Polanski: Bardziej czuję się Niemcem, ale to nie znaczy, że nie jestem Polakiem

Sebastian Staniszewski
Eugen Polanski wyrobił już sobie polski paszport
Eugen Polanski wyrobił już sobie polski paszport UM Sosnowiec
W obszernym, szczerym wywiadzie Eugen Polanski opowiada nam o swoich planach związanych z grą w polskiej kadrze, swoich polskich korzeniach i... nauce "Mazurka Dąbrowskiego". Ten wywiad WARTO przeczytać!

Zna Pan taką rymowankę: "Kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Orzeł biały"?
Nie, nie znam.

Pan jest Polakiem?
Mam przecież polski paszport.

Ale czy czuje się Pan Polakiem?
Oczywiście, że tak. Myślisz, że gdybym nie był związany z Polską, to chciałbym grać dla reprezentacji? Polska to moja druga ojczyzna. Ludzie mogą o mnie mówić różne rzeczy, ale zapewniam, że kiedy wybiegnę na boisko, to zrobię wszystko, aby pomóc naszej drużynie. Nie odstawię nogi, nie będę kalkulował; będę walczył na całego. Obiecuję to!

Na ile więc czuje się Pan Niemcem?
Chyba bardziej niż Polakiem.

Polscy kibice będą mieli problem z zaakceptowaniem tego.
Dziwisz mi się? Wyjechałem z Polski, kiedy miałem ledwie trzy lata. Tak naprawdę nie pamiętam niczego z tego okresu. Całe swoje dzieciństwo i dorosłe życie spędziłem w Niemczech. Tu poznałem moją żonę, urodziło mi się tu dziecko. W Niemczech zacząłem grać w piłkę; grałem dla młodzieżowej reprezentacji, której byłem nawet kapitanem. Nie będę kłamał i mówił: jestem stuprocentowym Polakiem. Tak nie jest. Ale to nie znaczy, że nie jestem dumny z tego, że będę grał dla Polski. I przede wszystkim: nie znaczy to, że nie jestem Polakiem!

Jest wiele osób, które nie chcą Pana w kadrze narodowej. Nie przeszkadza to Panu?
Nie rozumiem, dlaczego ci ludzie tak myślą. Podjąłem decyzję i powinno się ją uszanować. Przecież nie wprosiłem się do tej drużyny; Smuda dał mi swój numer telefonu, powiedział, że mogę dzwonić, kiedy mam na to ochotę; zadzwoniłem więc i powiedziałem, że jestem gotowy, aby przyjechać na zgrupowanie. Trener stwierdził, że mnie powoła. Mam mu teraz odmówić? Odmówić tylko dlatego, że mieszkam ponad dwadzieścia lat w Niemczech i niektórym kibicom się to nie podoba?

Kiedy rozmawialiśmy przed rokiem, wyjaśniał Pan: "Uczciwie zadzwoniłem do Smudy i powiedziałem mu, że w tamtym momencie nie czuję takiego związku z Polską, żeby grać w waszej reprezentacji". Teraz nagle poczuł Pan ten związek?
Pewnie niektórzy nie uwierzą, ale tak właśnie było. Rok temu nie powiedziałem przecież, że nie chcę grać dla Polski. Stwierdziłem tylko, że nie jestem na to gotowy. Nie podjąłem tamtej decyzji przeciwko Polsce; wynikało to z mojej niepewności. Chciałem skupić się na lidze i na grze w klubie. Taka była prawda. Trzy miesiące temu zacząłem jednak intensywnie myśleć o grze dla biało-czerwonych i w końcu się zdecydowałem.

Pomyślał Pan pewnie: fajnie byłoby zagrać na Euro 2012. Nie powoła mnie Joachim Löw, to zadzwonię do tego Smudy.
Euro nie miało tu żadnego znaczenia. Przecież nawet nie wiadomo, czy wystąpię na tym turnieju. Gdybym chciał grać tylko dlatego, że Polska organizuje mistrzostwa Europy, tobym ci to powiedział

Nie wierzę w to, że perspektywa gry w Euro 2012 nie miała żadnego wpływu na Pana decyzję.
Rozmawiałem niedawno z moim agentem i powiedziałem mu coś takiego: gdyby Polska nie miała pewnego miejsca w Euro albo gdyby tego Euro w ogóle nie było w perspektywie roku czy dwóch lat, to i tak chciałbym dla tej reprezentacji grać. Dlaczego? - zapytał mnie. Odpowiedziałem: - Bo zdecydowałem się na występy dla Polski nie dlatego, że będę mógł zagrać na Euro, ale dlatego, że w końcu dorosłem do tego wyzwania - bo gra dla Polski to niewątpliwie wyzwanie.

Obiecuje Pan, że po mistrzostwach Europy, jeżeli będzie Pan wciąż powoływany, będzie Pan przyjeżdżał na zgrupowania kadry?
Daję słowo honoru. Zawszę będę do dyspozycji polskiego trenera, niezależnie od tego, czy będzie nim Smuda, czy ktoś inny.

Wciąż powtarza Pan, że nigdy nie powiedział, iż nie chce Pan grać dla Polski, a jednak Maciej Chorążyk, szef scoutingu PZPN, opowiadał mi kiedyś, jak jego wysłannik Jacek Protasewicz pytał Pana o chęć gry dla nas, lecz Pan był tym niezainteresowany.
To było w 2006 roku?

Tak, bodajże w Hamburgu.
Pamiętam to, ale to była kompletna amatorka. Nie znałem tego pana, w ogóle nie wiedziałem, kim jest. Po meczu podszedł do mnie, a staliśmy wtedy pod autobusem, i zapytał, czy chcę grać dla Polski. Nie wiedziałem, czy to oficjalna wizyta, czy to oficjalne zapytanie PZPN. Przecież nie będę rozmawiał o sprawach reprezentacji pod autokarem, kilkanaście minut po meczu! Wtedy nie miałem nawet polskiego paszportu.

Paszport udało się załatwić bez większych problemów?
Poszło bardzo gładko. Pomogli mi ludzie z PZPN-u: Agnieszka Olejkowska i Łukasz. Bardzo im dziękuję. W Katowicach załatwiliśmy paszport tymczasowy, na rok. Kiedy będę miał więcej czasu, pofatyguję się do Polski i wyrobię sobie ten właściwy, ważny przez dziesięć lat. Moja mama przechowała na szczęście wszelkie moje dokumenty: numer PESEL, świadectwo urodzenia i wszystko inne, co było niezbędne do uzyskania paszportu. Wypełniliśmy kilka formularzy i sprawa została załatwiona.

Urodził się Pan w Sosnowcu jako Eugeniusz Bogusław. Skąd wziął się więc Eugen?
W Niemczech nie potrafili przetłumaczyć Bogusława, więc zlikwidowaliśmy drugie imię, a Eugeniusza zastąpiono Eugenem. To była decyzja moich rodziców. Chcieli ułatwić mi życie w nowym środowisku.

Pana rodzice są Ślązakami?
Ojciec, też Eugeniusz, urodził się w Katowicach. Mama Maria pochodzi z Tychów. Mieszkaliśmy w Sosnowcu, ale ojciec zdecydował, że wyjedziemy za zachodnią granicę. Tam mieszkali już dziadek z babcią.

Rodzice wyjechali do Niemiec w poszukiwaniu pracy?
Tak mówił mi ojciec. Też grał w piłkę, w 3. lidze, a w 1989 roku miał nawet propozycję z drugiej. Nie zarabiał jednak za dużo i odmówił, zaplanował nam wyjazd. W Niemczech zamieszkaliśmy w małym miasteczku pod Mönchengladbach. Tam była szansa na lepszą pracę i na lepsze życie. Wydaje mi się, że rodzice wyjechali ze względu na mnie. Kiedy opuszczaliśmy kraj, w Polsce wciąż panował komunizm, ludziom nie żyło się najlepiej. Ojciec i matka zawsze pamiętali o tym, że pochodzą z Polski. Mieliśmy polską Wigilię, obchodziliśmy polskie święta. Uczyli mnie języka, chociaż to bardziej śląski niż polski, prawda? Ja też mam świadomość, że urodziłem się z polskiej krwi. W rodzinie wszyscy są dumni z tego, że zagram dla Polski.

Ile lat mają synowie?
Luca ma prawie trzy lata, a Tim już dziewięć. Z tym, że jest to dziecko mojej żony, ale traktuję je jak swoje. Tim gra już w miejscowym klubie, a Luca dopiero zaczyna kopać. To mój Luca Toni.

Nie będzie Panu żal, kiedy synowie zapytają kiedyś, dlaczego tata grał dla Polski, a nie dla Niemiec?
Występowałem przez kilka lat w niemieckiej młodzieżówce i śpiewałem niemiecki hymn. Zostawiłem dla tej drużyny sporo zdrowia, ale nie mam szans na powołanie do kadry seniorskiej. To są fakty. Poza tym urodziłem się Polakiem. Jeżeli synowie zapytają, to powtórzę im to samo co tobie.

Zna Pan polski hymn?
Znam kilka słów i umiałbym zanucić melodię. Ale hymn to tylko minuta przed meczem. Ważniejsza jest gra i to, co pokazuje się na boisku.

Wypadałoby jednak znać hymn narodowy reprezentacji, w której będzie Pan występował.
Wiem, i dlatego się go nauczę. Wydaje mi się jednak, że jeżeli grałbym dobrze, to nawet gdybym nie umiał zaśpiewać "Mazurka", to kibice i tak by mi to wybaczyli. Piłka polega na graniu, a nie na śpiewaniu. Ale tak jak wcześniej zapowiedziałem: niedługo przystępuję do pilnej nauki.

Rozmawiał Sebastian Staszewski / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24