Superbohater Michał Miśkiewicz: Wygraliśmy mały finał

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Michał Miśkiewicz w objęciach kolegów po meczu z Ruchem
Michał Miśkiewicz w objęciach kolegów po meczu z Ruchem Arkadiusz Gola
Michał Miśkiewicz, bramkarz Wisły, w Chorzowie obronił rzut karny w doliczonym czasie gry i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo w meczu z Ruchem 3:2.

Ostatnie dziesięć dni to dla Pana prawdziwa huśtawka nastrojów. Najpierw wypadek samochodowy, w którym zniszczeniu uległo Pana auto, a teraz rzut karny, obroniony w doliczonym czasie gry.
Trzeba to gdzieś zapisać, bo rzeczywiście potoczyło się to wszystko niesamowicie. Odkąd jestem w Wiśle, trochę już tych karnych było, ale do tej pory udawało mi się co najwyżej wyczuwać intencje strzelca, ale ani razu nie obroniłem jedenastki. To moje przełamanie przyszło chyba w najlepszym momencie. Nie mogło przyjść w lepszym.

Co mówił do Pana Zdenek Ondrasek przed strzałem Patryka Lipskiego?
Zdenek jak to Zdenek, wołał do mnie, że na pewno to obronię. Ze Zdenkiem mamy dobry kontakt, to jest taki pozytywny wariat, potrzebny tej drużynie. Bardzo szybko wkomponował się do naszego składu. Wniósł fajnego ducha. Cenne były też uwagi trenera Primela, który mówił mi, że przy poprzednich karnych nie patrzyłem do końca na strzelca. Tym razem popatrzyłem i jest efekt. Podpatrywałem też jak karne strzela Patryk Lipski, choć tym razem uderzył nieco inaczej. Najważniejsze, że wyczułem jego intencje i udało się odbić piłkę

To pierwszy rzut karny, jaki obronił Pan w karierze, nie tylko w Wiśle?
Jeśli nie liczyć rezerw Wisły, to tak. Można powiedzieć, że w tym poważniejszym futbolu pierwszy. Nie ma co ukrywać, że do tej pory to specjalistą od karnych nie byłem.

Zgodzi się Pan, że trochę sami napędziliście sobie problemów w tym meczu? Prowadziliście 3:1, wydawało się, że kontrolujecie wydarzenia na boisku, a jednak oddaliście inicjatywę Ruchowi.
Bramka na 3:2 poszła praktycznie z niczego. Właściwie po naszej akcji gola strzelili oni. Można się zgodzić, że zupełnie niepotrzebna była ta cała nerwówka. Wiadomo, że oni się rzucili w takiej sytuacji do ataku. Uwierzyli w siebie, a jeszcze doping kibiców ich niósł. Szczęście było jednak tym razem po naszej stronie.

Jak w tym sezonie nie mogliście wygrać meczu, tak teraz można już mówić o prawdziwej serii. To trzecie zwycięstwo z rzędu.
Zbudowało nas spotkanie w Niecieczy. To była taka iskra, która pozwoliła nam uwierzyć w siebie. Później przyszedł mecz z Jagiellonią i ten tutaj. Przeżywaliśmy trudne momenty. Ruch doszedł nas na jedną bramkę, rzucił wszystkie siły, żeby wyrównać. Ostatecznie wygraliśmy ten mały finał, ten prawdziwy horror i to nas jeszcze wzmocni!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Superbohater Michał Miśkiewicz: Wygraliśmy mały finał - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24