jakim do tego doszło. Wiele wskazuje na to, że ciśnienia nie wytrzymał duet trenersko-menedżerski, przeprowadzając złe zmiany w tym meczu. A to musiało się odbić na wyniku. Przecież nie wolno w najważniejszym momencie spotkania zdejmować z boiska „króla drugiej linii” rządzącego poczynaniami drużyny - Przemysława Kocota. Jego nieobecność na murawie wprowadziła chaos w poczynania łódzkiego wicelidera, co w konsekwencji przyniosło także stratę dwóch bramek. Wydaje się, że także zmiennik Piotra Pyrdoła nie wniósł do gry tego, czego oczekiwali od niego szkoleniowcy.
Dość jednak wspominek i rozdrapywania ran. Wypada liczyć, że sztab szkoleniowy dokładnie już przeanalizował ten smutny dla kibiców i piłkarzy mecz, bowiem przed łodzianami kolejny pojedynek z zespołem, który walczy z determinacją o uniknięcie spadku z drugiej ligi.
W sobotę ełkaesiacy zagrają w Puławach z miejscową Wisłą (godz. 17), która zajmuje trzynaste miejsce i ma tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Łodzianom przypominamy jedynie, że we wtorek Wisła wygrała z Gwardią Koszalin 2:1, a gole zdobyła w 80 i 83 minucie spotkania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?