Po meczu Lecha z Pogonią: albo wynik albo gra

Wojciech Maćczak
Po wygranym spotkaniu w Bełchatowie narzekaliśmy na styl gry zespołu, na to, że „Kolejorz” dał się zepchnąć do defensywy i w zasadzie przeprowadził tylko jedną bardzo dobrą, decydującą akcję. Z Pogonią lechici zagrali lepiej, mieli sporą przewagę, stwarzali okazje bramkowe… i zremisowali 1:1.

Wydawałoby się, że rezultat spotkania powinien być wykładnią tego, co na boisku prezentują oba zespoły. Stworzona przewaga prędzej czy później powinna zostać przekuta w zdobycze bramkowe, z kolei drużyna bez pomysłu na grę, słabsza od przeciwnika zostanie skarcona utratą bramki. Może to logiczne, ale na pewno nie w piłce nożnej. Tu liczy się tylko i wyłącznie liczba strzałów, po których piłka trafiła do siatki, to nie łyżwiarstwo figurowe, nikt punktów za wrażenia artystyczne nie daje. Dlatego często jedna akcja, czasem przypadek czy łut szczęścia mogą zadecydować o wyniku i sprawić, że wygra zespół, który z przebiegu spotkania niekoniecznie był lepszy.

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Doskonale obrazują to dwa ostatnie spotkania Kolejorza. W Bełchatowie poznaniacy przez długi czas byli słabsi od rywala, mieli również mnóstwo szczęścia. Po pierwsze, po strzale Miroslava Bożoka w pierwszej połowie spotkania piłka trafiła w słupek. Po drugie Mariusz Rumak schował dumę do kieszeni i wpuścił na boisko Jakuba Wilka, tego samego, dla którego niedawno w Lechu nie było miejsca. Po trzecie ten właśnie zawodnik otrzymał świetne podanie od Gergo Lovrencsicsa i sam obsłużył jeszcze lepszym dograniem Bartosza Ślusarskiego. I w końcu po czwarte, napastnik Lecha seryjnie marnujący okazje bramkowe, tym razem się nie pomylił i pokonał bramkarza rywala. Sporo tego.

Dodajmy jeszcze tylko dla wyjaśnienia, że również gracze GKS-u wybitnego meczu nie rozgrywali, okres ich naprawdę sporej przewagi trwał może 20 minut (początek drugiej połowy), a poza tym była to bezładna ligowa kopanina, z lekkim wskazaniem na bełchatowian. I w tym też była kolejna okoliczność dla Lecha korzystna, bo gdyby przeciwnik był lepszy, to trzech punktów na pewno by nie oddał.

Niemniej jednak spory niepokój wzbudziła w nas postawa lechitów w drugim już meczu ligowym z rzędu. Czekaliśmy więc na poprawę gry, bo oczywistym było, że z taką postawą to ciężko będzie ograć inny zespół niż outsidera ligowej tabeli. I doczekaliśmy się. W meczu z Pogonią zobaczyliśmy zupełnie innego Lecha, walczącego, prowadzącego grę i… remisującego spotkanie. Chyba nie do końca o to nam chodziło.

Mecz z Pogonią rozpoczął się wyśmienicie – po dograniu Lovrencsicsa swoją trzecią bramkę w sezonie zdobył Ślusarski. Dodajmy, że wszystkie padły po strzałach głową, co będzie istotne dla opisu jednej z kolejnych sytuacji. Poznaniacy z prowadzenia cieszyli się zaledwie cztery minuty. Pamiętacie Forresta Gumpa? Ktoś chyba musiał krzyknąć golkiperowi Lecha „Run Jasmin, run!”, bo ten po dograniu Ediego na szesnasty metr wystartował do przodu, tyle że nikt za bardzo nie wie po co. Szans na złapanie piłki nie miał, a jego niefrasobliwość wykorzystał Donald Djousse, bez problemu trafiając do siatki.

Gracze Kolejorza nie zrazili się błędem kolegi z bramki, który zresztą poza tą jedną sytuacją zagrał całkiem dobry mecz, kilkakrotnie broniąc swój zespół przed utratą kolejnego gola. Odważnie ruszyli do przodu i stwarzali kolejne sytuacje. W słupek trafił Łukasz Trałka, w bramkarza Aleksandar Tonew, a Mateusz Możdżeń minimalnie chybił po dośrodkowaniu Piotra Reissa. To wszystko było po przerwie, a jeszcze w pierwszej połowie doskonałą okazję zmarnował Ślusarski. „Doskonałą”, to mało powiedziane – to była po prostu pewna bramka. Bartosz uciekł obrońcom, minął bramkarza i mając przed sobą pustą bramkę trafił w siatkę. Boczną siatkę… Pudło sezonu? Kiks roku? Ciężko znaleźć odpowiednie określenie dla tej sytuacji. Piotra Włodarczyka w Ekstraklasie już dawno nie ma, ale mamy nowego kandydata, do którego idealnie pasuje pseudonim „Nędza”.

Swoją drogą zauważmy, jak jedna sytuacja może znacząco wpłynąć na ocenę występu zawodnika. Gdyby Ślusarski trafił do bramki, zostałby bohaterem spotkania i eq aequo z Danielem Ljuboją liderem klasyfikacji strzelców ligi. A że spudłował, kibice Kolejorza po raz kolejny załamali ręce i z nutką nostalgii wspomnieli czasy Artjoma Rudniewa czy Roberta Lewandowskiego.

Mimo bardzo dobrej postawy i wielu dogodnych sytuacji Lech nie zdołał zdobyć drugiego gola i zaledwie zremisował z Pogonią. Zadecydowały błędy indywidualne – przede wszystkim Buricia i Ślusarskiego – oraz pewnie brak szczęścia przy kilku okazjach. Gra całego zespołu wyglądała dużo lepiej niż wcześniej, szkoda tylko, że jej poprawa związana jest z pogorszeniem osiąganych wyników. Czy mamy wybierać – zwycięstwa albo dobra gra? Z jednej strony oglądanie takich meczów, jak ten w Bełchatowie, może przyprawić o mdłości, dużo lepiej było popatrzeć na lechitów, dzielnie walczących z Pogonią. Z drugiej to zdobyte punkty zadecydują o miejscu w tabeli na koniec sezonu, a to jest przecież istota rozgrywek ligowych.

Dlatego od następnego spotkania nie chcemy alternatywy. Oczekujemy dobrego meczu w wykonaniu Lecha, zakończonego oczywiście zwycięstwem „Kolejorza”. Oby tylko Jasmin wyczerpał już limit pecha, zaś Bartek miał za sobą najgorsze pudła sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24