Piłkarze Jagiellonii starali się nie okazywać emocji. W strefie mieszanej rozmawiali tylko kapitanowie

Konrad Kryczka
Michał Pazdan
Michał Pazdan x-news
Piłkarze Jagiellonii zdecydowali, że nie będą rozmawiali z dziennikarzami po przegranym meczu z Legią - istniała obawa, że niektórzy zawodnicy mogą przeszarżować, co mogłoby mieć nieprzyjemne konsekwencje. Porozmawiać z mediami postanowili jedynie kapitanowie Jagi: Rafał Grzyb oraz Michał Pazdan, którzy - kiedy było to niezbędne - potrafili ugryźć się w język.

Jedna z ostatnich akcji meczu, dośrodkowanie Brozia, piłka odbija się od ręki Giorgiego Popchadze, ale wydaje się, że nie był to kontakt, nad którym należałoby się rozwodzić. Tymczasem Paweł Gil wskazuje ręką na wapno – wśród zawodników Jagi początkowa konsternacja zamienia się w złość, wśród legionistów ogromna radość. Te emocje potęgują się po udanym wyegzekwowaniu rzutu karnego przez Orlando Sa. – Nie jesteśmy od oceniania decyzji sędziego, aczkolwiek tą ostatnią jesteśmy zniesmaczeni. Wszyscy widzieli bowiem, że tego karnego chyba nie było. Jedenastka dla nas? Byłem zbyt daleko, żeby to dokładnie widzieć, a powtórek jeszcze nie obejrzałem. Nie chcę na gorąco oceniać tej sytuacji – komentował po ostatnim gwizdku kapitan Jagiellonii, Rafał Grzyb.

Zniesmaczenie to jednak mało powiedziane. Kiedy Gil zagwizdał po raz ostatni, piłkarze Jagi tłumnie ruszyli w jego kierunków i cała sytuacja mogła się nie zakończyć zbyt wesoło. Zawodników od arbitrów próbował oddzielić nawet Michał Probierz, który – jak wiadomo – z sędziami ma często nie po drodze. Jako szkoleniowcowi taka awantura nie była mu potrzebna. W końcu mogła się zakończyć kartkowymi konsekwencjami. – W końcówce meczu emocje były naprawdę duże, nerwy puściły i może padło parę niepotrzebnych słów, ale obyło się bez starć. Wszystko zakończyło się na spokojnie – dodawał kapitan Jagiellonii, który powiedział kilka słów o tym, co działo się po tym, jak piłkarze opuścili murawę. – W szatni po chwili zapanowała cisza. Trener powiedział, co miał powiedzieć, a my z kolei uzgodniliśmy, żeby nie reagować zbyt agresywnie. Bo co teraz zmienimy? Możemy tylko o tym rozmawiać i wyciągnąć wnioski na przyszłość – wyjaśnił Grzyb, który jako jeden z dwóch zawodników gości rozmawiał z dziennikarzami w strefie mieszanej.

Drugim był Michał Pazdan, który w Jadze pełni rolę zastępcy kapitana. To oni dwaj wzięli na siebie ciężar rozmów z mediami, choć powód takiej decyzji był prosty. Zawodnicy z Białegostoku byli niesamowicie zdenerwowani i gdyby wszyscy zaczęli rozmawiać, któryś mógłby się nie ugryźć w język i powiedzieć o kilka słów za dużo. Z tego powodu pozostali piłkarze przechodzili przez mixed zone w ciszy, choć na ich twarzach malowała się wściekłość. – Wiadomo, że można ponieść konsekwencje za niewłaściwe wypowiadanie się na temat tego, co się stało. Dlatego zdecydowaliśmy, że ja – jako kapitan – będę o tym rozmawiał – wyjaśnił zebranym dziennikarzom „Grzybek”, który mógł wcześniej zostać bohaterem swojej drużyny. 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy miał bowiem kapitalną sytuację do strzelenia gola, ale obił wtedy jedynie słupek. – Miałem dobrą sytuację i nie ma co ukrywać, że powinienem trafić do bramki. Pamiętajmy jednak, że to była 55. minuta, do końca pozostawało ponad pół godziny, więc wynik był otwarty i nie wiadomo, co by się potem działo – zaznaczył pomocnik.

Widać było, że to wieczór, w którym rozmowa nie sprawia mu żadnej przyjemności, a tylko przywraca złe wspomnienia. A te nie musiały dotyczyć jedynie meczu z Legią. W obecnym sezonie sędziowie dosyć często mylą się na niekorzyść Jagiellonii. - Siedzieliśmy w szatni i nie wiedzieliśmy, czy mamy się śmiać, czy płakać. Nie po raz pierwszy zostaliśmy bowiem – że się tak wyrażę – skrzywdzeni przez sędziów. To był już chyba czternasty raz w tym sezonie. Nie wiem, czy mamy takiego pecha, czy ktoś z góry patrzy na nas inaczej – zastanawiał się Grzyb. Według niektórych problemem może być podejście do arbitrów Probierza, który krytykuje ich dosyć często, więc ci – jakby na złość – równie często mylą się nie niekorzyść jego drużyny. – Myślę, że nie tylko trener Probierz wywiera presję na arbitrów. To, co zawodnicy na boisku krzyczą do sędziów, też czasami odbiega od tego, co dzieje się w rzeczywistości. A co do reakcji trenera, to chyba bardziej obrywa się technicznemu, a nie głównemu – komentował kapitan Jagi.

Na koniec Grzyb zadeklarował, że nic nie jest jeszcze stracone i istnieje szansa, że mistrzowski tytuł zawędruje do Białegostoku. – Do końca zostało parę kolejek i jeszcze wszystko może się wydarzyć. Walka o tytuł nie została z naszej strony zakończona – nie pozostaje nam nic innego, jak wygrywać kolejne mecze – zakończył kapitan Jagiellonii.

Agencja TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24