Gdyby obowiązywał przepis o „bramka strzelona na wyjeździe liczy się podwójnie”, to w korzystniejszej sytuacji byliby gospodarze. Ale obecnie tej reguły nie ma.
- Przed rozpoczęciem dwumeczu z Duńczykami więcej szans dałbym Broendby, ale przebieg pierwszego spotkania pokazał, że Pogoń ma potencjał, by ograć Duńczyków - mówi Radosław Janukiewicz, były bramkarz Pogoni.
Broendby IF zdominowało w Szczecinie I połowę, Pogoń była o klasę lepsza po przerwie.
- Czuję, że powinno skończyć się w 90 minutach, ale to piłka nożna i wszystko jest możliwe - uważa Janukiewicz. - Wiem, że u siebie Broendby gra przed fanatyczną publicznością i wchodzi na wyższy poziom.
W składzie Pogoni nie powinno być większych zmian w porównaniu z ostatnim czwartkiem. Trener Jens Gustafsson może się pewnie zastanawiać, czy zacząć mecz z Wahanem Biczachczjanem na boisku, czy trzymać Ormianina na drugą połowę. Do składu dołączy też Michał Kucharczyk, który zakończył już pięciomeczową dyskwalifikację za kiepskie zachowanie jeszcze w barwach Legii. Rotacja w duńskim zespole też będzie większa. Możliwe, że do „11” powróci jeden z liderów - Tunezyjczyk Anis Slimane, który tydzień temu pauzował za kartki.
W weekendowych meczach ligowych Broendby i Pogoń przegrały, ale tu nie można wyciągać żadnych wniosków. Raczej trzeba być przygotowany na zacięte spotkanie, które może zakończyć się po rzutach karnych.
- Myślę, że Pogoń przed wyjazdem przećwiczyła ten element gry. Jestem o to spokojny. Zresztą dziś bramkarze są coraz lepiej do nich przygotowani teoretycznie, bo dzięki programom statystycznym wiedzą, kto jak strzela. Oczywiście to tylko pomaga, bo w karnych i tak najwięcej zależy od strzelającego: siły uderzenia czy obranego kierunku - dodaje Radosław Janukiewicz. - Ale trzeba być optymistą i ja uważam, że szanse są 50 na 50. Presja? Pewnie będzie, ale piłkarz musi być do niej przyzwyczajony, więc nie powinien to być problem.
- Spodziewam się dogrywki, a później rzutów karnych. Ale Pogoń sobie poradzi i przejdzie do kolejnej rundy - mówi Janusz Studziński, obrońca szczecińskiej drużyny w latach 90. XX wieku.
Dziś jedno z najważniejszych spotkań Portowców w historii. Takie określenie jest uzasadnione, bo w klubowej gablocie nie ma trofeów. Ważniejsze były choćby występy w finałach Pucharu Polski, ale trzykrotnie Pogoń kończyła je porażkami. A cztery występy w prestiżowych europejskich pucharach kończyły się odpadnięciem na pierwszym przeciwniku i brakiem choćby jednej wygranej. Dopiero ten sezon otworzył nowy rozdział, bo Pogoń wyeliminowała w I rundzie eliminacji Ligi Konferencji KR Reykjavik. Teraz jest w II rundzie i walczy z Broendby IF.
- Kluczowe jest nastawienie. Nie ma co się bać przeciwnika, tylko mocno wierzyć w siebie i tak grać. Pogoń ma swoje atuty, by ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Grosicki, Zahović sporo potrafią i nakręcają atak, jest Biczachczjan, którego trudno upilnować i grozi strzałami z dystansu. Stipica w bramce też swoje zrobi - uważa Studziński.
Były obrońca Pogoni pamięta swój występ w Pucharze Intertoto z FC Kopenhaga. Portowcy wygrali 4:1.
- Wtedy podchodziliśmy do meczu pewni siebie. Na tyle pewni, że graliśmy w Goleniowie. Łatwo ograliśmy Duńczyków, a sędzia Michał Listkiewicz sprezentował im jednego gola na pocieszenie. Teraz rywalizacja z Duńczykami to już inna bajka, bo polska piłka klubowa jest nisko notowana. Ale to może nam pomóc. Strzelić jedną bramkę i... pójdzie - dodaje Studziński.
Jeśli Pogoń wygra dwumecz, w III rundzie najprawdopodobniej trafi na szwajcarski FC Basel.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?