Podsumowanie sezonu Legii Warszawa: tytuł przegrany na własne życzenie

Konrad Kryczka
Legia Warszawa zakończyła sezon na 2. miejscu
Legia Warszawa zakończyła sezon na 2. miejscu SZYMON STARNAWSKI/POLSKA PRESS
Legioniści już byli w ogródku, już witali się z gąską, aż wylano im na głowę kubeł zimnej wody, a tytuł pojechał do Poznania. W Warszawie mają zatem spory materiał do przemyśleń, bo wygranie Ekstraklasy po raz trzeci z rzędu było ich głównym celem. Awans do 1/16 Ligi Europy, czy wygranie Pucharu Polski schodzą bowiem na drugi plan, skoro drużyna Henninga Berga nie wypełniła podstawowego zadania.

Zdobycie trzeciego z rzędu mistrzostwa Polski jest w naszych warunkach czymś niesamowitym i rzadko spotykanym. Ostatni raz ta sztuka powiodła się Wiśle Kraków w 2005 roku. Teraz powtórzyć miała to Legia. Miała, bo koniec końców tego nie zrobiła, tracąc tytuł w fazie finałowej rozgrywek. Zdaniem wielu warszawianie przegrali tylko ze sobą, ze swoją pychą, arogancją i brakiem samokrytyki. Na otarcie łez do stolicy powędrował puchar Polski, a przy Łazienkowskiej 3 jeszcze długo będą mogli wspominać udany start w Lidze Europy.

Liga była jednak czymś, co było dla wszystkich w Warszawie najważniejsze. To ona była celem, jaki postawiono przed drużyną. Reszta stanowiła tylko dodatek, który mógł poprawić postrzeganie siły drużyny, ale tylko wtedy, kiedy wykonane zostałoby podstawowe zadanie. Legia momentami traktowała jednak ligę po macoszemu, co odbiło się jej czkawką na finiszu rozgrywek. Topniejąca przewaga nad Lechem po zakończeniu 31. kolejki przeszła w przeszła w przewagę poznaniaków nad „Wojskowymi”. „Kolejorz” nie oddał pierwszego miejsca aż do końca, ale i Legia nie prezentowała się tak, jak wściekle broniący tytułu mistrz. Więcej słyszeliśmy pretensji sztabu i zawodników warszawskiej drużyny do Górnika Zabrze o mecz z Lechem, aniżeli widzieliśmy finezji w poczynaniach najbogatszego klubu w Polsce.

Legioniści odbili sobie co prawda niepowodzenie w lidze mniejszymi lub większymi sukcesami w pucharach krajowym oraz europejskich, aczkolwiek trudno mówić, aby drużyna Henninga Berga miała za sobą udany sezon. Puchar Polski został zdobyty po trudnym meczu z Lechem, który poznaniacy mogli tak właściwie zakończyć już w pierwszej połowie. Szczęśliwie dla warszawian tego nie zrobili, a ci ostatecznie podźwignęli się z kolan i zdobyli swoje jedyne trofeum w minionym sezonie. Z kolei gra w Lidze Europy nie miała się zakończyć końcowym sukcesem, choć niektórzy legioniści przebąkiwali coś o finale na Stadionie Narodowym. W 1/16 wszelkich złudzeń pozbawił ich jednak Arkadiusz Milik, który ze swoim Ajaksem nie mieli litości dla warszawian, wyrzucając ich z rozgrywek.

Zespół

Na bramce niemal niepodważalną pozycję miał Dusan Kuciak. Niemal, bo przez część wiosny bronił Arkadiusz Malarz, którego wykupiono z GKS-u Bełchatów. Polak zawiódł jednak w pierwszym starciu z Lechem w 2015 roku, otrzymując czerwoną kartkę. W tym momencie do klatki znów wskoczył Kuciak i miejsca już nie oddał. I to nie dziwi, bo Słowak wielokrotnie ratował zespół przed utratą bramki, popisując się fenomenalnymi interwencjami. Tym samym zatarł wspomnienia o kiepskiej jesieni, kiedy co jakiś czas zdarzało mu się popełnić katastrofalny błąd.

Linia obrony warszawskiego klubu od początku do końca będzie nam się kojarzyła z Jakubem Rzeźniczakiem. „Rzeźnik” jest przy Łazienkowskiej od ponad dekady i co za tym idzie, naturalnie musi być uważany za jednego z liderów zespołu. To jemu dobierano partnera do gry na środku defensywy, a nie on był dorzucany do kogoś. Do pomocy dokładano mu różnych zawodników: początkowo najwyżej stały akcje Dossy Juniora, ale Portugalczyk z cypryjskim paszportem, który opuścił już Legię, miał spore problemy ze zdrowiem i we wszystkich rozgrywkach zagrał jedynie 16 razy. Z tego powodu przez większą część sezonu o miano drugiego stopera walczyli Inaki Astiz oraz Igor Lewczuk. Obaj zagrali po 31 meczów, ale ten pierwszy już wyraźnie nie dojeżdżał, natomiast drugi z każdym kolejnym spotkaniem wyglądał lepiej.

Boki obrony były natomiast domeną Łukasza Brozia oraz Tomasza Brzyskiego. Ten pierwszy gwarantował solidność z tyłu i pewien poziom z przodu. Natomiast „Brzytwa” gubił się co prawda w defensywie, ale nadrabiał w ofensywie, będąc jednym z najlepszych asystentów rozgrywek. Zawiedli natomiast zmiennicy na tych pozycjach. Ronan miał problemy zdrowotne i nie zagrał nawet jednego meczu, a Bartosz Bereszyński zanotował chyba największy zjazd spośród wszystkich legionistów. A do tego, mówiąc pół żartem, pół serio, to jego wejście w meczu z Celtikiem spowodowało przyznanie walkoweru szkockiej drużynie. Choć, jak wiadomo, w tym przypadku zawiniła inna osoba z klubu, która w ogóle pozwoliła wpisać „Beresia” do protokołu.

Trzon drugiej linii przez długi czas stanowił duet Tomasz Jodłowiec-Ivica Vrdoljak. „Jodła”, który zdaniem Henninga Berga może biegać jak króliczek z reklamy Duracella, był fundamentem stołecznego zespołu. Defensywny pomocnik nie tylko odwalał kawał dobrej roboty w środku pola, kasując akcje rywali, ale sam też potrafił dać coś od siebie w ofensywie. Gorzej wiodło się Vrdoljakowi, którego wielu zapamięta jedynie ze zmarnowanych jedenastek w meczu z Celtikiem, a także niepotrzebnych strat w środkowej strefie, który kończyły się groźnymi atakami, a nawet bramkami rywali. Chorwat stracił końcówkę sezonu z powodu leczenia kontuzji, a jego miejsce zajął wypożyczony z Toulouse Dominik Furman, który udowodnił, że nie zapomniał, jak się gra w piłkę. „Furmi” zaprezentował się na tyle korzystnie, że teraz władze Legii starają się go wypożyczyć na kolejny sezon. Swoją wartość w środku pola niby próbował udowodnić również Helio Pinto, ale na nim już od jakiegoś czasu był postawiony krzyżyk. Z kolei Krystian Bielik po pół roku na Łazienkowskiej wyleciał do Londynu, aby w tamtejszym Arsenalu podnosić swoje umiejętności.

Berg miał również wybór wśród usposobionych bardziej ofensywnie pomocników. Skrzydła praktycznie cały czas należały do Michała Kucharczyka oraz Michała Żyry. Ten pierwszy zasługuje chyba na największe pochwały, zwłaszcza że potrafił grać w miarę równo. Z kolei w przypadku Żyry można było zauważyć wiosną spory spadek formy, co idealnie podsumował pudłem w Gdańsku w meczu z Lechią. Tej dwójce kroku nie dotrzymywał Jakub Kosecki, którego Berg wpuszczał na boisko dość rzadko. Podobnie było z Adamem Ryczkowskim, który grał w ostateczności. Ofensywnym pomocnikiem numer jeden miał być Ondrej Duda. Słowak, za którego Legia powinna dostać niezłe pieniądze, jesienią radził sobie bardzo dobrze, ale wiosną po odniesieniu kontuzji podczas zimowych przygotowań był cieniem samego siebie. W 2015 Duda zasłynął głównie z pytania do dziennikarki o to, czy ta zna się na piłce, oraz tym, że strzelił rzut karny, choć wyznaczony był Orlando Sa. Na tej pozycji Berg nie miał jednak wielkiego pola manewru. Mateusz Szwoch to jeszcze nie ten poziom (ponadto ostatnio zmaga się z problemami zdrowotnymi, chodzi o kwestie kardiologiczne). Z kolei sprowadzony zimą za 800 tysięcy euro Masłowski okazał się kompletnym niewypałem. W ofensywie bardzo dobrze prezentował się natomiast Guilherme, który u norweskiego trenera grał już na kilku pozycjach i na każdej przynajmniej przyzwoicie. Jak było trzeba, łatał dziurę na lewej obronie, jeżeli trener potrzebował go z przodu, to Brazylijczyk zaraz był na „10” albo skrzydle.

W przypadku Legii ciekawą sprawą była obsada pozycji numer 9. Jesienią świetnie radził sobie tam Miroslav Radović, który był motorem napędowym drużyny. Zimą Serb dostał jednak propozycję nie do odrzucenia z ligi chińskiej i Berg musiał kombinować. Norweg, ku zdumieniu wszystkich, stawiał na Marka Saganowskiego, a nie prezentującego się lepiej Orlando Sa. W końcu jednak Berg przeprosił się z Portugalczykiem, a ten odpłacał się bramkami. Inna rzecz, że całkiem możliwie, że Sa, który nie był zbyt lubiany w szatni, do czego dawał powody,wkrótce zmieni otoczenie. Jesienią w Legii był jeszcze jeden napastnik,Arkadiusz Piech, ale zupełnie nie odnalazł się w drużynie i wiosnę spędził w GKS-ie Bełchatów, gdzie strzelał jak na zawołanie.

Najlepszy zawodnik

Pewnie gdyby Radović został w drużynie na cały sezon, to moglibyśmy rozpatrywać jego kandydaturę. Gdyby Duda nie doznał kontuzji i grał wiosną na swoim poziomie, to myślelibyśmy o nim. A tak musimy sięgnąć po bardziej defensywnego zawodnika. Mianowicie Jodłowca, który na swojej pozycji jest czołowym piłkarzem Ekstraklasy (ustępuje właściwie tylko Trałce, choć to akurat kwestia dyskusyjna, Linetty z kolei ma nieco inne zadania). „Jodła” doskonale wywiązuje się ze swoich zadań w środkowej strefie boiska, gdzie haruje przez cały mecz, a do tego wielu groźnych ataków Legii rozpoczyna się od jego podań.

Najsłabszy punkt

Pewnie najłatwiej byłoby wskazać pion organizacyjny z kierownik Martą Ostrowską na czele za kosztowną gafę z wpisaniem do protokołu Bereszyńskiego. Postanowiliśmy poszukać jednak w nieco innym miejscu. W końcu Legia nie zdobyła ostatecznie również mistrzostwa Polski, a to jest już wina kogo innego. W pierwszej kolejności piłkarzy, bo to oni grają, ale w drugiej należy pamiętać o człowieku, który decyduje o kształcie drużyny. Trener, czyli Henning Berg dołożył od siebie sporo, żeby stracić wiele w oczach osób obserwujących polską piłkę. Nie chodzi już tylko o decyzje personalne, traktowanie niektórych spotkań po macoszemu (np. Superpucharu, bo jakiś sparing był ważniejszy), ale wypowiedzi na finiszu sezonu, kiedy grunt zaczął się walić Norwegowi pod nogami. Zrzucanie winy za swoje niepowodzenia na Górnika Zabrze, bo ten nie przystąpił do meczu z Lechem w najmocniejszym składzie, było po prostu nieeleganckie. Kilka innych wypowiedzi także nie spowodowało wzrostu liczby fanów Norwega. Co więcej, w ostatnich miesiącach drużyna z Łazienkowskiej grała przewidywalnie i po prostu słabo. Zupełnie inaczej niż jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej, za co odpowiedzialność również ponosi Berg.

Najlepszy i najgorszy mecz

Z Górnikiem Łęczna. Co prawda naszym zdaniem legioniści zagrali najlepiej przeciwko Celtikowi, ale w naszych rozważaniach bierzemy pod uwagę jedynie to, co wydarzyło się w lidze. A tam Legia w sierpniu na całkowitym luzie rozbiła u siebie łęcznian. Dublety strzelali Sa oraz Vrdoljak, bramkę dorzucił też Kosecki i było pozamiatane. Z kolei w grudniowym rewanżu Górnik obnażył wszelkie słabości legionistów. Grający na środkach przeciwbólowych Fedor Cernych strzelił dwie bramki, jedną dołożył Patrik Mraz, a warszawian było stać jedynie na honorowe trafienie Dudy. Oczywiście, to nie był jedyny słabszy mecz, jaki przytrafił się Legii, przegrane z Podbeskidziem, czy Piastem też by idealnie pasowały, ale wydaje nam się, że najlepiej było przedstawić kontrast pomiędzy oboma meczami z Górnikiem Łęczna.

Największe rozczarowanie

Jakub Kosecki – jakieś dwa lata temu był to gość, którego widziały u siebie niezłe zachodnie kluby. Dziś to cień tamtego zawodnika. Gość, którego pomęczyły kontuzje, a trener widział go jedynie w roli rezerwowego i to też od czasu do czasu. O ile to, że sezon 2013/14 zupełnie nie wyszedł Koseckiemu, można było łatwo wyjaśnić (urazy), tak teraz nie ma żadnego wytłumaczenia jego fatalnej postawy. Kosa miał w minionych rozgrywkach pokazać wszystkim, na co go stać, a tymczasem ludzie zapamiętają go jedynie sytuacji po meczu z Jagiellonią, kiedy chciał się rozmówić z Tarasovsem, ale nawet to mu nie wyszło. Chyba najwyższa pora na zmianę otoczenia.

Największy talent

Podczas całego sezonu Berg dał szansę kilku młodym zawodnikom, ale żaden nie otrzymał takiego kredytu zaufania, żebyśmy mogli ocenić sprawiedliwie, a nasza ocena miałaby być miarodajna. Postawilibyśmy jednak na Adama Ryczkowskiego, który choć nie grał wiele, rozwinął się piłkarsko i w przyszłym sezonie powinien grać częściej. W końcu od gościa, który był wypychany do mixed-zone po przegranym meczu z GKS-em Bełchatów, stał się zawodnikiem, który wchodził na boisko i grał bez żadnych kompleksów, co zaowocowało dwoma trafieniami w Ekstraklasie (w ośmiu meczach).

Piłkarze niezastąpieni

Za miniony sezon takie miano należy się kilku zawodnikom. Dusan Kuciak udowodnił wiosną, że bez niego Legia może mieć prawdziwe problemy w obronie. Jakub Rzeźniczak dawał gwarancję utrzymania defensywy w ryzach. Tomasz Brzyski zapewniał asysty zarówno ze stałych fragmentów gry, jak i z akcji. Tomasz Jodłowiec odpowiadał za równowagę drużyny, pilnując środkowej strefy boiska. Z kolei Michał Kucharczyk był synonimem walki w ofensywie, co przekładało się na bramki dla zespołu i było czymś, czego brakowało wielu jego kolegom.

Piłkarze niepotrzebni

Tak właściwie nie jest łatwo powiedzieć, kto jest Legii niepotrzebny. Niektórzy zawodnicy mają za sobą słabsze miesiące, ale to nie oznacza, że już powinni żegnać się z Łazienkowską. My np. nie odstrzelilibyśmy jeszcze Ivicy Vrdoljaka, choć niektórzy są zdania, że kapitan „Wojskowych” nie dojeżdża z form i powinien rozejrzeć się za nowym klubem. Natomiast warto się zastanowić nad tym, czy jakąkolwiek rolę do odegrania ma jeszcze Marek Saganowski. Ambicji i charakteru mu nie odmawiamy (i nigdy tego nie robiliśmy), ale sportowo w ubiegłym sezonie odstawał od kolegów. Chyba również czas najwyższy na zmianę otoczenia, jeżeli chodzi o Jakuba Koseckiego, bo i on nie jest w stanie dać drużynie zbyt wiele.

Ocena transferów

Trudno również pochwalić Legię za transfery, jakich dokonała w poprzednim sezonie. Strzałem w dziesiątkę okazało się przejęcie z Lecha Krystiana Bielika, który po pół roku w stołecznym klubie został opchnięty za kilka milionów złotych do Arsenalu. Tylko kilka miesięcy w Warszawie spędził także Łukasz Budziłek, który w Legii był właściwie jedynie numerem 3. Nie mogąc pogodzić się z tą sytuacją, golkiper przeniósł się do Lechii. Po pół roku pożegnano również Ronana, który okazał się kompletnym niewypałem, oraz Arkadiusza Piecha, który został wypożyczony do GKS-u Bełchatów, gdzie wyraźnie odżył. Natomiast Mateusz Szwoch grał jedynie od święta. Z letniego zaciągu przy Łazienkowskiej został jedynie Igor Lewczuk, który rozkręcał się z każdym kolejnym tygodniem i być może w przyszłym sezonie będzie podstawowym stoperem Legii.

Z kolei zimą zespół uzupełniono na trzech pozycjach. Konkurencją dla Dusana Kuciaka stał się sprowadzony z GKS-u Arkadiusz Malarz. Sprowadzenie doświadczonego golkipera wpłynęła na Słowaka pozytywnie, bo szybko zapomniał on o błędach z jesieni i znów bronił jak za najlepszych dni. Wypożyczony z Toulouse Dominik Furman miał natomiast zwiększyć wybór trenera w środku pola. „Furmi” grał solidnie, może bez błysku, ale ze swojej roli się wywiązał. Ostatnim elementem układanki miał być Michał Masłowski, na którego sprowadzenie władze Legii wydały fortunę. Tymczasem „Masło” zawiódł, będąc często pomijanym przez Berga przy ustalaniu składu. Bywały sytuacje, że pomocnik nie zaczynał meczu w pierwszym składzie, choć grać nie mógł Duda.

Transfery w najbliższym okienku

Ruch w Warszawie na pewno będzie. I to spory. Legia już pożegnała się z Inakim Astizem, Dossą Juniorem oraz Helio Pinto. W kolejce czeka również Orlando Sa, którego w swoich szeregach widziałoby kilka zagranicznych klubów. Stolicę opuści najpewniej również Jakub Kosecki, który ma spróbować swoich siłą poza Polską. Całkiem możliwe, że stołeczny klub zarobi krocie na transferach Ondreja Dudy oraz Michała Żyry. Nie wiadomo natomiast, jaka będzie przyszłość Marka Saganowskiego. Napastnik nie chce kończyć kariery, ale ostatni sezon w jego wykonaniu był słaby i nie wiadomo, czy Legia przedłuży z nim kontrakt.

Z tego powodu zespół musi zostać gruntownie wzmocniony. Henning będzie potrzebował zawodników na środek i lewą stronę obrony. W obliczu ostatnich problemów zdrowotnych Ivicy Vrdoljaka niezbędny może się okazać również piłkarz do środka pola. Do tego na pewno Legia powinna sprowadzić skrzydłowego, bo jeżeli odejdą Żyro i Kosecki, to z doświadczonych zawodników na tej pozycji zostanie tylko Michał Kucharczyk. Na wypadek odejścia Dudy potrzebny byłby rozgrywający (Masłowski na chwilę obecną nie jest w stanie go zastąpić). Bogusław Leśnodorski i spółka powinni również pomyśleć o wzmocnieniu ataku. Drużynę zasilił już strzelec wyborowy z Węgier – Nemanja Nikolić, ale może się okazać, że jedna strzelba to za mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24