Fakt, że PGE Stal przegrała w Poznaniu żadną niespodzianką oczywiście nie jest. Ani to, że gospodarze na to zwycięstwo zasłużyli, bo byli po prostu zespołem lepszym. Mielczanie mogą sobie jednak pluć w brody, bo spotkanie zaczęło się dla nich kapitalnie, ale później zaczęli popełniać proste błędy w defensywie.
Gol nr 1? Nieporozumienie Rafała Strączka z Marcin Flisem. Nr 2? Zdecydowanie bramkarz mielczan powinien był obronić uderzenie Mikaela Ishaka. Nr 3? To po prostu pech.
Generalnie fatalne błędy to zmora mieleckiej drużyny na wiosnę. Niestety coraz częściej popełnia je również Rafał Strączek, który przecież jesienią był prawdziwą ostoją i nie raz ratował skórę kolegom. Oczywiście nie można wszystkiego zwalać na niego, ale faktem jest, że to nie ta sama forma, co wcześniej.
Można było odnieść wrażenie, że szybko zdobyta bramka zaskoczyła nie tylko graczy „Kolejorza”, ale i mielczan, którzy cofnęli się za mocno i całkowicie oddali pole rywalowi. Prosili się o kłopoty i te ich znalazły. Drużyna Adama Majewskiego do gry wróciła po tym, jak straciła trzecią bramkę.
- Nie mieliśmy nic do stracenia, więc zaczęliśmy grać ofensywnie. Zaryzykowaliśmy. Stworzyliśmy głównie okazje po stałych fragmentach - powiedział trener mielczan, który wypowiedział się też na temat nieuznanej bramki Oskara Zawady.
- Było tam może drobne popchnięcie, ale jestem przekonany, że gdyby akcja była przeciwko nam to ta bramka zostałaby uznana. Takie pchnięcia zdarzają się przy stałych fragmentach. Nie chciałbym, żeby odebrano to tak, że jak się przegrywa to się ma o wszystko pretensje, a jak wygrywa to nie ma w ogóle. Po prostu nie zgadzaliśmy się dzisiaj z wieloma decyzjami sędziego głównego i technicznego. Sędzia główny mylił się w obie strony i to w znaczący sposób. Tak się akurat składa, że jak nam sędziuje to tych pochopnych decyzji przeciw nam jest bardzo dużo
- słyszeliśmy.
To był ważny moment meczu, bo gol kontaktowy sporo mógł jeszcze zmienić. A tak, mielczanie już w zasadzie nic nie byli w stanie wskórać.
- Nie udało nam się zdobyć punktów. Przed meczem nikt na nas nie liczył i my wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudne zadanie. Rzeczywistość to potwierdziła. Generalnie Lech wygrał zasłużenie - zakończył Adam Majewski.
Sporo uwag do gry swojej drużyny miał Maciej Skorża, a więc trener zwycięzców.
- Od pierwszego kopnięcia piłki było widać, że to nie było to samo, co cztery dni temu. W przeciągu pierwszej minuty były chyba trzy straty... I to w prostych sytuacjach. To dla nas lekcja. Na szczęście Stal szybko zdobyła tę bramkę i mieliśmy czas na reakcję, lecz nie może się tak dziać i czeka mnie rozmowa z drużyną, aby broń Boże nie popełnić tego błędu - mówił.
- Jest wiele fragmentów, z których nie jesteśmy zadowoleni. Porównując mecz z Łęczną, to nie graliśmy na takiej intensywności, jak w środę. Pojawia się prawidłowość, że kiedy gramy trzeci mecz w przeciągu siedmiu dni, to drużyna fizycznie cierpi. Tak samo było w meczu ligowym z Rakowem - kontynuował.
- Szanuję to, że mimo naszego słabego dnia, szczególnie w aspekcie fizycznym, przy tak skomasowanej obronie strzeliliśmy trzy gole i to chcę pamiętać z tego meczu. Trzecia bramka, wydawało się, że pozwoli nam spokojnie grać, a to zadziałało na nas wręcz odwrotnie. To Stal zaczęła wtedy wyżej grać. Nie kontrolowaliśmy tego meczu tak, jak byśmy chcieli - kończy.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?