Ruch przejechał się po Pasach i opuścił strefę spadkową

Kaja Krasnodębska
Ruch Chorzów - Cracovia
Ruch Chorzów - Cracovia Maciej Gapiński / Polska Press
W 27. kolejce T-Mobile Ekstraklasy Ruch Chorzów wygrał u siebie z Cracovią 3:0. Gole strzelali: Kuświk, Gigołajew i Starzyński. Niebiescy dzięki zwycięstwu opuścili strefę spadkową.

Wraz z pierwszym gwizdkiem do ataku rzuciła się Cracovia. Już w pierwszej minucie, rajdem prawą stroną boiska popisał się młody Mateusz Wdowiak. Świetnie dośrodkował na głowę Denissa Rakelssa, jednak Łotysz nie zdołał zaskoczyć Putnocky’ego. Chwilę później właśnie napastnik Pasów wbiegł z piłką lewą stroną w pole karne, jednak tam zatrzymany został przez defensorów gospodarzy.

W 3. minucie spotkania pierwszą sytuację stworzył sobie Ruch. Bartłomiej Babiarz idealnie podał w pole karne do Grzegorza Kuświka, który wykorzystał błąd Adama Marciniaka i bez problemu pokonał Krzysztofa Pilarza. Szybka bramka gospodarzy nie osłabiła zapału Cracovii. Zawodnicy Pasów próbowali trafiać do siatki zarówno strzałami z bliska jak i z dystansu. Mimo mocnego wiatru i świecącego w oczy słońca Putnocky nie dał się jednak zaskoczyć. Szczególnie aktywny w ataku był najskuteczniejszy duet krakowian – Deniss Rakelss i Marcin Budziński, a także nieźle spisujący się w poprzednich spotkaniach Mateusz Wdowiak.

Po dwudziestu minutach gry z drugą groźniejszą akcją wybiegli gospodarze. Po indywidualnych błędach obrońców Cracovii, Niebiescy znaleźli się pod bramką rywala i umieścili piłkę w siatce. Na największą pochwałę za udział przy bramce zasłużył asystujący Bartłomiej Babiarz i oczywiście strzelec – Rołand Gigołajew.

Dwubramkowe prowadzenie Ruchu sprawiło, że goście po prostu zgaśli i zrezygnowali z ataków na bramkę Putnocky’ego. Gra przeniosła się na środek boiska. Piłkarze zaczęli popełniać proste błędy, przez co piłka co chwilę trafiała pod nogi zawodników jednej i drugiej drużyny. Na pochwałę zasługuje brak poważniejszych fauli i kartek – dobrze ustawieni defensorzy nie musieli uciekać się do przewinień.

Po półgodzinie gry Marcin Budziński nieśmiało spróbował zachęcić swoich kolegów do ofensywnych akcji. Prostopadle podał w pole karne, jednak nadbiegający Mateusz Wdowiak wydawał się być trochę spóźniony. Pięć minut później koronkową akcje stworzyli sobie gospodarze. Grając na jeden kontakt, ofensywni gracze z Chorzowa, dwunastoma podaniami wbiegli w pole karne i już po raz trzeci pokonali Krzysztofa Pilarza. Tym razem na listę strzelców wpisał się Filip Starzyński.

Kolejne trafienie gospodarzy, zmotywowało Cracovię do walki. Do ofensywnych akcji włączył się Adam Marciniak i Boubacar Dialiba. Wszystkie ich starania, wobec dobrej postawy Matusa Putnocky’ego, nie przyniosły żadnych efektów. W 40. minucie po fantastycznej akcji, przed pustą bramką znalazł się Mateusz Wdowiak. Młody krakowianin nie trafił jednak w światło bramki.

Po przerwie Cracovia wyraźnie starała się poprawić tak niekorzystny dla siebie wynik. Przez pierwszy kwadrans drugiej połowy, piłka praktycznie nie opuszczała połowy gospodarzy. Solidne zachowanie obrońców Niebieskich i świetny występ Matusa Putnocky’ego sprawiły, że żadna z prób gości nie zakończyła się bramką. W najlepszej sytuacji znalazł się Deniss Rakells, którego strzał nie zaskoczył jednak bramkarza chorzowian.

Widząc nieporadność swoich podopiecznych Robert Podoliński zdecydował się dokonać dwóch zmian w środku boiska. W miejsce niewidocznego po trzeciej bramce gospodarzy, Marcina Budzińskiego pojawił się Erik Jendrisek, a Boubacara Dialibę zmienił Armiche Ortega.

Po dwudziestu minutach, piłkarze Cracovii zwolnili trochę nieefektywne bombardowanie bramki Putnocky’ego. Niebiescy, mając trochę miejsca zaczęli wychodzić na połowę rywali. Nie stworzyli sobie jednak żadnej groźniejszej sytuacji. W 72. minucie Mateusz Wdowiak wybiegł z kontratakiem przed pole karne rywali, gdzie dojrzał wchodzącego Erika Jendriska. Ten popisał się ładnym strzałem, tym razem gospodarzy uratował słupek. Kolejna dobra sytuacja niezakończona bramką, wyraźnie działała na nerwy rozgoryczonych gości. Zaowocowało to chwilę później, gdy łotewski napastnik Pasów został ukarany pierwsza żółta kartką tego spotkania.

Widząc strzelecką niemoc swoich podopiecznych. Robert Podoliński na dziesięć minut przed końcowym gwizdkiem, za aktywnego aczkolwiek nieefektywnego Rakelssa, wpuścił Dariusza Zjawińskiego. Nie grający jeszcze w tym roku napastnik miał być ostatnią deską ratunku dla gości w tym spotkaniu. Były piłkarz Dolcanu Ząbki nie pociągnął jednak swojej obecnej drużyny do zdobycia choć jednej bramki. Mimo wielu prób piłka jak zaklęta nie chciała wpaść do siatki.

W końcówce meczu do ataku znów wzięli się gospodarze. Zaczęli przenosić grę na środek boiska i pod pole karne rywali. Jednak ani szybkie wymiany piłek między Starzyńskim a Kuświkiem, ani wejście Eduardsa Visnakovsa nie stworzyły żadnego większego zagrożenia pod bramką Krzysztofa Pilarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24