Podsumowanie 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
Do największej sensacji 5. kolejki ekstraklasy doszło w Krakowie, gdzie Lechia pokonała Wisłę
Do największej sensacji 5. kolejki ekstraklasy doszło w Krakowie, gdzie Lechia pokonała Wisłę Ryszard Kotowski
22 gole padły w 5. serii gier T-Mobile Ekstraklasy. Sędziowie pokazali 36 żółtych i 3 czerwone kartki. Na trybunach zasiadło ponad 42 tysięcy widzów, którzy obejrzeli kilka dużego kalibru niespodzianek.

Piątą kolejkę zainaugurowano w piątkowy wieczór równocześnie na dwóch stadionach. W Zabrzu Górnik podejmował poznańskiego Lecha, natomiast na mecz do Lubina przyjechała Cracovia. Ciekawiej zapowiadało się starcie na Górnym Śląsku.

Gornik Zabrze – Lech Poznań 2:1

Była to pierwsza, ale nie ostatnia niespodzianka w tej kolejce. Górnik w dobrym stylu powstrzymał lidera i zasłużenie wygrał 2:1. Gospodarze byli lepsi przez całe spotkanie. Najpierw bramkę do szatni zaaplikował lechitom Aleksander Kwiek. Uderzenie 28-letniego pomocnika było prawdziwą ozdobą meczu. Stojący w bramce „Kolejorza” Krzysztof Kotorowski wyjął piłkę z siatki po raz pierwszy od 230 minut. Zabrzanie zakończyli pierwszą połowę mocnym akcentem, podobnie też rozpoczęli drugie 45 minut. 4 minuty po wznowieniu gry rzut karny podyktowany za faul na Kwieku, wykorzystał Adam Banaś.

Lech zdołał odpowiedzieć jedynie nieco przypadkowym golem Krivetsa w doliczonym czasie gry. Poznaniacy zupełnie nie przypominali drużyny, która tak dobrze radziła sobie w dwóch poprzednich kolejkach. Była to ich pierwsza porażka w tym sezonie. Znakomitą okazję do rehabilitacji podopieczni Jose Bakero będą mieli już w następnej serii gier, kiedy to przyjdzie im rywalizować z krakowską Wisłą. Z kolei Górnik, który zagrał najlepszy jak dotąd mecz w tej rundzie, pojedzie do Gdańska na ligowy pojedynek z Lechią.

Zagłębie Lubin – Cracovia 1:1

W Lubinie doszło do starcia zespołów coraz bardziej potrzebujących punktów. Mające przed meczem na swoim koncie tylko 2 oczka Zagłębie grało z Cracovią, która punktowy dorobek miała jeszcze gorszy. Status quo został zachowany. Po remisie 1:1 „Miedziowi” nadal mają oczko przewagi nad ekipą Jurij Szatałowa. Jednak podział punktów na Dialog Arenie niewątpliwie bardziej ucieszył gości. Wynik spotkania otworzył w 19. minucie Dominykas Galkevicius. Wyrównał na 6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Saidi Ntibazonkiza. Burundyjczyk chwilę później musiał jednak opuścić boisko, bowiem z radości po bramce kopnął chorągiewkę w narożniku boiska, za co obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Pół godziny wcześniej kartonik tego samego koloru obejrzał Alexandru Suvorov, który naruszył nietykalnośc sędziego w efekcie złości po nieuznanym golu.

Krakowianom udało się utrzymać korzystny rezultat grając w dziewiątkę. Radość po zakończeniu spotkania trwała jednak krótko, gdyż „Pasy” wciąż pozostają bez zwycięstwa w lidze, podobnie rzecz ma się w przypadku Zagłębia. Obie drużyny nie spełniają pokładanych w nich przed sezonem nadziei. Zespół trenera Urbana, typowani jako potencjalny „czarny koń” rozgrywek, póki co kompletnie zawodzi. Brak zwycięstw u siebie z drużynami pokroju Podbeskidzia czy Cracovii niezwykle rozczarował szkoleniowca „Miedziowych”. O pierwszy ligowy triumf w następnej kolejce w Chorzowie z Ruchem również nie będzie łatwo. Natomiast Cracovia w kolejnej serii gier zmierzy się z jedyną będącą pod nimi w tabeli ekipą: Łódzkim Klubem Sportowym. Apelujący do władz klubu o wzmocnienie drużyny, trener Szatałow liczy na spełnienie swojej prośby oraz pokonanie u siebie łodzian.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Korona Kielce 2:3

Sobotnie ligowe zmagania rozpoczęły się wczesnym popołudniem w Bielsku-Białej, gdzie Podbeskidzie rywalizowało z Koroną Kielce. Gospodarzom marzyło się premierowe historyczne zwycięstwo w najwyższej klasie rozgrywkowej. Doszło jednak do… pierwszej porażki na własnym obiekcie w Ekstraklasie. Poprzednio trzy punkty z Bielska wywieziono 20 marca 2009 roku. Rozgrywany w dużym upale mecz przyniósł aż 5 bramek. Goście wygrali 3:2 dzięki trafieniom Kiercza, Vukovica i Korzyma. W ekipie „Górali” gole zdobyli Konieczny i Demjan. Drużyna Roberta Kasperczyka od czasu bolesnej porażki 0:6 w Bełchatowie dwukrotnie kończyła mecze bez straty bramki. Tym razem jednak nie pomógł nawet zachowujący do tej pory czyste konto Mateusz Bąk. Kardynalne błędy obrońców beniaminka pomogły kielczanom odnieść drugie w tym sezonie (a zarazem drugie wyjazdowe) zwycięstwo.

Korona wciąż nie przerywa swojej dobrej passy i pnie się w górę w ligowej tabeli. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego w tej rundzie jeszcze nie przegrali, choć byli typowani jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Tymczasem sprawują się bardzo dobrze i na pewno będą stanowić trudną przeprawę dla przyjeżdżającego do Kielc w następnej kolejce Śląska. Z kolei Podbeskidzie w przyszłej serii gier czeka pojedynek przy Łazienkowskiej z Legią i każdy wie kto będzie faworytem tej rywalizacji.

Polonia Warszawa - GKS Bełchatów 2:1

Przy Konwiktorskiej zagrały ze sobą zespoły, które w poprzedniej kolejce wyraźnie zawiodły. Polonia po porażce w Łodzi chciała pokazać kibicom i prezesowi Wojciechowskiemu, że nadal będzie liczyć się w walce o mistrzostwo, natomiast Bełchatów chciał uniknąć trzeciej z rzędu porażki. Podopiecznym Pawła Janasa się to jednak nie udało. Po raz kolejny zagrali bardzo słabo i tylko brak skuteczności „Czarnych Koszul” sprawił, że wynik nie był okazalszy.

Goście przegrali zasłużenie, choć spotkanie rozpoczęło się dla nich dobrze, bowiem Dawid Nowak wyprowadził ich w 14 minucie na prowadzenie. Już 4 minuty później był remis, a później wzrastała jedynie dominacja gospodarzy, zakończona zwycięską bramką Teodorczyka. GKS, po rozgromieniu u siebie beniaminka z Podbeskidzia całkowicie spuścił z tonu. Drużyna prowadzona przez byłego reprezentacyjnego selekcjonera z meczu na mecz gra coraz gorzej. Sporo głupich błędów w defensywie, brak jakiegokolwiek pomysłu na grę, zero agresywności – tym w ostatnich kolejkach charakteryzuje się zespół z Bełchatowa. Biorąc pod uwagę ich całkiem niezłą, jak na rodzime warunki kadrę, kibice i szkoleniowiec słusznie o dyspozycje „Torfiorzy” się martwią. Natomiast Polonia, pomimo radości z trzech punktów, nadal ma powody do zmartwienia. Otóż przy Konwiktorskiej wciąż brakuje skutecznego napastnika. Na razie chybionym transferem okazał się Daniel Sikorski. Czwartego gola w sezonie zdobył co prawda pomocnik Bruno, ale myśląc o wygraniu ligi, posiadanie skutecznego snajpera jest koniecznością. Krążyły pogłoski na temat zatrudnienia Grzegorza Rasiaka czy Mateji Kezmana, ale póki co do żadnych ruchów w klubie nie doszło.

Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0:1

W Krakowie, w meczu „przyjaźni” doszło do konfrontacji mistrza Polski z gdańską Lechią. Opłacało się gościom pokonywać dzielące oba miasta ponad 600 kilometrów, bowiem spotkanie zakończyło się sensacyjną wygraną Lechii. Było to pierwsze zwycięstwo „biało-zielonych” z Wisłą od 1985 roku. I trzeba przyznać, że gospodarze nie zasłużyli choćby na remis.

Przygnębiająca postawa krakowskiego zespołu zapewne ma swoje podłoże głównie w boleśnie zakończonej batalii o Ligę Mistrzów. Ich pierwsza w tym sezonie ligowa porażka oznacza, że po pięciu kolejkach mają na swoim koncie zaledwie 6 punktów. Obrońcy tytułu póki co nie zagrali w ekstraklasie żadnego dobrego spotkania. Po ostatnim gwizdku sędziego w sobotę, piłkarzy Maaskanta żegnały gwizdy. Czy dwa tygodnie przerwy na mecze reprezentacyjne pomoże wiślakom? Atmosfery w klubie nie poprawiają sami piłkarze, a Patryk Małecki swoimi wypowiedziami po sobotniej przegranej wywołał spore oburzenie. „Biała Gwiazda” musi się podnieść i odbudować jako zespół. Polepszyć nastroje mogłaby wygrana z Lechem w najbliższej kolejce.

Kilka słów o gdańszczanach. Goście zagrali przy Reymonta dobre zawody, trzy punkty zapewniło im trafienie Piotra Wiśniewskiego. Było to dopiero pierwsze w tym sezonie zwycięstwo podopiecznych Kafarskiego. Kiedy na konferencji prasowej po rozczarowującym remisie 0:0 na własnym stadionie z ŁKS-em, szkoleniowiec Lechii powiedział, że do Krakowa jedzie po komplet oczek, mało kto traktował go poważnie. - Część ludzi zbyt szybko nas skreśliła – stwierdził po meczu 36-letni trener. „Biało-zieloni” byli do tej pory niejednokrotnie chwaleni za grę, ale ganieni za brak skuteczności i mizerny dorobek punktowy. Świetny rezultat osiągnięty w Krakowie zdecydowanie wzmocnił morale zespołu. O drugie z rzędu ligowe zwycięstwo Lechia powalczy na PGE Arenie z zabrzańskim Górnikiem.

Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 1:2

Po pożegnaniu się z europejskimi pucharami, Śląsk w walce o ligowe punkty rywalizował w niedzielę z łódzkim Widzewem. Tu także doszło do sporej niespodzianki. Już do przerwy było 2:0 dla gości. Bardzo dobre grał młody Gruzin Dzalamidze, autor pierwszego gola. Drugie trafienie dołożył Bieniuk. W drugiej odsłonie lepiej spisywali się gospodarze, ale łodzianie umiejętnie się bronili i Śląsk zdołał pokonać strzegącego widzewskiej bramki Mielcarza tylko raz za sprawą uderzenia Sebastiana Mili.

Widzew wciąż zaskakuje. Kolejny, obok Korony przedsezonowy kandydat do spadku prezentuje dobrą dyspozycję i notuje drugie z rzędu ligowe zwycięstwo. Drużynę Radosława Mroczkowskiego wypada pochwalić za ambicję, nieustępliwość i wolę walki. Osłabiony w przerwie letniej zespół pokazuje słynny „widzewski charakter”, a będący na dorobku trener zbiera coraz więcej pochwał. Podtrzymanie tego stanu rzeczy ma zapewnić korzystny rezultat w rywalizacji z Bełchatowem w następnej kolejce. Co z kolei można powiedzieć o ekipie Oresta Lenczyka? Wrocławianie przeplatają mecze bardzo dobre ze słabszymi. Niedzielną porażkę starano się tłumaczyć zmęczeniem po czwartkowym pucharowym pojedynku w Rumunii. Biorąc pod uwagę brak awansu do fazy grupowej, argumentacja tego typu nie będzie już możliwa. Teraz, głównym celem, po odpadnięciu z Ligi Europejskiej będzie ustabilizowanie formy. Czołowe miejsca w Ekstraklasie są w zasięgu aktualnego wicemistrza kraju. Wszyscy w klubie czekają na powrót po kontuzjach Przemysława Kaźmierczaka i Jarosława Fojuta, piłkarzy będących mocnymi punktami zespołu w zeszłym sezonie.

Ruch Chorzów – Jagiellonia Białystok 1:0

W drugiej niedzielnej konfrontacji, w Chorzowie Ruch gościł Jagiellonię. „Niebiescy” chcieli polepszyć sobie nastroje po dwóch kolejnych porażkach. Goście liczyli na bramki skutecznego od początku rozgrywek Tomasza Frankowskiego. Mecz ten jednak zarówno „Jadze” jak i 37-letniemu napastnikowi się nie udał. Popularny „Franek” nie zdołał wykorzystać rzutu karnego na początku spotkania. Widać jak wiele zależy w drużynie Czesława Michniewicza od dyspozycji tego piłkarza, skoro król strzelców poprzedniego sezonu był autorem aż 5 z 7 goli zdobytych do tej pory przez białostoczan. Tym razem na listę strzelców Frankowski się nie wpisał, nie wyręczył go żaden z kolegów. Mecz wygrali gospodarze, a bohaterem kibiców został wprowadzony z ławki Paweł Abbott, który umieścił piłkę w siatce w 68 minucie gry. „Jaga” podobnie do Lecha, Śląska i Wisły przegrała pierwszy mecz w tym sezonie. W następnej serii spotkań zespół z Podlasia podejmie warszawską Polonię, natomiast Ruch, także u siebie powalczy o punkty z Zagłębiem.

ŁKS – Legia Warszawa 1:3

W ostatnim pojedynku tej kolejki Łódzki Klub Sportowy występował w charakterze gospodarza na stadionie w Bełchatowie w pojedynku z warszawską Legią. Drużyny przystępowały do tego meczu w skrajnie odmiennych nastrojach. Goście byli opromienieni wyeliminowaniem Spartaka Moskwa w Lidze Europy i awansem do fazy grupowej tych rozgrywek. Gospodarze powodów do radości w ostatnim czasie zbyt wiele nie mieli, cieszyć ich mógł co najwyżej remis sprzed tygodnia w Gdańsku. Spotkanie zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami fachowców i to warszawiacy otworzyli wynik spotkania. Kapitan drużyny, Vrdoljak pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu na Wawrzyniaku. Niespełna dwie minuty później, kapitalnym strzałem z dystansu popisał się eks-legionista, Sebastian Szałachowski, doprowadzając tym samym do wyrównania. Gol Szałachowskiego sprawił, że łodzianie przestali być ostatnią drużyną bez zdobytej bramki w Ekstraklasie. Entuzjazm w ekipie Dariusza Bratkowskiego zmalał już 4 minuty później, kiedy to Janusz Gol zapewnił Legii drugie w tym meczu prowadzenie. Wynik ten utrzymywał się do 81 minuty, do momentu w którym podwyższył Daniel Ljuboja.

„Wojskowi” byli lepsi i trzy punkty im się w pełni należały, choć podopiecznym Bratkowskiego ambicji odmówić nie można. Legia jako jedyna z drużyn mierzących się w tygodniu w europejskich Pucharach, wygrała swój ligowy pojedynek. Łodzianie są w coraz gorszej sytuacji. Cztery przegrane w pięciu spotkaniach, przy bilansie bramkowym 1:14 optymizmem nie napawa. Za dwa tygodnie ełkaesiacy spróbują polepszyć swoją sytuację grając na wyjeździe z Cracovią. Lekko jednak nie będzie. W klubie z Alei Unii zapowiada się teraz ofensywę transferową, zobaczymy kto zasili szeregi dwukrotnego mistrza Polski.

Liga nadal potrafi nas zaskakiwać. Niespodziewane rezultaty w Krakowie, czy we Wrocławiu są tego najlepszym dowodem. Fakt, że po pięciu kolejkach porażki na swoim koncie nie mają już tylko Widzew i Korona to kolejne potwierdzenie tej tezy. Teraz czeka nas dwutygodniowy odpoczynek od ekstraklasy, ale nie martwi to żadnego kibica, bowiem w tym czasie będziemy mogli przyjrzeć się poczynaniom naszej reprezentacji. Sympatycy piłki nożnej naprawdę nudzą się niezwykle rzadko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24